Cześć!
Nie chcę podawać imienia, bo jeszcze mnie ktoś rozpozna... Chciałabym się podzielić z Wami moją historią, będzie ona odpowiedzią na list Pauliny.
Ja, tak jak i moi rodzice pochodzę z małego miasteczka na zachodzie kraju. Moja mama urodziła mnie w wieku 17 lat, ojciec się nie mógł wymigać, rodzice mamy i rodzice taty zmusili młodych do ślubu. Po ślubie zamieszkali razem, pomieszkiwali trochę w rodzinnym miasteczku, potem wyprowadzili się do Zielonej Góry. Ich miłość skończyła się po 4 latach od ślubu. Rozstali się. Miałam wtedy 5 lat. Zamieszkałam z mamą u dziadków. Mama miała 22 lata, więc była bardzo młoda... Nie chciała utrzymywać kontaktu z moim ojcem, mi również go bardzo utrudniała. Nawet na moją komunię nie mógł przyjść. Moja mama mu nie pozwoliła. Poznała drugiego faceta, swojego przyszłego męża. Wyjechała z nim do Niemiec, ponieważ on od 20 lat tam mieszkał z ojcem. Wyjechała bardzo daleko, kilka kilometrów dzieliło ją od Francji... Mnie oczywiście zostawiła. Mówiła, że wyjedzie tam na trochę, by coś zarobić, wynająć mieszkanie...
Czekałam. Zaczęłam mówić do babci 'mamo' a do mamy po imieniu. No bo kim ona była dla małego dziecka? Panią, która dzwoniła i mówiła, że tęskni. Dziecko potrzebuje mówić 'MAMO'!! Dzwoniła co jakiś czas, Przyjeżdżała raz na parę miesięcy. Przecież dzieliło nas 1000 km. Po roku wzięła z Januszem ślub. Była zakochana, była w ciąży, była młoda. Coraz rzadziej się odzywała choć zapewniała, że mnie bardzo kocha i niedługo mnie zabierze... Czas mijał, skończyłam klasę pierwszą, drugą... W trzeciej klasie, gdy wspominała, że może chciałabym jechać powiedziałam, że nie chcę. Chciałam, żeby ona wróciła do mnie. I tak powolutku zaczęłam się oswajać z tym, że nie wróci do mnie, a ja nie pojadę do niej. Jeździłam do niej na wakacje, utrzymywałam jako taki kontakt. Dzwoniła rzadziej, ale dzwoniła. Reszty historii nie chcę opowiadać, to zbyt osobiste. Powiem tylko tyle:
Kończę gimnazjum, mieszkam u dziadków, którzy mnie bardzo kochają. W ogóle nie utrzymuję kontaktu z matką. Do choroby dziadka nawet nie miałam jej numeru. Bo po co? Z ojcem widuję się raz w roku. Wszystko dzięki babci. Może kiedyś chociaż z nim będę miała lepszy kontakt? Z matką nie chcę. Zostawiła mnie, obiecała, że wróci i nie wróciła.
Tak to, Paulino, wygląda z perspektywy zostawionego dziecka. Karolina też miała inne plany. Też wpadła. Też chciała mojego dobra. I co teraz? Lepiej się dobrze zastanów nad tym...
Trochę myślałam o Twojej sytuacji i uważam, że lepiej by było gdybyś poczekała z wyjazdem, aż Karinka będzie miała 5 latek, by pójść do przedszkola. W Anglii. Dzieci szybko uczą się języka, miałabyś córeczkę przy sobie, miałabyś pracę, może ułożyłabyś sobie tam życie ?
Pozdrawiam.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
REPORTAŻ: Pochodzę z ubogiej rodziny, zrobiłam karierę
WASZE LISTY: Straciłam przyjaciółkę, bo pomogłam jej usunąć dziecko!