LIST: „Udawałam ciążę i poronienie, żeby rodzina mnie bardziej pokochała”

Zuzanna od tego momentu jest o wiele lepiej traktowana. Plan idealny?
LIST: „Udawałam ciążę i poronienie, żeby rodzina mnie bardziej pokochała”
Fot. Thinkstock
13.07.2016

Przyznam się do czegoś, bo ciąży mi to bardzo, a nie mam komu powiedzieć. Wszyscy wokół są ofiarami mojego kłamstwa. Kto mnie zna, ten został wrobiony. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. To miała być sprawa tylko mojej najbliższej rodziny, a wiedzą już wszyscy. Sąsiedzi, ludzie w mojej miejscowości, nawet sprzedawczyni w sklepie patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Nie mam już na tym żadnej kontroli, a nie o to mi chodziło. W sumie nawet nie wiem o co. Chciałam być wreszcie zauważona. Żeby chociaż przez chwilę wszystko kręciło się wokół mnie. Brakowało mi tego przez wiele lat, bo chyba nie dawałam im powodów do zadowolenia ze mnie. Nic złego nie zrobiłam, ale po prostu nie umiałam ich zadowolić.

Rodzina miała wobec mnie konkretne plany, a ja ich nie spełniłam, więc w pewnym sensie mnie odrzucili. Żadnej kłótni nie było, cały czas są przy mnie, ale traktują jak trędowatą. Zaczęło się od matury, którą zdałam gorzej, niż chciałam. Potem nie udało mi się dostać na państwowe studia i przenieść się do miasta. Nie miałam też kandydata na męża, więc nie było wiadomo, co mam ze sobą zrobić. Wykształcenia nie zdobędę, pracy w okolicy nie ma, więc rodzice mnie skreślili. Bo jaka jest nadzieja dla kogoś takiego, jak ja? Nie pamiętam już kiedy wpadłam na pomysł z ciążą.

Zobacz również: Nikt nie wierzy, że są w ciąży! Gdzie podziały się ich brzuchy?

 

poronienie

fot. Thinkstock

Chyba oglądałam jakiś program telewizyjny, gdzie opowiadali podobne historie. Były tam młode dziewczyny, które marzyły o dziecku, ale poroniły. Jedne wpadły w depresję, inne zostały porzucone. Ogólnie tragedia. Patrzyłam na nie i chciało mi się płakać, tak bardzo im współczułam. Przeszło mi przez głowę, że przecież ja też tak mogę. Wymyślić podobną historię i przestać być zakałą rodziny. Wystarczy jedna dobra bajka i znowu wszyscy mnie pokochają. Zapomną o moich niepowodzeniach i nie będą już na mnie tak patrzeć. A patrzyli jak na osobę, która nie ma przyszłości i wszystko zepsuła. Dobijali mnie tym jeszcze bardziej i dlatego miałam 25 lat, mieszkałam z rodzicami i niczego nie osiągnęłam.

Sama dużo zawaliłam, ale ich stosunek do mnie jeszcze bardziej mnie pogrążył. Wcześniej jeszcze próbowałam coś zdziałać, ale powoli mi się odechciało. Nikt we mnie nie wierzył, więc jak sama mogłam wierzyć? Historia z ciążą wydawała mi się najlepsza w tej sytuacji. Wzbudzę ich litość i już nigdy nie powiedzą na mnie złego słowa. Nie będę ofiarą losu, której nic nie wyszło, ale niedoszłą matką w żałobie. Strasznie to brzmi, ale wtedy myślałam, że to najlepsze wyjście. Łatwo to zrobić. No i niestety zrobiłam.

poronienie

fot. Thinkstock

Nie wiedziałam tylko kiedy i z kim miałabym zajść w ciążę. Potrzebowałam kogoś, kto mógłby zniknąć z mojego życia, żeby rodzina nie mogła go odnaleźć. Wtedy wymyśliłam historię z dyskoteką, gdzie poznałam faceta z miasta. Przez jakiś czas się widywaliśmy poza domem, a nawet moją miejscowością, wszystko było fajnie, ale on mnie przypadkiem zapłodnił. Potem się okazało, że jego numer telefonu już nie działa, a tak w ogóle to przedstawił się fałszywym nazwiskiem. Zostałam sama z ogromnym problemem i nie jestem w stanie odszukać ojca. Brzmi strasznie, ale wcale mnie nie wytknęli palcami. Współczuli bardzo, a nawet trochę się cieszyli, że zostanę mamą. Akurat tego brakowało moim rodzicom, bo siostra jest już po trzydziestce i wcale o powiększeniu rodziny nie myśli.

Byłam pewna, że najpierw mnie wytkną, ale dla nich to był prezent! Nawet przez chwilę żałowałam, że to nie jest prawda. Oni naprawdę chcą zostać dziadkami. Co z tego, że ojciec miał pozostać anonimowy. Już wtedy podejście rodziny i innych osób się do mnie zmieniło. Nikt się niczego nie czepiał, bo kobiety w ciąży nie można denerwować. Poczułam się bardzo wyjątkowo. Wreszcie trzeba było przejść do dalszej części planu, bo udawanie ciąży bez brzucha długo nie może potrwać. Po jakimś miesiącu wstałam rano i stwierdziłam - dziś poronię. Nie wiedziałam tylko czy podołam aktorsko.

Zobacz również: 7 zdjęć, które każą Ci się zastanowić, czy naprawdę chcesz zostać matką

 

poronienie

fot. Thinkstock

Musiałam się bardzo wczuć i nawet doszło do tego, że przestałam ogarniać, co jest prawdą, a co moim kłamstwem. Wybiegłam zapłakana z łazienki i powiedziałam, że coś chlupnęło do muszli, a teraz jeszcze krwawię. Zgrało się to z miesiączką, więc idealnie. Nie przewidziałam tylko tego, że oni będą chcieli wezwać karetkę. Na szczęście udało się ich przekonać, że nic mi już nie grozi. Do szpitala zawiozła mnie siostra, która akurat wtedy była w domu. Wybłagałam ją, żeby czekała w samochodzie, bo nie chcę tego przeżywać razem z nią. Weszłam do środka i posiedziałam sobie w poczekalni. Wróciłam do auta i wyznałam najgorsze - już nie jestem w ciąży. Pochowałam swoje dziecko w kanalizacji. Ona wpadła w histerię i już nie mogła prowadzić. Przyjechał tata z kolegą kolejnym samochodem i wróciliśmy na dwa auta.

Od tego czasu już nie jestem zakałą rodziny. Wszyscy wokół mnie skaczą i bardzo uważają na to, co przy mnie mówią. Żadnego czepiania się mnie. Wszystko, co robię, jest najlepsze. Robią to z troski i może nawet nie zmienili o mnie zdania, ale ja odżyłam. Wreszcie czuję się kochana i potrzebna. Sprawa wyszła oczywiście poza nasz dom i dzisiaj już wszyscy wiedzą - straciłam ukochane dziecko i chodzę w żałobie. Sąsiedzi i znajomi są teraz niezwykle życzliwi. Jestem w centrum uwagi. Tylko nie wiem co dalej.

poronienie

fot. Thinkstock

Na razie cieszę się tym, co osiągnęłam, ale ile to jeszcze potrwa? Najpóźniej za rok zapomną i zaczną ode mnie wymagać. Mam już swoje lata, kandydata na męża nie ma, wykształcenia nie zdobyłam. Trochę naiwnie myślałam, że ta historia wszystko załatwi. Pojawiły się też wyrzuty sumienia, bo trudno żyje się w takim strasznym kłamstwie. To nie jest historia w stylu zgubiłam 50 zł reszty, przepraszam. Tu chodzi przecież o ludzie życie, którego wcale nie było. Są takie dni, że czuję się jak morderczyni, chociaż w sumie nikogo nie zabiłam.

Niby osiągnęłam swój cel. Zbliżyliśmy się do siebie, wszyscy są pozytywnie do mnie nastawieni i tak już chyba zostanie. Zawsze będą pamiętali o tym, co przeżyłam. Dwa razy się zastanowią, zanim coś przykrego do mnie powiedzą. Ale ja dalej nie wiem, co mam ze sobą zrobić.

Łatwo być taką ofiarą, ale gorzej coś zmienić. Siedzę na ich utrzymaniu i już trochę jest mi wstyd.

 

poronienie

fot. Thinkstock

Ogólnie nie jestem z siebie dumna. Niby coś tam się udało osiągnąć, bo wreszcie nie jestem traktowana jak jakiś wyrzutek. Ale za jaką cenę? Ta historia z nieznajomym, wpadka, ciąża, poronienie. To przeszło moje oczekiwania. Psychicznie jestem po tym przedstawieniu wrakiem. A co, jeśli kiedyś to się wydarzy naprawdę? Los mnie może tak za to wszystko ukarać. Kłamałaś, to teraz się przekonasz, jak to jest. Tego boję się najbardziej.

Dziecka w ogóle nie było, a ja czuję, jakbym naprawdę je skrzywdziła. Są momenty, że gubię się w kłamstwie i muszę chwilę pomyśleć, żeby sobie przypomnieć, co się wydarzyło, a co nie. Czasami w środku nocy się budzę i wydaje mi się, że poroniłam. Potem już nie śpię do rana.

Coś tam mi się udało w ten sposób uzyskać, ale za dużo to kosztowało. Nie polecam.

Zuzanna

Zobacz również: "Utraceni" - fotografie kobiety, która poroniła aż 10 razy!

Polecane wideo

Komentarze (16)
Ocena: 4.13 / 5
gość (Ocena: 1) 21.07.2016 11:34
Poronilam kilka dni temu źle to znoszę ! W życiu bym nie wpadła na tak głupi pomysł !! oby Twoje kłamstwo się nie obróciło wobec Ciebie i kiedyś jak naprawdę zajdziesz w ciążę żebyś nie poroniła !!!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 18.07.2016 00:56
Poroniłam 4 razy i stwierdzam, że obrzydliwy jest ten wymyślony w redakcji list. Nie płakałam, nie przeżywałam tego jakoś przesadnie, ale ogarnijcie się trochę.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.07.2016 16:12
Myślę, że powinnaś skonsultować się z psychologiem. To nie złośliwość i nie potepiam Cię za to co zrobiłaś. Po prostu on może Ci pomóc podnieść się po tym wszystkim.
odpowiedz
Kam (Ocena: 3) 16.07.2016 11:34
Głupota . Karasz innych za swoje lenistwo i brak ambicji. Okej, rodzina mogłaby gdzieś tam bardziej Cię wspierać ale rany boskie, czy na prawdę by cokolwiek Ci wyszło potrzebujesz kogoś kto Cię będzie głaskał i mówił " dobrze robisz " etc? Powinnaś w nosie mieć i robić swoje . Przyłożyć się A nie usprawiedliwiać się brakiem wsparcia. Teraz oczywiście spotkam się z krytyką bo przecież jesteś ofiarą i to takie smutne ale takie życie .
zobacz odpowiedzi (1)
Maria (Ocena: 5) 13.07.2016 23:31
A mnie jedna myśl rodzi się w głowie: jak bardzo młodzież jest teraz samotna... Rodzice nieobecni ciałem, duchem. Brak prawdziwych przyjaciół. Każdy zajęty sobą, skupiony na swoim życiu, klapki na oczach. I dzieją się takie historie, bo samotna dziewczyna z desperacji zrobi wiele. Mnie jest Zuzanny przede wszystkim żal. Jej rodziny - również serdecznie mi szkoda, ale jej samej najbardziej. Nie rzucę na nią kamieniem, bo nikt nie wie, jak się żyło w jej skórze zanim zrobiła to, co zrobiła. A że zrobiła bardzo, bardzo źle - to bez wątpienia. Nie jest bynajmniej przykładem dla nikogo. Ale refleksja pozostaje: samotność młodych w wielkim, ultra-nowoczesnym świecie osłabionych więzi międzyludzkich. Szkoda, ze dziewczyna nie szukała otuchy w Bogu - wiara ratuje niejednego przed głupią decyzją.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie