Wasze listy: "Czy zostawić sparaliżowanego chłopaka?"

Tym razem waszej porady oczekuje Magda, której życie legło w gruzach w ciągu jednego dnia. Jej chłopak cudem przeżył tragiczny wypadek samochodowy, doznał groźnego urazu i już nigdy nie będzie mógł chodzić. Czy Magda powinna go zostawić? Pomóżcie jej podjąć właściwą decyzję!
Wasze listy: "Czy zostawić sparaliżowanego chłopaka?"
18.03.2009

Tym razem waszej porady oczekuje Magda, której życie legło w gruzach w ciągu jednego dnia. Jej chłopak cudem przeżył tragiczny wypadek samochodowy, doznał groźnego urazu i już nigdy nie będzie mógł chodzić. Czy Magda powinna go zostawić? Pomóżcie jej podjąć właściwą decyzję!

„Droga Redakcjo!

Zwracam się z wielką prośbą o opublikowanie mojego listu, naprawdę mi na tym bardzo zależy. Nie mam się do kogo zwrócić o obiektywną pomoc, a wydaje mi się, że Papilotki spojrzą na to wszystko z innej strony, tak jakby z boku.

Z Maćkiem jesteśmy od pięciu lat. Pierwszy raz poznaliśmy się na urodzinach jego brata, z którym chodziłam do klasy i nie od początku między nami zaiskrzyło. Maciek od razu mi się spodobał, ale on miał dziewczynę, więc nie napierałam za bardzo na tę znajomość. Jednak po pół roku, gdy zobaczyliśmy się po raz kolejny na grillu u naszych wspólnych znajomych, widziałam, że mi się bacznie przygląda. Przyjaciółka powiedziała mi, że Maciek rozstał się ze swoją dziewczyną, bo go zdradziła, ale zapowiedział swoim kumplom, że nie chce się na razie z nikim wiązać, bo trudno mu będzie jeszcze komuś zaufać. Wiedziałam, że mam twardy orzech do zgryzienia, ale z drugiej strony czułam, że mu się podobam. Na tamtej imprezie był nieugięty i nie odpowiadał na moje „zaloty”. Ja jednak byłam nim coraz bardziej zauroczona i przysięgłam sobie, że nie dam tak łatwo za wygraną. Zdobyłam jego numer i pisałam do niego jako całkowicie anonimowa osoba. Z biegiem czasu on coraz bardziej angażował się w naszą wirtualną relację, aż było jasne, że musimy się spotkać w realu. Miałam wtedy tremę, jak nigdy wcześniej, ale na szczęście wszystko poszło po mojej myśli. Od czasu tamtego spotkania byliśmy razem, choć Maciek był bardzo ostrożny, na początku mówił, że nie chce się za bardzo angażować, a w dodatku był strasznie zazdrosny. Ja byłam jednak w siódmym niebie, że w końcu nam się udało i akceptowałam to. Poza tym wiedziałam, że został kiedyś potwornie zraniony i musi minąć trochę czasu, zanim mi w pełni zaufa.

Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat i do niedawna byliśmy zakochaną w sobie, szczęśliwą parą. Nie widzieliśmy świata poza sobą, planowaliśmy ślub i wspólne mieszkanie. Po prostu było dla mnie jasne, że Maciek jest miłością mojego życia. Wiem, że on czuł to samo – dbał o mnie, doceniał, kochał...

Niestety, pół roku temu otrzymałam najtragiczniejszy telefon w swoim życiu. Zadzwoniła do mnie mama Maćka i łamiącym się głosem powiedziała, że Maciek miał wypadek i w krytycznym stanie leży na intensywnej terapii. Okazało się, że miał czołowe zderzenie z autem prowadzonym przez jakiegoś pijanego kierowcę. Lekarze mówili, że to w ogóle cud, że przeżył.

Pamiętam, gdy ujrzałam go pierwszy raz po wypadku. Leżał nieprzytomny podłączony do masy kabelków i maszyn. Położyłam się wtedy koło niego i płakałam z bezsilności. Byłam też przy nim, gdy się obudził. Tego dnia poszłam porozmawiać z lekarzem o jego stanie. Wcześniej nie było dokładnie wiadomo, jak wszystkie obrażenia, które poniósł, wpłyną na jego stan, ale teraz, po wszystkich badaniach lekarze mieli pewność, że Maciek nie zrobi już nigdy najmniejszego kroku i prawdopodobnie nie będzie miał pełnej władzy w rękach. Wtedy jednak w to nie wierzyłam - stwierdziłam, że pojedziemy choćby na koniec świata, żeby mu pomóc. Przecież mieliśmy plany, marzenia, naszą miłość – jak mogłoby się nie udać?

Szpitalną dokumentację wysłałam do mojego wujka, który jest wykładowcą medycyny. On jednak rozwiał wszystkie moje złudzenia i potwierdził, że Maciek nigdy nie stanie na nogi. Wtedy po raz pierwszy pojawiły się wątpliwości – że nigdy nie staniemy obok siebie przed ołtarzem i już nigdy nie przeżyjemy tej dzikiej namiętności w łóżku.

Na początku byłam jednak dzielna – gdy patrzyłam na tak kochaną przeze mnie twarz Maćka, jego bystre oczy i tę słodką czuprynę wokół głowy, wierzyłam, że jakoś to będzie. Prawdę o jego stanie powiedzieliśmy mu wraz z jego rodzicami, gdy był już w domu. Czekała go intensywna rehabilitacja, żeby choć trochę polepszyć sytuację. Maciek wpadał jednak w coraz większą depresję, z dnia na dzień coraz mniej zostawało z tego chłopaka, którego poznałam. Oczywiście, byłam u niego, kiedy tylko mogłam, kładłam się koło niego w nocy i szeptałam, że go kocham, ale nie wiedziałam, czy tak jest jeszcze naprawdę. Miałam wrażenie, że leży obok mnie obca osoba – pozbawiona sensu życia, radości, energii, zupełnie inna niż ten mój Maciek, którego wszędzie było pełno, który był w ciągłym biegu, który cały czas się do mnie uśmiechał.

Moi rodzice już dawno podjęli decyzję, co powinnam zrobić. Dla nich jestem córką, dla której pragną szczęścia. Wiem, że mówią to z troski – chcą, żebym rozstała się z Maćkiem. Ich zdaniem powinnam go nadal wspierać, ale nie jako dziewczyna, kobieta, tylko koleżanka. Tak samo sądzą moje przyjaciółki, nasi wspólni znajomi, a nawet rodzice Maćka. Jego mama powiedziała, że nie będzie miała mi tego za złe, a wie, że Maciek się męczy tym, że „rujnuje mi życie”. Oczywiście, oburzyłam się, że coś takiego mi proponuje, ale z drugiej strony wiedziałam, że Maciek i tak ma głęboką depresję, a nasz związek to fikcja.

Papilotki, ja naprawdę nie wiem co robić. Chciałabym się obudzić z tego okropnego snu i zobaczyć tego Maćka, którego kiedyś pokochałam i którego będę kochać zawsze, aż do śmierci. A ten człowiek leżący na łóżku w pokoju na piętrze, to jest obca osoba. Ale gdy wyobrażam sobie, że to ja jestem na jego miejscu i to ja nie będę się już nigdy mogła ruszyć, to zastanawiam się, czy bym właśnie tego chciała? Z drugiej strony, mi też ucieka życie, ja też chyba mam prawo do dzieci, do męża, do szczęścia? Bo choć wiem, że z nikim innym nie będę tak szczęśliwa jak z nim, to czuję, że niedługo zwariuję. Moje życie ograniczyło się do milczenia razem z nim w jednym pokoju, podmywania go i karmienia. I zapewniania, że go nadal kocham i odrzucania jego wyrzutów, że nie, bo jestem z nim z litości!

Nie wiem, jaka decyzja będzie najlepsza. Nie chcę go skrzywdzić, dlatego postanowiłam, że niezależnie od obrotu spraw, zawsze będę go odwiedzać i pomagać jego rodzinie. Ale w którą stronę pójść? Nie chcę okazać się nieczułą egoistką, ale są sytuacje, które wymuszają na nas decyzje, o które byśmy się nigdy nie podejrzewali...

Dziękuję z góry za wszelką pomoc.

Zawsze kochająca Macieja. Magda”

Zobacz też:

Wasze listy: Powróciła miłość z dawnych lat – co robić?

Wasze listy: Jaka kara za zdradę?

Na wasze listy czekamy pod adresem: redakcja(at)papilot.pl.

Polecane wideo

Komentarze (1607)
Ocena: 5 / 5
Realista (Ocena: 5) 02.04.2017 19:01
Powinna go zostawić. Ten człowiek stał się kimś bezużytecznym. Tylko będzie obciążeniem dla tej dziewczyny. Jeszcze dochodzą duże pieniądze żeby zakupić dla niego odpowiedni sprzęt, terapie i dostosowanie mieszkania. Najbardziej opłacalne będzie poddanie takiego chorego człowieka eutanazji. Przynajmniej nie będzie się już męczył. Co najważniejsze zaoszczędzi się sporo pieniędzy. A dziewczyna zapomni i znajdzie sobie innego partnera. Tak będzie najrozsądniej i ekonomicznie. Jest takie coś jak prawo natury, słabszy powinien umrzeć. Jakim prawem jeszcze ma żyć. A do tego jeszcze kochać?! Być kochanym?! Taki związek nie ma racji bytu. Powinna go zostawić i nie babrać się w tym syfie. A jego mama powinna sfinansować szybką eutanazje. Emocje z czasem opadną i wszyscy zaczną normalnie żyć.
zobacz odpowiedzi (1)
iza (Ocena: 5) 08.10.2015 02:07
Z jednej staram się zrozumieć Ciebie, a z drugiej stawiam się w jego sytuacji. Chłopak ma depresję, obarcza się winą, że rujnuje Ci życie, że nici ze wspólnych planów itd, Ty mówisz że to nie jest ta sama osoba. Ale myślę że dużo trudniej będzie mu w takim stanie znieść jeszcze rozstanie. Podejrzewam, że i tak ma myśli samobójcze, wszyscy zaczęli inaczej go traktować, litować się nad nim i myśli że Ty też tkwisz przy nim tylko z litości. Jeśli on dawał Ci zawsze szczęście to spróbuj jak już się przyzwyczai do nowej sytuacji zacząć traktować go normalnie, nie patrząc na niego przez pryzmat wózka. Wychodź z nim na miasto, do kina, klubów-rób to co robiliście do tej pory. Jeśli się nie podniesie psychicznie to postaraj się namówić go na jakąś terapię. Oczywiście, że Twoje plany (tak jak i jego) uległy zniszczeniu, ale jak sama piszesz z nikim nie będziesz tak szczęśliwa jak z nim. Nie warto przekreślać miłości z powodu czyjegoś wózka. Ten stary Maciek wróci z czasem, wróci jego uśmiech, jego troska i opiekuńczość, tylko musisz uzbroić się w cierpliwość. Po co masz być z kimś obcym, którego tak naprawdę nigdy nie pokochasz taką szaleńczą miłością, kto będzie Cię wkurzał wszystkim co robi? Po to tylko żeby mieć dzieci? Miałabyś tylko wyrzuty sumienia, że pozostawiłaś miłość życia. Oczywiście jeśli podejmiesz inną decyzję, nikt Cię nie będzie winić, ale weź też pod uwagę jego dumę i to że jak się rozstaniecie nie koniecznie będzie chciał Cię widzieć.Nie traktuj go jak ubezwłasnowolnionego, bo to nie mózg ucierpiał tylko ciało. Może właśnie w takim traktowaniu jest problem? Już napisałaś, że i tak będziesz go odwiedzać i pomagać. Może po rozstaniu on by tego nie chciał? Szanuj jego zdanie, wspieraj i naucz go przebywać między ludźmi na wózku. Może niech znajomi go odwiedzą?
odpowiedz
Majka (Ocena: 5) 19.08.2015 08:17
Mój chłopak jest 10 lat na wózku po wypadku. I również nie stanie na nogi w życiu. Ale przez myśl by mi nie przyszło żeby go zostawić. Jesteśmy szczęśliwi i tak już zostanie. Kocham go najbardziej na świcie .
odpowiedz
tyna (Ocena: 5) 21.05.2015 17:42
bylam w takiej sytuacji. jesli naprawde go kochasz to nic nie stanie na przeszkodzie, Z Marcinem ( juz moim mezem ) bylam rok kiedy doszlo do wypadku. rowniez dostalalm telefon ze doszlo do wypadku w ktorym ucierpial Marcin. Poczatki byly bardzo trudne poniewaz rozniez mial depresje ale od poczatku kiedy dowiedzialam ze zostanie tetraplegikiem (porazenie nog i czesciowe rak) wiedzialam ze nie ma opcji zebym go zostawila. fakt ze mialalm 100 % wsparcie mojej rodziny ale wahania byly ze strony przyjaciol oraz jego rodziwcow. spedzalalm z nim kazda wolna minute uczylam sie jego niepelnosprawnosci razem z nim. z czasem (okolo 9 mies)depresja ustawala a ja widzialam na nowaten jego piekny dawny usmiech. widok bezcenny ktory doprawdzal mnie przez jakis czas na placzu ze szczescia ze wraca moj dawny Marcin. Dzis jest osoba samodzielna dzieki rehabilitacji.Oczywiscie potrzebuje czasem pomocy w nie ktorych czynnosciach ale jestesmy w pwlni szczesliwi i za 28 dni bierzemy slub ! nie zamienilabym go w zyciu na innego chlopaka. Ograniczenia sa ale tylko w glowie,bo nawet te architektoniczne wspolnie pokonujemy. a w planach mamy rowniez dzieci :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.04.2015 16:47
Zawsze ciężko było mi być samej. Dlatego kiedy zostałam porzucona długo nie mogłam się pozbierać. Dzięki rytuałowi miłosnemu z urokmilosny24.pl odzyskałam ukochaną osobę. Wiem że wielu może to skrytykowac, ale gdyby nie to nie wiem czy bym przezyła.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie