Nie wiem czy szukam tu rady. Chyba już się zdecydowałam. Chciałabym to po prostu z siebie wyrzucić, bo takie myślenie nie jest zbyt popularne. Nie rozumiem dlaczego. W Polsce panuje straszny kult rodziny jako sielanki w układzie mama, tata, dzieci, pies albo kot. Wszyscy razem, wspólnie jedzący obiadki i noszący to samo nazwisko. Zupełnie tak, jakby inne możliwości nie istniały.
A przecież są tysiące samotnych matek. Nawet w takim kraju żyją pary homo wychowujące dzieci jednego z partnerów. Albo samotni ojcowie. Ich się wytyka albo współczuje. Też nie wiem czemu. Jeśli życie tak się ułoży, to przecież nie ma tragedii. Jesteśmy wystarczająco silni, żeby dać sobie radę w pojedynkę. Ja nie marzę o „pełnej rodzinie”. Wystarczy, że doczekam się potomstwa.
Nie spotkałam jeszcze materiału na idealnego męża i ojca, więc wystarczy, żeby mnie ktoś zapłodnił i… spadał.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Ile pieniędzy musisz wydać, by być dobrą matką?
fot. Thinkstock
Taka jest brutalna prawda, która w Polsce może wywołać sensację i oburzenie. Lubimy się babrać w sprawach innych i na wszystko mamy gotowe rozwiązanie. Ma być tak, jak my chcemy, bo inaczej będzie źle. Jak rodzina, to po bożemu. Ale w sumie po co? Skoro jestem gotowa do roli matki, ale nie mam obok siebie wspaniałego mężczyzny, to naprawdę mam zrezygnować? Wiem, że dam sobie radę sama.
Prawda jest taka, że potrzebuję tylko nasienia i jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi - dam się zapłodnić byle komu. Moim celem jest ciąża i dziecko, a nie zakładanie rodziny. Sama ją sobie stworzę i nikt mi do tego potrzebny nie jest. Oczywiście poza pociechą. Jestem kobietą prawie samowystarczalną.
Tragedii nie będzie. Niektórzy zostają samotnymi rodzicami przypadkiem, a ja z premedytacją. Efekt i tak jest taki sam.
fot. Thinkstock
Bo czym się różni sytuacja, kiedy kobieta zostaje porzucona w ciąży albo zdradzona tuż po porodzie? Może taka, że ja uniknę koszmarnego rozczarowania i nie będę cierpiała. Wolę od razu postawić sprawę jasno - potrzebuję twojego materiału genetycznego i niczego więcej. Nie będę cię ścigała, nie chcę alimentów, ani twojego wkładu w wychowanie. Wyświadcz mi przysługę i zapomnijmy o sobie.
Oczywiście nikomu tego głośno nie powiem, bo i tak będą się bali. Wezmą mnie za wariatkę. Żaden facet przy zdrowych zmysłach nie zapłodni przypadkowej kobiety, bo będzie musiał się liczyć z tym, że kiedyś przyjdzie mu za to zapłacić. Chcę to zrobić przypadkiem i bez zdradzania swoich planów.
Pragnę zostać mamą, a nie żoną. Mam prawo?
Zobacz również: Młoda mama ujawnia: 20 okropnych rzeczy, które czekają Cię już po porodzie
fot. Thinkstock
Muszę przyznać, że zraziłam się trochę do mężczyzn, ale to nie jest żadna głęboka trauma. Nie przekreślam ich wszystkich. Po prostu za długo szukam, żeby naiwnie wierzyć, że nagle ósmy cud świata stanie przede mną. Mam 29 lat i niby jestem jeszcze młoda, ale biologicznie już nie pierwszej świeżości. Wszyscy lekarze twierdzą, że to ostatni moment na w pełni bezpieczną ciążę i zdrowy poród. Ile ja mam jeszcze czekać? Skoro nikogo nawet nie mam na horyzoncie, to zejdzie jeszcze przynajmniej kilka lat.
Nie mam tyle czasu. Ciąża po trzydziestce, a już na pewno w okolicach czterdziestki, to nic fajnego. Sporo możliwych komplikacji, w tym także dla dziecka. Chcę mieć wystarczająco dużo siły, żeby podołać tej roli. I zrobię wszystko, żeby moje maleństwo prawidłowo się rozwijało. Uważam, że to jest najlepszy moment.
Naprawdę jestem zdania, że potrzebuję faceta tylko do zasiania ziarna. Plony zbiorę sama.
fot. Thinkstock
Plan jest prosty i pewnie szokujący, ale nie dla mnie. Chcę się do kogoś zbliżyć, zrobić to choćby na pierwszej randce i czekać na efekty. „Dawca” może być pewien, że nie będę go nigdy szukała, ani niepokoiła informacjami o ciąży. Pan zrobi swoje i przepadnie na zawsze. Będę samotną mamą z wyboru. Ale w przeciwieństwie do tych przypadkowych - szczęśliwą. Bo to nie będzie dzieło przypadku, ale przemyślany plan.
Może na prawdziwą miłość przyjdzie jeszcze kiedyś pora. Może nie. Tego nie wiem. Ale dziecko chcę mieć jak najszybciej. Jeśli ktoś mnie pokocha, to jego obecność nie będzie przeszkodą. Jasne, fajnie gdyby miało tatusia od razu, ale to nie jest takie proste. Myślę, że go zastąpię. Potrafię być delikatna i zwiewna jak kobieta, ale też twarda i zdeterminowana.
Będę pierwszą samotną matką, której nie trzeba będzie współczuć.
fot. Thinkstock
Chyba, że na początku, bo oczywiście będę musiała udawać zdruzgotaną. Zrobiłam głupotę, wpadłam przypadkiem i nawet nie wiem czemu. Jaka ja biedna i nieszczęśliwa. Żadnych perspektyw. Ale w głębi duszy będę się śmiała, bo wreszcie dopnę swego. Myślę, że ten uśmiech pozostanie ze mną na zawsze, chociaż niektórzy będą się nade mną użalać. Pokażę wszystkim, że bycie samotnym rodzicem to nie dramat.
Tylko mi nie mówcie, że mi się odwidzi i pożałuję. Niby czego? Chcę być mamą jak mało kto. A że nie mam z kim, to trzeba podejść do tematu nietypowo. Ja już kocham to dziecko. Wykorzystam teraz każdą okazję, żeby mogło się pojawić na świecie.
I w czym to niby gorsze od zostania porzuconą? Przynajmniej zrobię to na swoich warunkach.
Renata
Zobacz również: 9 powodów, dla których samotne mamy są najlepsze na świecie