Wiem, że ten temat wzbudza emocje. W końcu pieniądze to nie wszystko, wesele nie jest po to, żeby się zwróciło, a darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. To wszystko prawda. Nie byłam jedną z tych panien młodych, które przed ślubem obliczają ile na tej imprezie zarobi. Choć przyznam, że jakieś oczekiwania miałam. Nic konkretnego. Po prostu wierzyłam, że trochę się odbiję finansowo, bo wiadomo że goście przyniosą koperty.
Przeliczyłam się bardzo. Wesele nadal uważam za najpiękniejsze wydarzenie w moim życiu, ale niesmak pozostał. Nie chodzi mi o czyjeś skąpstwo, bo od każdego coś dostaliśmy. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie nie rozumieją, co się do nich mówi. Na zaproszeniu było jak byk napisane, że dziękujemy za upominki rzeczowe. Spotkałam się z tym wielokrotnie, więc to raczej norma.
W takich sytuacjach zawsze zabierałam ze sobą banknot, albo kilka, i było OK. Liczyłam na to samo…
Zobacz również: Goście weselni zepsuli mój ślub: Pili na umór, dali puste koperty, kradli jedzenie ze stołu (Historie prawdziwe)
fot. Thinkstock
Może wyglądam na bogaczkę i ludziom było głupio dawać mi gotówkę? Śmieję się, ale tak to wygląda. Tylko problem w tym, że na wesele zaprosiliśmy samych bliskich nam ludzi, którzy znają naszą sytuację. Jesteśmy młodą parą na dorobku, a nie milionerami. Mamy stary samochód i zaczynamy remont mieszkania po jego babci. Pracujemy, ale na pewno nie na stanowiskach dyrektorskich. Każdy grosz się przyda. Zwłaszcza, kiedy trzeba było sporo dorzucić do organizacji tej zabawy.
W przeciwieństwie do niektórych, my nie dostaliśmy wszystkiego na tacy. Nasi rodzice nie śpią na pieniądzach, żeby mogli nam to sfinansować w całości. Jasne, że pomogli, ale w miarę swoich możliwości. Reszta wymagała wydania prawie wszystkich oszczędności + zapożyczenia się. Na szczęście nie w żadnym banku, tylko u znajomych, ale oddać trzeba. Tak - myślałam, że pieniądze z kopert w tym pomogą.
Nie - nie pomogły, bo było ich zdecydowanie mniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Za to mamy całą stertę niepotrzebnych rzeczy. Przepraszam, że tak mówię, ale zbędnych i ohydnych szpargałów.
Zobacz również: „To pieniądze wyrzucone w błoto!”. Wiemy, których wydatków na wesele najbardziej żałują nowożeńcy
fot. Thinkstock
Dlaczego tak się stało - nie wiem. Pierwszy raz słyszę o takiej sytuacji, a znam wiele młodych małżeństw. Nawet w mojej rodzinie było kilka ślubów i zawsze wręczano tylko koperty. Wiem, bo obserwowałam składanie życzeń przed kościołem i coś bym zauważyła. Nasz świadek musiał podjechać dużym samochodem pod same drzwi, bo gdzieś trzeba było upchnąć te wszystkie paczki. Mniej więcej połowa gości uszczęśliwiła nas w ten sposób. W środku było takie badziewie, że głowa mała.
Doceniam gest, dziękuję za pamięć i w ogóle, ale trudno to inaczej nazwać. Nigdy bym nie wpadła na pomysł, żeby komuś dać coś takiego. Tym bardziej na ślub. Nie wymienię wszystkiego. Myślę, że kilka przykładów wystarczy. Dzień po weselu zaczęliśmy rozpakowywać i znaleźliśmy: zestaw desek do krojenia, mopa obrotowego, budzik, najtańszą pościel z kory, ogromną solniczkę i pieprzniczkę, stojak na wino (oboje nie lubimy tego trunku), kilka „śmiesznych” gadżetów ślubnych, oczywiście zastawę (czarną!) i tak dalej.
Naprawdę? Aż zwątpiłam. Przy każdym kolejnym pudełku modliłam się, żeby to było coś fajnego. Nie wiem po co kupować takie rzeczy bez konsultacji. Gdybyśmy chcieli urządzać mieszkanie, to napisalibyśmy o tym wprost na zaproszeniu.
Zobacz również: Wieczór panieński - pomysły na prezent dla Panny Młodej!
fot. Thinkstock
Nie liczyłam ile oczekuję dostać pieniędzy, bo naprawdę nie o to chodziło. Ale i tak się zawiodłam, bo jest tego bardzo niewiele. Spłacę jedną znajomą i w sumie tyle. Dobrze, że przynajmniej mam tego obrotowego mopa, to będę mogła wytrzeć łzy rozczarowania… Mnie by było wstyd coś takiego wręczyć. Ale ja to ja - inni nie mieli oporów. Tylko po co? Naprawdę wolałabym dostać 100 zł w gotówce, niż rzecz, która wyląduje w piwnicy albo nawet na śmietniku. Przynajmniej byłby z tego jakiś pożytek.
Podejrzewam, że mogę zostać źle zrozumiana. Ja nikomu nie odmawiam dobrych intencji. Dziękuję za każdy upominek, nawet jeśli nie przypadł mi do gustu. Próbuję tylko zrozumieć, czym się kierują tacy ludzie. Na zaproszeniu jak byk, że mile widziana kasa, a tu bach - sprzęt do zmywania podłóg i solniczka, którą mogłabym kogoś zabić. Zero zdrowego rozsądku i klasy.
Także na weselu się nie wzbogaciłam, a wręcz jestem na minusie. Nie polecam nastawiać się na zwrot inwestycji, bo widzicie jak to bywa…
Ula