Przyznam szczerze, że zawsze śmieszyły mnie podobne dylematy. Niektóre kobiety traktują wesele jako najważniejsze wydarzenie w życiu. Przez długie miesiące szukają odpowiedniej kreacji, radzą się koleżanek albo proszę o opinię w Internecie. To nic, że każda z jest jest jednym ze 100, 200 albo jeszcze więcej gości i mało kogo interesuje, co mamy na sobie.
Przekonałam się na własnej skórze, że chyba jednak interesuje. Sukienkę wybrałam sama, bo jest w moim stylu, nie kosztowała jakoś strasznie dużo, dobrze się w niej czułam i nie przypominała tych wszystkich cukierkowych kiecek, które widuje się na takich imprezach. Zobaczyłam, przymierzyłam i kupiłam. Potem założyłam i miałam zamiar dobrze się bawić.
To niestety nie było do końca możliwe, bo szybko usłyszałam za swoimi plecami szepty. Później moi krytycy nabrali odwagi i mówili wprost, że ubrałam się niestosownie.
Zobacz również: Dylemat Oli: „Proszę o radę. Czy świadkowej wypada założyć taką sukienkę na ślub i wesele?”
źródło: H&M (hm.com)
Wybrałam sukienkę z sieciówki. Może niezbyt oczywistą, jeśli chodzi o formę i kolor, ale nie widzę w niej niczego szokującego. Kończy się tuż przed kolanem, nie ma głębokiego dekoltu, ani nie odsłania całych pleców. Nic mi spod niej nie wystawało i przeglądając się w lustrze myślałam, że wyglądam jak najbardziej stosownie do okazji. Wyszło na to, że się pomyliłam.
Kosztowała niewiele ponad 100 zł, a moim zdaniem wygląda na znacznie droższą. Jest stylowa i nie każda kobieta by ją założyła, ale ja czułam się w niej bardzo dobrze. Uważałam, że jest wystarczająco elegancka. I najważniejsze - nie kojarzy mi się z cukierkową suknią balową, bo takiego stylu zwyczajnie nie znoszę.
No, ale co ja tam wiem. Więksi znawcy uznali, że to jednak z mojej strony nietakt. Nie dostrzegli żadnych zalet tej kreacji, a wady wytykali coraz bardziej odważnie.
Zobacz również: Wszyscy zachwycają się tą panną młodą. Wygląda jak milion dolarów, a na suknię wydała tylko...
źródło: H&M (hm.com)
Już pominę szczegóły, kto i w jaki sposób mnie skrytykował. Skupię się raczej na meritum, czyli co niby z tą sukienką jest nie tak:
- nie wygląda wystarczająco elegancko,
- jest za krótka,
- czarny kolor nie pasuje do okazji,
- falbany wokół rękawów wyglądają dziwnie,
- deformuje sylwetkę,
- to sukienka do chodzenia po mieście, a nie na bal,
- można ją założyć raczej na stypę,
- jest za mało kobieca.
I mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Wyszło na to, że popełniłam gigantyczną gafę, powinni mnie wyrzucić z wesela, a najlepiej jeszcze wymazać ze zdjęć i wyciąć z filmu. Naprawdę nie zależało mi na takim skandalu, bo to nie jest w mojej naturze.
Zobacz również: Będziecie pod wrażeniem weselnej kreacji Pauliny Krupińskiej (FOTO)
źródło: H&M (hm.com)
Teraz pytanie do Was - czy tylko ja nie widzę w niej niczego niestosownego? A może te oceny są zbyt krzywdzące? Do głowy by mi nie przyszło, żeby krytykować stroje innych kobiet. Wiadomo, swoje zdanie mam, ale nie wywlekam tego na światło dzienne. Mnie np. przeszkadzają zbyt krótkie sukienki, wystające staniki, fluorescencyjne kolory i zbyt wysokie szpilki. Widziałam kilka dziewczyn ubranych w ten sposób.
Wychodzi na to, że powinnam spalić tę sukienkę, bo to przez nią zaliczyłam najbardziej kompromitującą wpadkę w życiu. Choć sama wcale tak nie uważam. Z ciekawości zapytałam pannę młodą (moją kuzynkę), czy coś jest nie tak z moją stylizacją. Stwierdziła, że jest oryginalna i bardzo do mnie pasuje.
Już nic z tego nie rozumiem…
Odeta