Rozumiem mieć pecha raz, ale żeby dwa razy to samo? Może i nieszczęścia chodzą parami, ale dlaczego w moim przypadku to duet bliźniaczy? Tydzień temu po raz drugi zostałam panną z odzysku, ponieważ mój drugi narzeczony zerwał zaręczyny.
Pierwszy raz to się zdarzyło 3 lata temu. Miałam wtedy 23 lata i bardzo się cieszyłam perspektywą zamążpójścia. Nie miałam jeszcze sukienki, ale sala już była zarezerwowana, zespół wybrany, w głowie układałam listę gości. Wszystko było jak należy aż do chwili, kiedy coś zaczęło się psuć. Nie będę wnikała w szczegóły. Facet przyznał się, że mnie zdradził i dał mi wybór – mogłam mu wybaczyć albo podjąć decyzję o zerwaniu. Nie mogłabym z nim dłużej być, wszystko się rozpadło, a ja myślałam, że nic mnie już dobrego nie spotka. Ale poznałam Damiana (żeby nie było – imię zmieniłam).
Jest taka zauważalna prawidłowość, że jak komuś się rozpada jeden związek to szybko wchodzi w drugi, który po chwili kończy się ślubem. W pewnej książce zostało to nazwane teorią szczelnej przykrywki ("Polowanie na męża, czyli Teoria Szczelnej Przykrywki", Linda Curyn - przypis red.). I u mnie też tak się stało.
Damian oświadczył mi się równo rok temu, ślub odbyłby się w czerwcu 2013. Ale się nie odbędzie, bo przed długim weekendem, który był zaplanowany w Sopocie, powiedział mi, że woli to zrobić teraz a nie po romantycznych chwilach nad morzem. Zakochał się w graficzce komputerowej od siebie z pracy (a sam też jest grafikiem) i chce spróbować czegoś nowego, z kimś innym. Że jest młody (ma 27 lat) i musi jeszcze poszukać tej jedynej. I wiecie, co? Wcale nie płakałam, najpierw się gorzko śmiałam, a potem wstąpił we mnie diabeł!
Kazałam mu się wynosić z mojego życia do niej. Wrzucałam jego ubrania i te przeklęte płytki, i branżowe gazetki (niech się nimi wypchają) do wielkich worków na śmieci i ustawiałam w korytarzu. On prosił, żebym się uspokoiła, ale ja tylko kazałam mu milczeć. Na koniec zdjęłam pierścionek i (jak w amerykańskiej komedii) wrzuciłam go do kibla i spuściłam wodę. Tak, żeby widział jak pierścionek jego babci (bo taki mi wręczył) spływa do rur. Dobrze mu tak, nikomu już go nie da!
A moją wściekłość potęguje reakcja moich bliskich. Zamiast słów wsparcia usłyszałam, że najwyraźniej coś ze mną nie tak, skoro już drugi porządny chłopak mnie zostawił. Porządny? Gdzie on porządny, ja się pytam?! Nawet moja przyjaciółka (teraz już oczywiście była) pierwsze co zrobiła, kiedy się dowiedziała, wrzuciła na Facebooka post z tym związany, w którym mnie oznaczyła. Chyba po to, żeby zrobić sensację i żeby ludzie jej lajkowali.
Napisałam to wszystko, żeby Was ostrzec, że nie ma co cieszyć się zawczasu. Ja już od dawna mogłam mieć męża. Potem drugiego. I co mi zostało? Chichot losu!
Ilona
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Wasze listy: Czuję się winna śmierci siostry, ale nikt o tym nie wie
Czy to na pewno był tylko nieszczęśliwy wypadek? Przeczytajcie bolesne i zagadkowe wyznanie Marty.
Decyzja należy do Ciebie: Czy przyjmowac drogie prezenty od starszego mężczyzny?
Gosia spotyka się z zamożnym, dużo starszym od siebie mężczyzną, który obsypuje ją podarunkami. Niektóre są naprawdę kosztowne.