Wasze listy: „Czy oddać córkę bezpłodnej kuzynce?”

Kamila stanęła przed dramatycznym wyborem. Czy oddać kilkuletnią córeczkę siostrze i pozwolić jej tym samym na życie w dostatku, czy skazać ją na biedę, ale u boku matki?
Wasze listy: „Czy oddać córkę bezpłodnej kuzynce?”
08.09.2009
>

Kamila stanęła przed dramatycznym wyborem. Czy oddać kilkuletnią córeczkę kuzynce i pozwolić jej tym samym na życie w dostatku, czy skazać ją na biedę, ale u boku matki?

„Droga Redakcjo i Papilotki,

Jak pewnie większość kobiet zwracających się do Was o poradę, nie przypuszczałam wcześniej, że się kiedykolwiek odważę napisać. Moje życie nigdy nie było kolorowe, ale to co, dzieje się teraz, sprawia, że odechciewa mi się wstawać rano z łóżka i wykonywać te wszystkie mechaniczne czynności, których cel jest jeden – pozwolić nam przetrwać. Nam, czyli mi i mojej córeczce, Ludwisi.

Nie będę się rozwodziła nad swoją historią. Napiszę tyle – nie mam pracy, nie mam odpowiedniego wykształcenia, nie mam pieniędzy. Dziecko urodziłam mając 17 lat. Rodzice, alkoholicy niewiele mogli mi pomóc, byłam pozostawiona sama sobie. Ale jakoś dałam sobie radę, mimo że ojciec Ludwiki nie przyznał się do niej. Nie dochodziłam swoich praw przed sądem, szkoda mi było energii i tych upokorzeń. Przez pierwsze miesiące życia Isi jakoś udawało mi się wiązać koniec z końcem tylko dlatego, że byłam młoda i zgrabna, więc mogłam pracować dorywczo jako hostessa. Starczało mi na jedzenie, pieluszki. Ubranka dostałam „w spadku” po dziecku koleżanki. Bardzo pomagała mi Sylwia, kuzynka, która mieszka w Kanadzie, sporo zarabia i chętnie się dzieli.

Potem Ludwisia poszła do przedszkola i zaczęła chorować. Ciągle się przeziębiała, a ja coraz więcej musiałam wydawać na lekarzy i lekarstwa. Nie mogłam też tyle pracować, bo trzeba było siedzieć przy dziecku. Nie miałam na miejscu nikogo, kto mógłby mi pomóc. Wstydziłam się ciągle prosić Sylwię o pomoc, choć wiem, że gdyby wiedziała to by nie odmówiła. Coraz trudniej było mi wiązać koniec z końcem. Dorywcze prace nie dawały mi nawet minimum tego, co potrzebowałam, aby wychować Dziecko. Dzień mijał za dniem, odmawiałam sobie wszystkiego – kosmetyków, ubrań, byleby tylko Ludwisia miała co jeść i w co się ubrać.

Obecnie moja dziecinka ma 6 lat i za roczek będę musiała wysłać ją do szkoły. Jestem przerażona. Te wydatki i mój kompletny brak perspektyw. Jedyna nadzieja na lepsze życie Ludwisi to Sylwia. Kiedy była w Polsce kilka tygodni temu, spotkałyśmy się. Widziała, że żyję w skrajnej nędzy. Zwierzyłam się jej ze wszystkich swoich problemów, a i ona zwierzyła się mi. Powiedziała, że największą tragedią w jej życiu jest brak dziecka. Nigdy nie spełniła się jako matka, lekarze stwierdzili u niej bezpłodność i orzekli, że jej szanse na zajście w ciążę są praktycznie zerowe. Sylwia zaproponowała mi pewne rozwiązanie.

Mogłaby wziąć Ludwikę do siebie, żeby edukację zaczęła już w Kanadzie, odciążyć mnie finansowo i dać czas na odbicie się od dna. Miałabym wtedy szansę znaleźć stałą pracę i uporządkować swoje życie. Isia mieszkałaby u niej, w świetnych warunkach, chodziła do dobrej szkoły, uczyła się języka, poznawała świat. Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie wydaje się idealne, ale tak bardzo się boję, że moja kruszynka pomyśli sobie że ją porzuciłam, że już jej nie chcę… Za nic w świecie nie pozwoliłabym jej skrzywić i wiem, ze to rozsądne rozwiązanie, ale biję się z własnym sumieniem. Co robić?

Boję się, że jeśli teraz zmuszę ją do wyjazdu to ona już do mnie nie wróci, zapomni o matce i za parę lat zacznie kochać Sylwię, tak jak teraz kocha mnie. I wtedy, nawet mimo tych pieniędzy, które mogłabym zarobić, poczuję się najuboższą osobą na świecie.

Błagam, pomóżcie mi podjąć decyzję. Jestem bardzo zdesperowana, ale chcę dla dziecka jak najlepiej. Wiem, że ja poza miłością niewiele mogę jej dać. Sylwia da jej życie na poziomie oraz opiekę. Czy powinnam skorzystać z jej oferty?

Kamila”

Jeśli i ty chciałabyś podzielić się z nami swoim problemem i poznać zdanie Papilotek, napisz list oraz wyślij na adres: redakcja(at)papilot.pl.

Zobacz także:

Wasze listy: „Studia czy miłość?” 

Agnieszka rozważa, czy iść na wymarzoną uczelnię i widywać się z chłopakiem raz w miesiącu, czy może zdecydować się na gorszą szkołę, ale być cały czas blisko niego. Potrzebuje waszej pomocy.

Wasze listy: „Moje córeczki to dzieci z probówki” 

Halina napisała nam o swoich uczuciach dotyczących metody in vitro. Gdyby nie medycyna, nigdy nie zostałaby matką.

Polecane wideo

Komentarze (802)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 27.06.2012 11:11
Nie oddawaj swojego dziecka.Ja sama tez bylam w takiej sytuacji ,bylam sama z dwujka malych dzieci, wtedy myslalam ,ze nie dam rady,caly moj swiat zawalil mi sie na glowe,ale nawet przez chwile nie pomyslalam zeby oddac swoje dzieci. i dalam rade,pomogla mi opieka spoleczna,zalatwilam alimenty na dzieci i sie dalo. tobie tez sie uda musisz tylko zaczac dzialac
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 27.06.2012 10:53
ja nigdy nie oddalabym swojego dziecka,mam troje dzieci i nie naleze do osob zamorznych, ale dzieci sa dla mnie najwarzniejsze na swiecie
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 17.08.2010 11:10
No dokladnie. Jedź z córka do Kanady i tak Cie tu nic nie trzyma. Prace znajdziesz na bank, jezyka nauczysz sie szybko. Obiecuje Ci, ze za kilka lat powiesz sobie, ze to najlepsza decyzja w Twoim zyciu ;) trzymam kciuuuki
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.08.2010 16:30
To co niekochasz swojej córeczki ktora pod sercem nosiłas. licza sie tylko sprawy materialne jak pieniadze?! KOBIETO OPAMIETAJ SIĘ!!! Kązda gmina organizuje jakies pomoce dla biednych ludzi mogłabys z tego skorzystac ... Potem kiedy córeczka by troszke podrosła zostawialabys ja na opieke u mamy a sama szłabys do pracy czy to tak trudne? Twoja kuzynka moze sobie chyba dziecko zaadoptowac no nie ? Denerwuja mnie takie matki jak ty! W zyciu nie oddałabym swojego dziecka. Chodzisz do koscioła? Wiezysz w boga? CHYBA NIE!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 07.08.2010 23:19
jedź razem z córką
odpowiedz

Polecane dla Ciebie