Jeśli po przeczytaniu tytułu, jaki pewnie się pojawi jeśli mój list zostanie opublikowany, myślicie sobie „co za głupia dziewczyna”, od razu możecie zrezygnować z dalszej lektury moich wypocin. Na zdaniu kobiet pochopnie oceniających innych naprawdę mi nie zależy. Jeśli jednak chcecie poznać moją historię, będę wdzięczna za każdą radę, dobre słowo czy zdanie otuchy.
Mam 20 lat, pochodzę z małego miasteczka w województwie łódzkim. W tym roku zaczęłam studia w Łodzi na jednym z bardziej obleganych kierunków. Strasznie dużo nauki, ale jestem przyzwyczajona, w liceum walczyłam co semestr o najlepsze stopnie. Rodzice bardzo ułatwili mi start w dorosłość – kupili mieszkanie, dali niezłe kieszonkowe. Nie musiałam, jak większość moich koleżanek, zaczynać od znalezienia pracy w sklepie z ciuchami albo w knajpie.
Cały pierwszy semestr tylko kułam. Dosłownie kułam. Po nocach wypijałam litry kawy, w dzień stresowałam się na zajęciach. U mnie jest ostra konkurencja, każdego dnia możesz zostać w tyle i już się nie wygrzebać z zaległości. Dopiero po sesji poszłam na pierwszą imprezę. Wreszcie mogłam sobie odbić harówkę. Spodobało mi się, poznałam super ludzi. Tydzień później znów mnie wyciągnęli, a ja dałam się skusić. Wpadłam w taki weekendowy cykl imprezowy, ale były ferie, więc no problem.
Zaczął się drugi semestr, a ja byłam wkręcona w tryb klubowy. W piątek dosłownie wysiedzieć nie mogłam na ćwiczeniach. Dobrze pamiętam noc, kiedy good girl gone bad. Dużo alkoholu, głośna muzyka, niesamowicie mnie to ekscytowało. Facet, który do mnie podszedł od tyłu i złapał mnie za pupę wydał mi się nieziemsko pociągający. Pierwszy raz w życiu całowałam się z kimś obcym i (co mnie dziwi nawet w tej chwili) uznałam wówczas, że do tej pory tyle przyjemności mnie omijało. Dlatego chyba nie oponowałam, kiedy zaproponował, żebyśmy pojechali do mnie.
Nie byłam dziewicą, ale nie mam też dużego doświadczenia w seksie. W liceum spotykałam się tylko z jednym chłopakiem, poszliśmy kilka razy do łóżka i to wszystko. Ale tamtej nocy nic się nie liczyło. I ja też chyba dla nikogo się nie liczyłam, bo moi imprezowi „przyjaciele” nawet nie zauważyli kiedy wyszłam…
Zrobiliśmy to, ale trudno mi sobie przypomnieć szczegóły, alkohol zrobił swoje. Co natomiast pamiętam wyraźnie, to fakt, że mój kolega po sprawie szybko sobie poszedł, nie zostawiając nawet numeru telefonu, niczego. Wiem tylko, jak miał na imię, ale i tego nie jestem pewna na 100 %. Wiem, to żałosne.
W sobotę obudził mnie podwójny kac, z czego ten moralny był dotkliwszy. Z jednej strony wstyd mi było za siebie, ale z drugiej… nawet polubiłam ten mój nowy, frywolny wizerunek. Jadąc na wyrzutach sumienie wkroczyłam w kolejny tydzień i powoli ochłonęłam. Na kolejny weekend pojechałam do domu do rodziców, więc o kolejnych przygodach mowy nie było.
Tydzień później powinnam była dostać okres. Jakoś nie od razu zauważyłam, że się spóźnia. Po około dziesięciu dniach zaczęłam się niepokoić. Po dwóch tygodniach kupiłam test ciążowy. Strasznie mi wstyd było za niego płacić. Dziwne uczucie. Wyszedł pozytywny. Załamka. Umówiłam się do ginekologa. On potwierdził ten czarny scenariusz. Byłam w ciąży z tym chłopakiem. E, przepraszam, jestem w ciąży z tym chłopakiem.
Minęło już parę tygodni, a ja jestem przerażona. Nie wiem co mam robić. Chodzę do szkoły, udaję że wszystko okay, ale za chwilę brzuch zacznie być widoczny (ja już go czuję), a potem będę musiała iść na urlop dziekański (nawet nie wiem jak to się załatwia). Co mam powiedzieć rodzicom? Jestem w ciąży, nie wiem z kim? Mamo, tato, będę miała dziecko, zrobiłam je po imprezie z obcym chłopakiem w łóżku, które mi kupiliście?
To jest jakaś masakra. Od razu mówię, że nie myślę o aborcji, jestem przeciwna takim radykalnym rozwiązaniom. Nie chcę też szukać tego chłopaka. Skoro zawija dziewczyny z imprez musi byś skrajnie niepoważnym gnojem, nie chcę kogoś takiego na ojca mojego dziecka…
Pozdrawiam,
Daria
Na Wasze Listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Wasze Listy: „Wyszłam bardzo wcześnie za mąż, żałuję tej decyzji!”
Wasze Listy: „Jestem gruba, bezrobotna, na utrzymaniu rodziców!”