Odpowiedź na wtorkowy list Karoliny, która nie potrafi już przyjaźnić się ze swoją najlepszą koleżanką z dawnych lat. Podczas gdy ona leczy złamane serce, szuka pracy i miłości, tamta robi karierę i planuje ślub z bogatym biznesmanem.
Droga Karolino,
Przeczytałam we wtorek Twój list i szczerze Ci się dziwię. Po pierwsze, nie rozumiem, o co tak naprawdę masz żal do losu? Jesteś zdrowa, dostałaś się na dobre studia, mogłaś tak naprawdę wszystko. Niestety, nie udało się, zwariowałaś z miłości i teraz jesteś samotną matką. Nie potępiam Cię za to, bo dla prawdziwej miłości można zrobić naprawdę wiele… Jednak nie obarczaj „losu”, jak to nazywasz, za swoje niepowodzenia. Bo to, jak potoczyło się Twoja życie to akurat tylko suma Twoich decyzji. Mogłaś nie rzucać studiów albo przejść na zaoczne, pogodzić naukę z macierzyństwem, może nawet z pracą. Wielu takim dziewczynom jak Ty się udało, a dzisiaj nie czerwienieją z zazdrości na widok nowych szpilek koleżanki, które kosztowały tyle ile one musiały wydać na wózek dla dziecka.
Normalnie nigdy nie zabrałabym głosu w takiej dyskusji, bo to nie w moim stylu, ale Twój list aż kipi zawiścią. Powiem Ci, że tu już nie ma miejsca na przyjaźń, bo Ty Kasi po prostu nienawidzisz. Jestem pewna, że cieszyłabyś się, gdyby powinęła się jej noga.
Ja wiem, jak to wygląda z drugiej strony. Przyznaję – pochodzę z biednej rodziny ze wschodu Polski. Nigdy nam się nie przelewało, brakowało na wszystko, a już na pewno na nowe dżinsy dla najmłodszej z czworga rodzeństwa, która musiała chodzić w obdartych spodniach po starszych siostrach. To ja. Założę się, że miałam gorszy start niż Ty – miałam tylko zapał. Gdy po maturze dostałam się na wymarzone studiaw, wyjechałam zbierać truskawki do Holandii. Później przez 5 lat co roku wyjeżdżałam sobie dorobić jako sprzątaczka, kelnerka, opiekunka do dzieci. A w roku akademickim ciągnęłam 2 kierunki, robiłam staże, praktyki. Dzisiaj mam 30 lat, świetną pracę i „bajkowe życie w Warszawie”. Tak, wyobrażaj sobie, że to wygląda jak na filmach. Ale muszę Cię rozczarować – nawet jeśli nosimy superszpilki, to pod koniec dnia wychodzimy z biura z zapuchniętymi oczami, rozmazanym makijażem i w pogniecionej koszuli. Tak wygląda właśnie nasze życie.
Mimo to, nie żałuję. Za trzy, góra cztery lata awansuję, dostanę stanowisko, które nie będzie wymagało aż tak dużego poświęcenia czasowego, raczej nadzoru pracy innych. Ale na to wszystko ostro sobie zapracowałam – lata wyrzeczeń, latania między studiami a pracą i kursem języka hiszpańskiego, o imprezach nie mogło być mowy. Dzisiaj mogę sobie pozwolić na wiele fajnych rzeczy, mogę podróżować, świat stoi przede mną otworem. Bo gdy Ty miałaś czas na miłostki, ja musiałam ciężko harować.
Pamiętaj, każdy jest kowalem swojego losu. To obrzydliwe, że zazdrościsz własnej przyjaciółce, dlatego lepiej zakończ tę znajomość. Ja czuję, że mi też zazdroszczą koleżanki z dzieciństwa – te, z którymi biegałam po podwórku w najbrzydszej sukience. Dzisiaj one rodzą trzecie dziecko, znoszą humory podchmielonego męża i modlą się o jakąkolwiek pracę. Ale to są tylko koleżanki, a Ty mówisz o przyjaźni?! O przyjaciółce, która powinna być jak siostra?!
Dam Ci tylko na koniec dobrą radę – jeśli czegoś nie zmienisz w swoim życiu, staniesz się sfrustrowaną, zgorzkniałą babą z kompleksami. Postaw wszystko na jedną kartę, bo do odważnych świat należy, a Ty jesteś jeszcze młoda i naprawdę wiele może się zdarzyć…
Olga
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także: