Serdecznie witam wszystkie Czytelniczki mojej internetowej odskoczni od szarej codzienności,
Jestem mamą 12-letniej Oli – pogodnej, serdecznej dziewczynki, którą wszyscy wytykają na ulicach palcami. Ma piękne niebieskie oczy, szczery uśmiech, mięciutkie dłonie i zespół Downa, który utrudnia nam normalne funkcjonowanie w małomiasteczkowej społeczności.
Miałam 42 lata, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Oboje z mężem byliśmy zaskoczeni, bo staraliśmy się o dziecko całymi latami, ale lekarze już nie dawali nam innych szans niż in vitro. Ja nie chciałam się na nie zgodzić – jestem katoliczką i nie zgadzam się z liberalną polityką bezczeszczenia życia. Mimo to, za namową lekarzy, zdecydowałam się na badanie prenatalne. Czułam podświadomie, że coś może być nie tak. I było. Wiadomość o zespole Downa była bolesna, ale nie zmniejszyła ani odrobię mojej radości z perspektywy zostania matką.
Gdy Olcia się urodziła wszyscy patrzyli na nią jak na jakiś obcy, dziwny twór. Ja jednak nie czekałam – szukałam pomocy. Bardzo pomogli mi cudowni ludzie ze stowarzyszenia „Bardziej Kochani”. Nigdzie nie znalazłam takiego wsparcia jak w ich ciepłych progach. Dziękuję Wam za to!
Inaczej było jednak w naszym rodzinnym miasteczku. Tutaj nikt się nie szczypie – Ola i ja byłyśmy od pierwszych spacerków pod obstrzałem ich spojrzeń i paluchów. Sąsiadki nie kryły się z opiniami, że takie mi się dziecko urodziło, bo musiałam coś złego w życiu zrobić. Nie raz mi to powiedziały, bezczelnie pytając, co mam na sumieniu, żebym się przyznała, bo takie kary boskie na niewinnych ludzi nie spadają.
Ale Ola to nie kara boska tylko nagroda – kocham ją i nie godzę się z tym, co się dzieje. W szkole specjalnej, do której chodzi jest dobrze. Tam każdy jest inny. Ale to jedyna bezpieczna strefa w naszym mieście. Nawet w kościele, do którego zabieram ją co niedziela, jesteśmy narażone na pełne odrazy spojrzenia. „Patrz, Down” – ileż ja razy słyszałam te dwa słowa za naszymi plecami.
Teraz, kiedy ja i mąż żyjemy, możemy ją chronić. Ale co będzie za 20 lat? Co się stanie z moim dzieckiem, kiedy zostanie wystawione na pożarcie ludzkim sępom? Apeluję z tego miejsca do waszych sumień! Reagujcie na objawy braku człowieczeństwa, które mimo że mamy XXI wiek, są tak częste. One są bolesne nie tylko dla tych chorych dzieci, ale i dla ich bliskich,
Pozdrawiam,
Grażyna.
Kontakt: redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także:
Wasze Listy: „Powróciła miłość z dawnych lat – co robić?”
Natalia na Naszej Klasie odnalazła swoją pierwszą miłość z czasów podstawówki. Uczucie powoli zaczęło się odradzać. Czy powinna dla K. zostawić męża?
Wasze Listy: „Jak poprosić mamę o pigułki antykoncepcyjne?”
Iga chciałaby rozpocząć współżycie, ale boi się iść sama do ginekologa.