Piszę do Was, bo już nie daję sobie rady. Mam problem z moim chłopakiem, który w ogóle nie jest dyskretny. Opowiada obcemu człowiekowi o wszystkim, co nas dotyczy. Mnie o zdanie nie pyta, bo to podobno dotyczy to tylko jego. Przecież to nieprawda - spowiadanie się z seksu, kiedy wszyscy wiedzą z kim jest, to mówienie wprost o mnie!
Związałam się z człowiekiem, który wydawał się całkiem zwyczajny. Bez żadnych przegięć w jakąkolwiek stronę. Spokojny, ale bez przesady. Potrafi pokazać charakter, ale też nie przekracza w tym granic. Przez kilka pierwszych tygodni nie potrafiłam go do końca rozgryźć, ale kręciła mnie ta tajemnica. Wreszcie wyszło na jaw, że jest bardzo religijny.
Czy się tego przestraszyłam? Wręcz przeciwnie. Zaimponowało mi to, chociaż sama jestem na bakier z tymi sprawami. Cieszyłam się, że trafiłam na kogoś z zasadami i mogę być pewna jego uczuć.
Zobacz również: REPORTAŻ: Ksiądz zadał mi w czasie spowiedzi bardzo niedyskretne pytanie...
fot. Thinkstock
Do tej pory się to nie zmieniło, a jesteśmy ze sobą 1,5 roku. Ten człowiek to anioł, który nie kłamie, niczego nie ukrywa i na pewno nie szuka żadnych okazji. Jest ze mną, uważa mnie za ideał i chciałby się nawet ze mną ożenić. Z boku wygląda to jak sielanka i w 99 procentach tak właśnie jest. Nie mogę na niego narzekać. Poza jednym drobnym szczegółem, który doprowadza mnie do szału.
Ze względu na tą jego religijność, on bardzo poważnie podchodzi do tego, co jest grzechem, a co nie. Między innymi dlatego jeszcze ze sobą nie mieszkamy. Mieliśmy taką możliwość, ale podziękował. Nawet mi to zaimponowało, bo mało kto ma takie twarde zasady. Ale to nie koniec zmartwień.
Problemem jest seks, który oczywiście w naszym związku jest, ale w sumie… rujnuje relacje między nami. A powinno być przecież na odwrót.
fot. Thinkstock
Wszystko rozbija się o to, że on ma wyrzuty sumienia po każdej wspólnej nocy. A raczej dniu, bo nie sypiamy u siebie. W zachowywaniu pozorów on jest mistrzem i pewnie jego rodzina myśli, że jest prawiczkiem. Po wszystkim jest przybity. Twierdzi, że nie powinien, złamał ważną zasadę, źle mu z tym. Wyobraźcie sobie, jak ja się wtedy czuję. Mówi, że jestem cudowna, ale żałuje seksu ze mną. O czymś takim maży każda dziewczyna!
Domyślcie się, jaką mam wtedy minę. On mnie przepraszam, bo to nie moja wina. Mnie nic nie brakuje, tylko to kwestia religii. Tak czy owak, robi się niefajnie. Potem znowu dochodzi do tego samego, on jakoś nie potrafi się powstrzymać i kolejne wyrzuty sumienia. Zachowuje się jak alkoholik, który nie może, a pije. I żałuje.
Ale to nie wszystko, bo w naszym życiu jest także trzecia osoba. To ksiądz, któremu się z tego wszystkiego zwierza. Myślę, że ze szczegółami.
Zobacz również: Dlaczego POWINNAŚ zdecydować się na seks na pierwszej randce?
fot. Thinkstock
Z jednej strony go rozumiem, bo jak katolik źle postąpi, to powinien się wyspowiadać. On uważa, że seks pozamałżeński jest zły, więc biegnie do konfesjonału. Niby obiecuje poprawę, ale potem znowu wraca. Nie wiem, co ten ksiądz sobie o nim myśli, ale przez ten czas zdążył się już nasłuchać. Chłopak przyznał, że mówi mu o wszystkim, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Tylko dzięki temu jest podobno w stanie „normalnie funkcjonować”.
Nie wiem czy to do końca normalne, żeby komuś opowiadać takie rzeczy. Ten duchowny wie dokładnie, jak często się kochamy i że używamy prezerwatyw. Może bym się tak tym nie przejmowała, gdyby nie to, że ja go znam. Mieszkamy na jednym osiedlu, on kiedyś mnie uczył, jego też. W tym roku nawet był u mnie z kolędą. Czasami spotykamy go gdzieś przypadkiem.
Kiedy chłopak się spowiada, to przy okazji spowiada też mnie. Wbrew mojej woli, bo ja nie czuję potrzeby się tak zwierzać.
fot. Thinkstock
Trudno mi potem go spotykać, bo nie wiem jak mam się zachować. W oczy nawet nie spojrzę, tylko szeptem „niech będzie pochwalony” i uciekam. Krępuje mnie to, że jakiś obcy facet (co z tego, że ksiądz) wie o moim życiu seksualnym praktycznie WSZYSTKO. Tym bardziej, że to nie jest jakiś starzec, ale młodziutki mężczyzna. Myślę, że ma maksymalnie 35 lat. Chyba mniej bym się wstydziła jakiegoś dziadka.
Mówię o tym chłopakowi, on mnie przeprasza, ale podobno nic nie jest w stanie zrobić. To jest jego spowiednik. A skoro ciągle grzeszy, to musi tak do niego biegać. Jedynym wyjściem jest ślub, bo wtedy już nie będzie musiał opowiadać o szczegółach z sypialni. Jakoś mu w to nie wierzę.
Po pierwsze - za wcześnie na małżeństwo, a po drugie - nie chcę mieć teraz dzieci. Z prezerwatyw nie zrezygnowalibyśmy nawet po ślubie i dalej by miał pretekst do spowiedzi.
fot. Thinkstock
Pewnie myślicie sobie, to co ja. Co z niego za katolik, skoro obiecuje poprawę i ciągle robi to samo. Jakim cudem godzi się na antykoncepcję itd. Ja też tego do końca nie rozumiem. Myślę, że on nawet nie jest jakoś strasznie wierzący. Ale ma w sobie ogromne poczucie winy, bo tak został wychowany przez rodziców. Jak wbija się człowiekowi do głowy od maleńkiego, że coś jest złe, to trudno to zignorować.
Czuję się z tym wszystkim coraz gorzej. Czy to takie dziwne, że chciałabym zachować intymne sprawy tylko dla siebie? Czasami wydaje mi się, że kiedy to robimy, to ten ksiądz stoi gdzieś obok i patrzy. W sumie tak jest, bo maksymalnie dzień później i tak o wszystkim wie.
To nie jest normalne! Mam go postraszyć, że odejdę?
Zuzanna
Zobacz również: Powody, dla których warto umawiać się z "dobrym chłopcem"