Paula znalazła się na życiowym zakręcie - jej chłopak trafił za kratki. Teraz, gdy emocje zaczynają opadać, zastanawia się, czy trwać przy nim, mimo że okazał się przestępcą.
„Drogi Papilocie,
Czytam Was od kilku tygodni i widziałam już sporo listów od czytelniczek, często też udzielałam się w komentarzach, zawsze starałam się doradzić najlepiej jak umiałam. Teraz sama potrzebuję pomocy. Mój chłopak, Sebastian, z którym spotykałam się od dwóch lat (ja obecnie mam 25, a on 27) trafił za kratki.
Sebastian sprawiał wrażenie człowieka bardzo poukładanego. Zawsze starannie ubrany, z laptopem, jeździł całkiem eleganckim samochodem. Powiedział, że jest przedstawicielem handlowym w firmie farmaceutycznej. Muszę przyznać, że mi tym zaimponował, ja dopiero zaczynałam swoją karierę zawodową, mimo wyższego wykształcenia dostałam marną pensję w pierwszej pracy, której zresztą nie lubiłam. Sebastian nie mógł się nachwalić warunków, jakie mu zaproponowali- komputer, samochód, komórka. Tylko widząc te wszystkie profity byłam w stanie przymknąć oko na telefony o każdej porze dnia i nocy czy jego nagłe wyjścia do klientów. Rozumiałam- taka praca, ale przynajmniej godziwe pieniądze zarabia, nie to co ja.
Poza tym zawsze potrafił mnie udobruchać małymi prezentami, bukietami kwiatów. Bywało i tak, że przychodził do mnie wieczorem z dwudziestoma tulipanami, żeby przeprosić za „wczoraj", a tu historia się powtarzała, znów był telefon, znów Sebastian znikał. Mówił, że to się skończy, że jak tylko przepracuje jeszcze kilka miesięcy, na pewno awansuje na kierownika regionu i dostanie bardziej stałe godziny pracy. Wierzyłam, chciałam wierzyć. Szczególnie, że wiązałam z nim, z nami swoją przyszłość. Bo mimo tego wszystkiego był bardzo czułym facetem, przy którym czułam się wspaniale.
Któregoś dnia byliśmy umówieni, że odbierze mnie od koleżanki o 21. Nie przyjechał, nie odbierał też telefonu. Wściekła, pomyślałam dość tego! Albo zmieni warunki tej pracy, ale koniec z nami, bo takie nagłe zlecenia są nie do zniesienia. Wróciłam do domu autobusem, spodziewając się cały czas telefonu z przeprosinami, albo nawet jego przyjazdu. Jednak mój telefon nie dzwonił, jego nie odpowiadał, zaczynałam się martwić.
Tamtej nocy Sebastian został aresztowany. Gdy się dowiedziałam nie wiedziałam co myśleć. Jak to aresztowany?! Jak to? To na pewno jakaś pomyłka! Ale to nie była pomyłka, Sebastian okazał się dealerem kokainy. Mój umysł pracował jak oszalały, zaczynałam kojarzyć fakty. Wiedziałam, że lubi od czasu coś na imprezie wziąć, ale żeby handlować tym? Przecież miał być przedstawicielem handlowym!
Sebastian trafił najpierw na Białołękę do aresztu śledczego, zero widzeń, więc wyobraźcie sobie jak się zadręczałam, miałam tylko domysły, których on nie mógł wyjaśnić. Tak bardzo chciałam z nim porozmawiać, usłyszeć, że to tylko pomyłka, jakiś fatalny błąd, że zaraz wyjdzie. Ale nie wyszedł. Po około trzech miesiącach odbyła się sprawa.Do wszystkiego się przyznał, wyrok- 4 lata. Siedzi w zakładzie karnym na drugim końcu polski od pół roku…
Nie wiem, czy bardziej tęsknie, czy bardziej jestem zła. Oszukiwał mnie tak podle. Ale ja go pokochałam i wciąż go kocham. Rozum mi mówi „zostaw tę sprawę, odejdź, okłamywał cię przez dwa lata", ale serce karze czekać, być wierną, wybaczyć. Nie wiem co robić, moja rodzina, a tak naprawde siostra mówi, że jestem nienormalna, że to drań, koleżanka (jedyna która wie, bo to u niej byłam tamtej nocy) jest podobnego zdania. Ja się zadręczam, martwię się, co u niego, jak on to wytrzyma. Najgorsze chwile były w kilka tygodni po aresztowaniu, spóźniał mi się okres. Bałam się, że jestem w ciąży. Nie wyobrażam sobie tego, co bym powiedziała temu dziecku… Na szczęście okazało się, że to nie ciąża a efekt stresu. Teraz myślę, że gdybym nosiła w sobie jego cząstkę byłoby mi lżej znieść ten trudny czas.
Z Sebastianem mam kontakt listowny, bardzo często do mnie pisze, jednak praktycznie w ogólnie nie porusza tematu swoich zarzutów, twierdzi że został oszukany i wyjaśni wszystko jak się zobaczymy. Nalega żebym na niego czekała. Ja zaplanowałam już odwiedziny, niestety tutaj procedura jest dosyć skomplikowana a i przede wszystkim kosztowna - więzienie jest na drugim krańcu polski, mam kontakt do adwokata Sebastiana który pomaga jego rodzinę w sprawie widzeń, niedługo przyjdzie moja kolej i tak naprawdę nie wiem czy jestem na to gotowa, takie sytuacje do tej pory widziałam tylko na filmach. Nie wiem jak sie odnaleźć w tym wszystkim, gdybym tylko miała pewność, że wyjdzie za pare miesięcy..ale nie znam nawet żadnych szczegółów. Moi rodzice o niczym nie wiedzą, wstydzę się im przyznać, powiedziałam, że się rozstaliśmy.
Dziękuję wszystkim z Was, które przeczytały mój list, cieszę się, że mogłam z kimś podzielić się rozterkami i tym bólem, który mnie zjada. Bardzo serdecznie was pozdrawiam i proszę o pomoc, czy któraś z was miała podobną sytuację? Błagam, napiszcie mi cokolwiek, czy warto czekać?
Paula"
Zobacz także:
Wasze listy: „Czy małe piersi są powodem do wstydu?"
Wasze listy: „Nie dożyję swoich kolejnych urodzin!"
Wasze listy: „Odeszłam od męża do innej kobiety!"
Jeśli chcesz podzielić się z Czytelniczkami Papilota swoją historią albo potrzebujesz porady, napisz na adres: redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.