„Droga Redakcjo!
Błagam Was, musicie opublikować mój list i pomóc mi wybrnąć z tej idiotycznej, żenującej sytuacji. To, co się stało…
Otóż, opublikowałam niedawno na jednym z portali internetowych swoje nagie zdjęcia. Wiem, że jak zwykle mnie potępicie, bo tak łatwo jest oceniać, ale gdybyście miały takiego męża jak ja, też byście musiały zrobić coś, co pomogłoby wam odzyskać wiarę w siebie. Ja oczywiście się nie usprawiedliwiam, ale różne niespodzianki ma dla nas życie, a ja wychodzę z założenia, że trzeba wszystkiego spróbować!
Z moim mężem właściwie nigdy mi się nie układało, a on chyba nawet mnie nie kochał. Ja za nim kiedyś szalałam, ale gdy tylko urodził się Przemek, coś w nas pękło, oddaliliśmy się od siebie i tak żyjemy do dzisiaj. Jakoś tak obok siebie.
Raz w ciągu 14 lat małżeństwa dostałam od niego kwiaty, dwa razy byliśmy w kinie (pamiętam jak dziś to „Ogniem i mieczem”…) i nigdy nie wyjeżdżaliśmy razem na wakacje – zawsze ja sama z dziećmi. Tak, w tym wszystkim ciągnęło mnie do innych mężczyzn, ale bałam się zdradzić mojego męża, bo wiem, że choć nie okazuje mi zbyt wielu uczuć, wychodzi z założenia, że jeśli małżeństwo, to do grobowej deski. Ale jakoś musiałam to wszystko odreagować, zwrócić na siebie uwagę. Gdy tylko założyliśmy sobie Internet, wpadłam w wir czatów i wirtualnych randek. Tam miałam swoje drugie życie.
Pewnego razu mężczyzna, z którym rozmawiałam od jakiegoś roku, zaproponował, żebym pokazała mu się nago. Pomyślałam wtedy, że jest obrzydliwym, bezczelnym typem i zerwałam z nim kontakt, ale zaczęłam się od tego czasu zastanawiać, czy jeszcze mogłabym się komuś spodobać. Mój mąż nie miał dużych wymagań łóżkowych – rutynowy seks w każdą sobotę wieczorem, krótko i przyjemnie dla niego. To wszystko. Pomyślałam nawet kiedyś, że ja go w ogóle nie podniecam…
W końcu kiedyś, gdy on wjechał w delegację, a ja byłam sama w domu, zrobiłam sobie kilka rozbieranych zdjęć. Przez miesiąc leżały nietknięte w ukrytym pliku, ale po kolejnej kłótni z mężem nie wytrzymałam. Zamazałam swoją twarz i wkleiłam je na stronę internetową. Już po chwili zaroiło się tam od komentarzy, nie powiem, niektóre były chamskie i obrzydliwe, ale część z nich mile mnie zaskoczyła. Ja naprawdę nie wiedziałam, że mogę się komuś jeszcze podobać!
Od tego czasu zaczęłam wstawiać swoje fotki na polskich i zagranicznych serwisach. Kiedyś pomyślałam nawet, że wystawię swoje zdjęcie o tak, bez obróbki i zamazywania. Chciałam zobaczyć, co faceci będą myśleć o mojej twarzy, nie tylko ciele. I wszystko byłoby OK, gdyby nie to, że mój syn ostatnio odkrył te zdjęcia. Ma 13 lat i jak widać, przeceniłam go, myśląc, że takimi rzeczami zacznie się zajmować dopiero w wieku 17 lat!!! Przemek zobaczył wszystkie moje zdjęcia, zapisał je nawet na pulpicie i przyszedł mi o tym powiedzieć. Gdy to mówił, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. On za to nie był nawet trochę zdenerwowany. Wiedział, że jest górą i przyłapał mnie, więc w sumie czego miał się obawiać?
Stwierdziłam wtedy, że nastoletni smarkacz nie będzie mi mówił, co i jak mam robić i nawrzeszczałam na niego, że nie powinien chodzić po takich stronach, bo jest jeszcze na to za młody, a jak to się powtórzy, powiem ojcu. On tylko bezczelnie odburknął, że on chyba ma ciekawsze informacje.
I co ja teraz mam zrobić? Jak mu to wszystko wytłumaczyć? Nie chcę, żeby o całej sprawie dowiedział się mój mąż, ale jak namówić Przemka do milczenia? Nie chcę, żeby myślał, że jego mama jest jakąś k****, ale to chyba niemożliwe? Nie wiem, co robić, mam zupełną pustkę w głowie, bo nigdy nie podejrzewałam, że mogę mieć takiego pecha. Już nie mówię o tym, że nastoletni syn widział mnie nagą w takich pozach… Co on teraz o mnie myśli?
Nie wiem, nie wiem, co robić. Jestem załamana, jest mi wstyd, ale obok tego czuję wściekłość na niego, że dopuścił się oglądania takich stron!
Proszę Was, pomóżcie! Co robić? Joanna”
Jeśli chcesz podzielić się z Czytelniczkami Papilota swoją historią albo potrzebujesz porady, napisz na adres: redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Zobacz także:
Wasze listy: „Czy adoptować upośledzoną córkę przyjaciółki?”
Wasze listy: „Rodzice chcą mnie zamknąć na trzy lata w szkole z internatem!”