Nie wiem czy ktoś mnie zrozumie. Wyjdę pewnie na niewdzięczną i oczekującą za dużo, ale mimo wszystko chcę opisać, co mnie spotkało. Czasami, chcąc dobrze, możemy sprawić innym kłopot. To właśnie mnie spotkało i nie za bardzo wiem, jak mam wyjść z tej sytuacji. Ktoś powie, że przewróciło mi się w głowie i jestem zachłanna, a ja po prostu myślę przyszłościowo. To, co jest dobre teraz, za chwilę może okazać się niewystarczające.
Tak jest właśnie z mieszkaniem, które razem z mężem otrzymaliśmy w prezencie ślubnym od naszych rodziców. Trzeba przyznać, że mieli gest i mało które młode małżeństwo ma taki fajny start. Doceniam to bardzo i jestem im ogromnie wdzięczna. Co nie zmienia faktu, że nie do końca wiem, jak mam się teraz zachować. Nasz nowy dom, w którym mieliśmy założyć rodzinę, jest dla nas po prostu za mały. A przecież nie możemy wybrzydzać, bo oni chcieli dobrze…
Chodzi o to, że dostaliśmy 2 pokoje, razem ok. 40 metrów. Dla mnie to niewystarczająco miejsca, żeby móc tam normalnie żyć. Już tłumaczę, o co dokładnie mi chodzi.
Zobacz również: 19 lat - pierwszy etat, 24 lata - własne mieszkanie, 29 lat - kupno domu. Tak się żyje na Zachodzie! A u nas?
fot. Thinkstock
Mieszkanie zostało kupione przez rodziców za gotówkę. To były oszczędności ich życia. Cudowny gest, który doceniam i będę doceniała do końca życia. Mało kogo na to stać, a nawet jak stać, to młodzi nie dostają takich prezentów. Większość osób w mojej sytuacji musi się samodzielnie dorobić, a potem przez całe życie spłacają kredyty. Z tego względu jestem najszczęśliwsza na świecie. Podpisaliśmy już akt notarialny i to jest nasze.
To przyjemne uczucie, kiedy jednym podpisem zyskujesz coś tak wartościowego. Mieszkanie jest prawie w centrum miasta i w nowym budownictwie, więc jest bardzo dużo warte. Ale aż chciałoby się zapytać - i co z tego? Miejsce mi odpowiada, wszystko urządzimy po swojemu i ogólnie super, ale metraż mnie nie zadowala. Dla małżeństwa jest super i teraz go na pewno docenimy, ale co później? Przecież chcemy mieć dzieci. Pewnie nie jedno.
Aktualnie plan jest taki, że będzie to podzielone na salon, a w mniejszym pokoju urządzimy sobie sypialnię. Gdzie miejsce na dodatkowego członka rodziny?
Zobacz również: LIST: „Siostra odziedziczyła mieszkanie po babci. Jest urządzona do końca życia, a ja zostałam z niczym!”
fot. Thinkstock
Wiem, że ludzie żyją w gorszych warunkach i większej ciasnocie, ale chyba nie o to chodzi, kiedy daje się komuś nowe mieszkanie. To miał być dobry start dla naszej rodziny, a na razie więcej z tym problemów, niż pożytku. We wrześniu się wprowadzamy i co dalej? Jako bezdzietne małżeństwo świetnie się tam odnajdziemy, ale aż strach myśleć o przyszłości. Jak zajdę w ciążę, to nie wiem co zrobimy.
Przydałyby się jeszcze ze 2 pomieszczenia, jak nie więcej. Wcześniej miałam garderobę i nie wyobrażam sobie inaczej. Wszystko się tam mieści i salon albo sypialnia nie są wtedy zagracone. Teraz nie ma miejsca. Nie wspominając o pokoju dla dziecka. Aktualnie mieszkamy z moimi rodzicami i mogę powiedzieć, że tu pod tym względem jest lepiej. Mamy całe piętro do dyspozycji i sporo przestrzeni.
Ktoś powie - no to sprzedajcie to mieszkanie i będziecie mieli na wkład własny potrzebny do kupna większego. Myślałam o tym, ale czujemy się zobowiązani i głupio byłoby to teraz zrobić. Może za kilka lat będzie wypadało, ale ja tyle nie wytrzymam…
Zobacz również: 5 zalet mieszkania w bloku
fot. Thinkstock
Może się skończyć na tym, że wreszcie zajdę w ciążę i urodzę, a wtedy jeden pokój zajmę z mężem, a drugi przypadnie dziecku. Wtedy w salonie musielibyśmy spać, jeść, odpoczywać, składować wszystkie rzeczy i tak dalej. Nie tak wyobrażałam sobie dorosłe życie. Czułabym się jak w jakimś ciasnym akademiku, gdzie wszystko robi się w jednym pomieszczeniu. Także ten prezent okazał się błogosławieństwem i równocześnie przekleństwem. Oficjalnie się cieszymy, a tak naprawdę nie wiemy co robić.
Nie wspominając o tym, że rodzice bez naszej wiedzy załatwili wykończenie kuchni i łazienki. Widziałam jakieś próbki materiałów i projekt. Zupełnie nie nasz styl. Znowu chcieli dobrze, a wyszło nie za fajnie. I pewnie usłyszę: dziewczyno, ciesz się, bo dostajesz wszystko na tacy. Chciałabym, ale niestety nie potrafię.
Naprawdę wolałabym, gdyby dali nam te pieniądze do ręki i już jakoś inaczej byśmy to sobie zorganizowali. Nie tak miało to wszystko wyglądać i jestem zwyczajnie wściekła.
Iza