Witam kochana Redakcjo!
Po przeczytaniu artykułu `Spowiedź grubaski` (Zobacz tutaj: EXCLUSIVE: Spowiedź grubaski) puściły mi nerwy, więc postanowiłam napisać do Was i mam nadzieję, że przekażecie moją wiadomość Alicji albo opublikujecie ją na Papilocie.
Krew mnie zalewa, czytając i słuchając tego typu wypowiedzi, kiedy to grube osoby obwiniają wszystkich wokół o to, jak wyglądają. Owszem, zgodzę się, że w pierwszych latach życia za nasze nawyki żywieniowe są odpowiedzialni rodzice i nie ma czego ukrywać - w Polsce te nawyki są karygodne: tłusty schabowy, góra ziemniaków polanych tłuszczykiem i marny kawałek pomidora ze śmietaną.
Uważam jednak, że w pewnym wieku dzieciaki zaczynają być świadome swojego ciała i mając przykładowo te 13 lat są w stanie rozróżnić, co jest zdrowe, a czego się wystrzegać. Mało tego, mając te 15 lat, możemy sami decydować, co chcemy jeść, a czego nie i sami przygotować sobie posiłek albo porozmawiać szczerze z rodziną. Zamiast tego strzelamy karabinem wyrzutów we wszystkich wokół z pretensją, że jesteśmy „grubymi świniami”.
Dlaczego mnie to tak bulwersuje? Dlatego, że sama byłam takim dzieckiem. Od najmłodszych lat byłam skazana na nadwagę z kilku powodów - złe nawyki, niedoczynność tarczycy i byłam obciążona genetycznie skłonnościami do nadwagi. Przeszłam przez to samo piekło w podstawówce i gimnazjum. Miałam 15 lat, kiedy wpędziłam się w ślepy zaułek, podobnie jak Alicja - nie jadłam nic, a na domiar złego potrafiłam iść z przyjaciółkami na imprezę, upić się do nieprzytomności i to „nic” dodatkowo zwrócić. Częściowo przez takie wypady, częściowo przez dorastanie, wyrosłam z tej okropnej nadwagi, ale nadał byłam „kupą tłuszczu”.
Niedawno, bo zaledwie rok temu doszłam do wniosku: koniec z tym, nie tędy droga, czas coś ze sobą zrobić. Zaczęłam jeść zdrowo, pokochałam ćwiczenia, a przede wszystkim zrozumiałam najważniejszą w życiu rzecz, że to ja jestem kowalem własnego losu i nikt nie zrobi za mnie niczego, że niemożliwe nie istnieje. To prawda.
Dziewczyno! Poszukaj w Internecie historii dziewczyn, które z grubasów stały się królowymi fitnessu. Są miliony osób, które podwójny podbródek i wielki bęben zamieniły na kaloryfer.
Można być szczupłym, pięknym, być „fit”. Jest tylko jeden problem - trzeba ruszyć cztery litery z krzesła i przekonać się, czym naprawdę jest ciężka, systematyczna praca nad sobą. Oczywiście łatwiej jest narzekać, kłamać, że pogodziło się ze swoją tuszą i rzucać oskarżeniami w niewłaściwego faceta, rodziców, bezlitosnych rówieśników, czyż nie?
Zrozumcie dziewczyny - życie, zdrowie i ciało macie jedno i tylko od Was zależy, jak będą one wyglądały. Zamiast płakać nad sobą, trzeba ruszyć się w końcu do roboty, bo prawda jest taka, że gruby człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy, choćby nie wiem jak mocno oszukiwał sam siebie i wierzył we własne kłamstwa. To jest udowodnione naukowo i takie jest bezlitosne prawo natury.
Kasia