Witajcie,
pochodzę z Ukrainy, moja mama jest Polką i od 2 lat mieszkamy tutaj. Bardzo bym nie chciała zostać źle zrozumiana. Uwielbiam Polskę i cieszę się, że mogę tu być, ale czasami trzeba powiedzieć też coś niemiłego. Dobrzy z Was ludzie, ale zauważyłam ostatnio, że coraz bardziej nie lubicie obcych. Każdy kto nie jest stąd, staje się od razu podejrzany. Myślę, że to przez zamieszanie z uchodźcami. Ale uwierzcie mi - ja nie mam z nimi nic wspólnego! Jesteśmy bratnimi narodami i nic Wam z mojej strony przecież nie grozi. Musiałam się tu przenieść, bo w moim mieście zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Cały czas jest tam wojna. Może nie taka, jak wcześniej, ale w każdej chwili wszystko może wybuchnąć od nowa. Moja rodzina chciała spokoju i znalazła go tutaj.
Nie liczymy na to, że ktoś nam coś da. Na początku potrzebowaliśmy pomocy, ale mama szybko znalazła pracę, tata się poduczył języka i też ma zajęcie, ja chciałam studiować. Nie dostajemy już żadnych pieniędzy, żadnej jałmużny. Żyjemy całkiem normalnie i jesteśmy samodzielni. Ale wiecie co? Dla niektórych Polaków jesteśmy takimi samymi uchodźcami, jak muzułmanie. Nikogo nie interesuje, że my się aklimatyzujemy i nie chcemy zasiłków. Wszyscy mówimy po polsku. Są ludzie, którzy chętnie by się nas stąd pozbyli. Co ja zawiniłam?
Zobacz również: Najseksowniejsi UCHODŹCY: Czy przystojni muzułmanie zmiękczą Twoje serce?
fot. Thinkstock
Polacy mało wiedzą o takich ludziach, jak my. Im się wydaje, że ktoś z Polski nas tutaj ściągnął i teraz żyjemy za państwowe pieniądze. To w ogóle nie jest prawda. Tylko na początku była jakaś pomoc, bo dotarliśmy tu tylko z kilkoma walizkami. Trzeba było gdzieś zamieszkać, coś jeść, kupić ubranie, pouczyć się polskiego. Po pierwsze - to są grosze, a nie żadne luksusy. Po drugie - to nie trwa długo. Po trzecie - moi rodzice już normalnie pracują i płacą podatki, więc wreszcie oddadzą wszystko, co od Was dostaliśmy. Ja też, jak tylko skończę studia i zacznę zarabiać. Ale nie wiem czy mi się to uda, bo od niektórych słyszę, że nie powinnam tu być.
Na początku nie było problemu. Ludzie mi współczuli, że musiałam uciekać z ojczyzny i wszystko zaczynam od nowa. Pomagali, jak trzeba było coś załatwić, poprawiali błędy językowe, traktowali jak normalną koleżankę. Teraz jest inaczej, bo dopiero teraz stałam się obca. Gdzieś usłyszeli, że młodzi Ukraińcy są finansowani przez polski rząd i zabierają miejsca na uczelniach Polakom. Dlatego zaczynam czuć się jak intruz. Niedawno usłyszałam, że Was okradam i powinnam wracać do siebie.
fot. Thinkstock
Ale ja tutaj też jestem u siebie. To jest ojczyzna mojej mamy, więc moja w połowie też. Znam coraz lepiej język, kocham polską kulturę i chciałabym tu raczej zostać. Nie jest tak, że teraz żeruję i studiuję za Wasze pieniądze, żeby potem uciec. Jak będzie możliwość, to tutaj będę pracowała, żyła, założę rodzinę. Chcę być jedną z Was. Myślę, że nikomu miejsca na studiach nie zajęłam, bo z tego co wiem, to teraz i tak jest niż. Wszyscy chętni się dostaną. Teraz jest mniej polskich studentów, więc ci dodatkowi z Ukrainy pozwalają niektórym uczelniom w ogóle przetrwać. Jakbyśmy nie przyjechali, to niektóre kierunki byłyby zlikwidowane. Tak się przynajmniej opłaca je prowadzić. Szkoda, że nikt nie chce tego zrozumieć. To znaczy, może nie nikt, ale nie wszyscy.
Niektórym wmówiono, że Ukraińcy to wrogowie i jeszcze Was okradają. Przepraszam, ale ja nie biorę odpowiedzialności za historię i moich polityków. Cieszę się z każdego dnia w tym kraju. Zawsze będę wdzięczna za okazaną pomoc. Nie mam żadnych złych zamiarów. Dlatego proszę, nie mówcie, że jestem banderowcą i przybyłam tylko wykorzystać Polaków. Czuję się jedną z Was. Możliwe, że nawet dostanę obywatelstwo i wtedy też mnie nie będziecie akceptowali?
Zobacz również: Polka mieszkająca we Francji: „Żyję w sąsiedztwie uchodźców. Powiem Wam jedno: boję się”
fot. Thinkstock
Nikomu nie życzę tego, co my przeżyliśmy niedawno. Życie w kraju, gdzie jest wojna i nie wiesz, co się za chwilę stanie, to jest koszmar. Front się coraz bardziej do nas zbliżał. Trzeba było dużo odwagi, żeby tam być, a jeszcze więcej, żeby uciec z ojczyzny. To nie jest tak, że szukaliśmy okazji, by przedostać się na Zachód. Gdyby nie ta agresja, to bylibyśmy dalej u siebie. Źle nam nie było. Pozwólcie nam myśleć, że teraz tez jesteśmy u siebie. Moja mama Polka nie wzięła się znikąd. Urodziła się właśnie tu i jest dzieckiem tej ziemi. Ja jako córka mam w połowie polskie serce, a po czasie spędzonym tutaj to już prawie całe. Nigdy nie zapomnimy okazanego wsparcia i chcemy udowodnić, że warto nas było tu przygarnąć.
To prawda, że dostałam miejsce na studiach z jakiegoś przydziału dla osób w podobnej sytuacji. Nie płacę za nie i było mi łatwiej. Ale słabszym trzeba pomagać, żeby stanęli wreszcie na nogach. Chyba nie chcielibyście, żebym tu żyła z zasiłków i się nie rozwijała? Robię wszystko, żeby zasłużyć sobie na bycie w Polsce. Potrzebuję Waszego zrozumienia i akceptacji. Na pewno nie wytykania palcami i obrażania mnie. To się cały czas zdarza. Częściej, niż jeszcze rok temu. Rozumiem, że możecie się bać obcych, ale jaka ja obca? Sąsiedni kraj, córka Polki, niczym się od Was nie różnię. Nawet z katolickiej rodziny pochodzę.
fot. Thinkstock
Nie wiem tak naprawdę, skąd się wzięła taka wrogość. Czy musicie traktować wszystkich uchodźców tak samo? Nie widzicie, że my się różnimy od tych z daleka? Wyznajemy tę samą wiarę, mówimy w Waszym języku, kochamy Wasz kraj, chcemy tu być, uczymy się, zarabiamy i jesteśmy wdzięczni za pomoc. Jesteśmy przyjaciółmi, a nie intruzami. Bardzo bym chciała, żeby wszyscy tak na to patrzyli. Bo ze starszymi Polakami nie mam problemu - wszyscy są mili. Gorzej z młodszymi, którzy najbardziej się boją świata. Tak, jakby wszyscy obcy byli źli, bo nie są z Polski. Czy ja komuś coś złego zrobiłam? Cały czas mam rodzinę i przyjaciół na Ukrainie. Zawsze jak z nimi rozmawiam, to mówię, jak bardzo jesteśmy tu szczęśliwi. Złego słowa nie powiemy, bo czujemy się już tutejsi.
W tym liście trochę narzekam, ale on jest skierowany tylko do Polaków. Nigdy nikomu z zewnątrz nie przyznam się, że ktoś mnie tu obraża i każe wracać do siebie. Bardzo bym chciała czuć się tu potrzebna i lubiana. Ja i moja rodzina robimy wszystko, żeby tak było. Ale czy to w ogóle możliwe? Może niektórzy z Was po prostu nie lubią obcokrajowców, jacy by oni nie byli? To przykre, bo dla mnie to zawsze był kraj otwarty i przyjazny. Nie chcę zmieniać tej opinii.
Zobacz również: Odważny protest studentki
fot. Thinkstock
Naprawdę niektórzy by woleli, żebym żyła w miejscu ogarniętym wojną i martwiła się o każdy dzień? Dlaczego przeszkadza Wam, że znalazłam schronienie w Waszej ojczyźnie i traktuję ją jak swoją? Myślę, że na moim miejscu zrobilibyście podobnie. I też byście nie rozumieli wrogości. Nie czuję, że kogoś okradam i coś komuś zabieram. Po prostu staram się normalnie żyć.
Mam nadzieję, że nastawienie Polaków się zmieni. Mnie i moich rodaków nie musicie się bać. Jesteśmy przecież bardzo podobni. I my naprawdę doceniamy wsparcie, które od Was dostaliśmy. Ja z dumą mówię, że mieszkam i studiuję w Polsce. Każdemu powtarzam, że znalazłam tu nowy dom. Chcę być jedną z Was.
Pozwolicie mi?
Ksenia
(Korekta listu - redakcja)