Uważam się za osobę bardzo otwartą na świat i ludzi. Nie lubię uprzedzeń i każdego najpierw muszę poznać, zanim go ocenię. Co mi po opiniach innych albo stereotypach? Ludzie są różni. Czasem trafi się czarna owca, a czasami wyjątek od reguły. Tym razem sytuacja jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony jest ktoś, kto wydaje mi się wspaniały, ale z drugiej - pojawiła się obawa, że wcale tak nie musi być do końca.
Adama poznałam przez zupełny przypadek. Nie na uczelni, nie przez znajomych, nie w pracy. Kilka miesięcy temu jechaliśmy razem pociągiem do innego miasta i trafiliśmy do jednego przedziału. On pomógł mi podnieść walizkę, zamieniliśmy kilka słów, wymieniliśmy się kontaktami i tak jakoś machina ruszyła. Najpierw do siebie pisaliśmy, potem telefony, wreszcie się spotkaliśmy. I tak spotykamy się od tego czasu. Aktualnie nawet codziennie.
To wyjątkowy człowiek i bardzo bym chciała, żeby coś z tego wyszło. Prawda jest jednak taka, że to za krótki czas, żebym go dobrze poznała. Ostatnio na światło dzienne wyszedł fakt, który mnie zaniepokoił.
Zobacz również: Mój chłopak muzułmanin
źródło: James Garcia / Unsplash
Oczywiście opowiadam o nim wszystkim. O Adamie słyszała już praktycznie cała moja rodzina i wszyscy znajomi. Niektórzy mieli okazję go zobaczyć. I wszystko było dobrze do momentu, kiedy jedna koleżanka nie połączyła faktów. Wyszło jej na to, że on przede mną ukrywa pochodzenie, a konkretnie to wyznanie. Nie mieszkam w jakiejś metropolii, więc zawsze znajdzie się ktoś, kto zna kogoś i tak można połączyć fakty.
Sama bym na to nigdy nie wpadła, bo jego nazwisko brzmi całkiem normalnie. Nie jest też jakoś strasznie śniady. Ciemny brunet, ale takich jest wielu. Nic nie wspominał o przodkach, ani swojej kulturze, więc uznałam, że pod tym względem nie różni się od reszty. A tu taka niespodzianka… Wyszło na to, że pochodzi z muzułmańskiej rodziny.
Jego dziadek przyjechał do Polski z innego kraju. Tu ożenił się z Polką, ale ze swojej religii nie zrezygnował. Z tego związku był syn - tata Adama. Z nazwiskiem po matce. On też ożenił się z Polką, ale nadal ma pielęgnować swoje pochodzenie.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Boję się o bezpieczeństwo mojego chłopaka muzułmanina
fot. Thinkstock
Wychodzi więc na to, że obiekt moich westchnień to też muzułmanin. Może nie jakiś radykał, który modli się 5 razy dziennie, ale w takiej kulturze został wychowany. Sam to wreszcie potwierdził, bo oczywiście nie wytrzymałam i musiałam w końcu dopytać. Stwierdził, że się tym nie obnosi, bo wie jak uprzedzeni są Polacy. Poza tym on nie jest nawet praktykujący. Uważa siebie za muzułmanina z urodzenia i tyle. Nie zna arabskiego, a Koran czytał ostatni raz jakieś 10 lat temu.
Przyjęłam to do wiadomości i nawet uznałam to za jego atut. Fajnie, że jest taki nietypowy i ma egzotyczne korzenie. W kraju pochodzenia wciąż żyje jego dalsza rodzina. Ja jestem do bólu Polką, której przodkowie od zawsze byli w tej okolicy. Kilka razy rozmawiałam z nim o jego religijności, a raczej jej braku i nic podejrzanego nie zauważyłam. Z niego taki muzułmanin, jak z niektórych katolicy - wyłącznie z krwi, a nie przekonań.
No, ale niektórzy i tak mi odradzają. „Zobaczysz, on kiedyś pokaże swoją prawdziwą twarz” - słyszę.
Zobacz również: Muzułmanin stanął w centrum Paryża, a oni... (VIDEO)
źródło: Scott Webb / Unsplash
Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. On by się do dzisiaj nie zdradził, gdybym przypadkiem nie poznała prawdy. Tak więc to nie jest dla niego jakiś ważny temat albo się tego wstydzi. Byłam w jego domu i widziałam kilka książek w języku arabskim, ale należą do jego taty i nie dotyczą religii. Ma pochodzenie, jakie ma i moim zdaniem to nie wpłynęło na niego w zły sposób. Polak jak każdy. Tyle, że nie katolik. Ogólnie nie widzę problemu i pewnie bym się nie bała.
Ale strach jest i to coraz większy, bo „życzliwi” próbują mnie za wszelką cenę zniechęcić. Mówią, że to za duże ryzyko, a on kiedyś postanowi wrócić do wiary i wartości przodków. Nie wydaje mi się, żeby tata go do tego namawiał. Wśród znajomych nie ma chyba muzułmanów, a do meczetu nie chodzi, bo czegoś takiego tu po prostu nie ma. To tak, jakby ktoś uznawał mnie za Żydówkę, bo w którymś tam pokoleniu miałam takich przodków. Myślę, że to nawet możliwe, bo większość Polaków ma z tym coś wspólnego.
Nie wyobrażam sobie, żebym mogła go zostawić tylko z tego powodu. Dla mnie to dobry i uczciwy człowiek, z którym chciałabym coś budować. Czy dać sobie spokój z gadaniem innych? A może ich posłuchać i wycofać się w porę?
Aneta