29-letnia Anna od zawsze czuła się gorszych od bogatszych koleżanek. Aby zrekompensować sobie skromne dzieciństwo, które spędziła w małym miasteczku, zaczęła żyć na kredyt. Nawet nie zauważyła, kiedy długi przerosły jej możliwości finansowe…
„Droga Redakcjo!
Bardzo proszę o opublikowanie mojego listu. Tak po prostu, bo chciałam się wyżalić na moją bezmyślność i głupotę, które doprowadziły mnie na kraj załamania nerwowego i………. finansowego… Otóż jestem jedną z tych słynnych ofiar „szybkich i tanich” kredytów. Zaczęło się od karty kredytowej na wymarzone buty, a później to już poszło jak z płatka.
Teraz jak tak sobie wszystko przypominam, to wiem, dlaczego to wszystko robiłam. Pochodzę z małego miasteczka pod Bydgoszczą. Moja mama wychowywała mnie samotnie, mogłyśmy tylko na siebie liczyć. Pracowała jako pielęgniarka i nie dość, że całe noce nie było jej w domu, to jeszcze nam się nie przelewało. Żyłyśmy od pierwszego do pierwszego, nie było mowy o żadnych frykasach i luksusach. Gdy byłam w ósmej klasie i wybierałam liceum postanowiłam sobie, że muszę pójść do najlepszej szkoły w BG, żeby później dostać się na studia, dobre studia i mieć inne życie niż ciągła mordęga mojej mamy. Nieraz wyobrażałam sobie, że kupuję jej jakąś drogą wycieczkę zagraniczną i wysyłam na dwutygodniowe wakacje do Egiptu… Szkoda, ze to marzenie do dzisiaj się nie spełniło. A mogło.
Gdy dostałam się na studia do Wrocławia, nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu. Od razu znalazłam pracę, mama z dziadkami trochę mi pomagali, ale i tak było mi ciężko. Znowu tak jak w liceum odstawałam od koleżanek, nie stać mnie było na ciuchy, kosmetyki, a co dopiero jakieś imprezy. Jednak to mnie hartowało, zmuszało do działania. Już na 4 roku zaczęłam pracować jako asystent w agencji reklamowej, szybko awansowałam. Ani się obejrzałam, a już mnie było stać na własne mieszkanie. I wtedy się zaczęło.
Gdy słyszałam o świetnych wakacjach przyjaciółek, na drugi dzień szłam do biura podróży i kupowałam wycieczkę. Gdy któraś z nich kupiła sobie drogie buty, ja przychodziłam z jeszcze droższą torebką. A niestety wisiał nade mną kredyt za mieszkanie i samochód terenowy. Gdy koledzy z pracy dziwili się jak to możliwe, że go kupiłam, to opowiadałam o bogatym ojcu-prawniku, który podarował mi go na urodziny. Wstydziłam się swojej biedy i tego, że w domu czasem brakowało na chleb. W tej elicie nie było miejsca dla takich jak ja „karerowiczów”, wszyscy obyci z luksusem, nie mogłam być gorsza.
A życie na poziomie kosztowało. Torebki, telefony, najnowszy laptop i coraz to nowe samochody pochłaniały mi ogromne pieniądze, tak że czasami ostatni tydzień miesiąca chodziłam głodna. Banki z chęcią dawały mi kredyty, bo zarabiałam dużo, ale nie na tyle dużo, żeby prowadzić życie milionerki. Funkcjonowałam ponad stan, szastając pieniędzmi na wakacjach z przyjaciółkami albo wydając imprezę urodzinową. Gdy brakowało mi gotówki na koncie, po prostu szłam do banku po kolejny kredyt. Albo spłacałam stary i brałam następny i tak w kółko. Lubiłam się czuć luksusowo, jeździć świetnym autem, kupować drogie ciuchy. Nawet jako pani dyrektor musiałam brać kredyty, bo na nic mi nie starczało.
Dzisiaj spłacam ogromny kredyt za dom, w którym mieszkam sama. Boję się o swoją przyszłość – nie mam żadnych oszczędności i mnóstwo kredytów do spłacenia, które pożerają mi prawie całą pensję. Czasami mam ochotę schować się, wyjechać na drugi koniec świata i już tu nie wracać.
Żałosna snobka…. Która myślała, że jak będzie udawać kogoś innego, będzie jej lepiej w życiu. A okazało się, że to wszystko szczęścia nie daje. Nieraz wracam pamięcią do tych wieczorków z mamą przy herbatce z malinami, kiedy moim jedynym zmartwieniem była klasówka na drugi dzień.
Teraz wiem, że moja mama dała mi wszystko, co najlepsze, ale niestety nasza sytuacja zaszczepiła we mnie jakieś cholerne poczucie niższości, które zmieniło całe moje życie. Nie wiem czy kiedykolwiek i jak wyjdę z kredytów, ale chyba muszę w końcu udać się na terapię… Bo sama tego nałogu nie przerwę.
Anna, 29”
Zobacz także:
Wasze listy: „Pochodzę z domu dziecka i się tego nie wstydzę!”
Marzena opisała wzruszającą historię swojej walki o szczęście i marzenia. Mimo że pochodzi z domu dziecka, dzisiaj ma kochającą rodzinę i pracę, w której się spełnia!
Wasze listy: „Gdzie się podziali polscy gentlemani?”
23-letnia Maja jest zniesmaczona zachowaniem polskich mężczyzn. Zastanawia się, gdzie się podziali gentlemani sprzed lat, którzy przepuszczali kobiety w drzwiach i dźwigali siatki z zakupami…