Chciałabym opowiedzieć o swojej karierze zawodowej. Zaszłam tak daleko, że teraz przesuwam produkty przez czytnik cen, a czasami myję też podłogę. Śmiać mi się chce, jak słyszę, że żadna praca nie hańbi. Albo, że kasjerki mają niefajne miny. Jakie mają mieć, jak są tak źle traktowane przez pracodawcę i klientów? Nie wiem jak się żyje prostytutkom, ale one chyba mniej się za siebie wstydzą, niż np. ja.
Kto jest temu winien? Też ja, bo zamiast pójść na studia, to skończyłam na liceum. Myślałam, że jestem wystarczająco wygadana i zawsze się gdzieś załapię. Szybko odkryłam, że w grę wchodzi tylko gastronomia i handel. Żeby być sekretarką trzeba mieć wyższe wykształcenie, a co dopiero na innych stanowiskach.
Teraz się żalę, ale tego nie zmienię. Mam swoje lata, malutkie dziecko i wydatki. Nie mogę pójść choćby na zaoczne, bo nikt mi nie da wolnych weekendów.
Zobacz również: LIST: „Kasjerki aż tak źle nie zarabiają, więc dlaczego mają ciągle skwaszone miny?!”
Fot. Thinkstock
Ogólnie można powiedzieć, że mam około 30 lat i jestem sfrustrowana, jak jakaś stara kobieta. Niewiele mnie cieszy poza uśmiechem dziecka i przytuleniem przez męża. Cała reszta to porażka i praca odgrywa w tym główną rolę. Mnie moja kariera jednak hańbi, wbrew temu co się mówi. W tym fachu jest się pomiatanym od rana do wieczora. Możesz się starać, płaszczyć i uśmiechać, ale na nic się to zdaje.
Jeśli nawet menadżer sklepu ma dobry humor, to zawsze mogę liczyć na klientów. Popędzają mnie, składają skargi, komentują. Mają mnie za swoją służącą, bo według nich jestem najniżej w hierarchii. Niżej są chyba tylko sprzątaczki. Kasjerkę można zbesztać, bo ona i tak musi odpowiedzieć wesołą miną.
W przeciwnym razie dostanie naganę od szefa i obetną jej głodową pensję.
Fot. Thinkstock
Gdybym nie pracowała w takim miejscu, to bym sobie pomyślała, że naród mamy super. Ludzie są bardziej kulturalni, niż kiedykolwiek, potrafią sobie pomagać, nawet się uśmiechną. Ale to nie dotyczy mnie. Ja zasługuję jedynie na traktowanie mnie jak śmiecia ludzkiego. Są dobrzy, ale tylko dla osób na tym samym poziomie. Według nich ja znajduję się na dnie, więc można ze mną wszystko.
Po co być uprzejmym dla jakiejś głupiej kasjerki, której się nie chciało szkoły skończyć? Zawsze to okazja żeby odreagować. I tak oto katolicki naród działa. Byle walnąć w słabszego. Dobrze wiedzą, że muszę to znosić, bo ta podła praca daje mi chociaż szansę na zarobek. Niewielki, ale bez tych pieniędzy już dawno bym zginęła.
Żalę się, wiem, ale co mi pozostało. W pracy odezwać się nie mogę.
Fot. Thinkstock
Powiecie, że sama jestem sobie winna i nikt mi nie bronił robić kariery. Zgadzam się z tym. Zawaliłam kilka spraw i teraz mogę mieć pretensje głównie do siebie. Ale czy to oznacza, że nie mam już czegoś takiego jak godność? Że nie jestem wrażliwa? Nie trzeba mnie po ludzku traktować? Jak pracujesz np. w biurze, to pracodawca skacze wokół ciebie na palcach. W handlu może wszystko.
Im niższe stanowisko w Polsce, tym bardziej czujesz się jak cudza własność. Jestem nie tylko od kasowania i pakowania produktów, nie tylko od mycia podłogi i sprawdzania cen. Ja jestem workiem treningowym, w którym wściekły szef może sobie walnąć, a klient może się wyżyć. Jak jeden z drugim mnie obrażą lub postraszą, to od razu czują się lepiej. Ja kilka razy dziennie słyszę, że stamtąd wylecę.
Nie tylko od przełożonego, ale głównie od klientów. Oni czerpią z tego radość i czują, że wszystko od nich zależy.
Zobacz również: Żadna praca nie hańbi? 7 zawodów, które Polacy uważają za najmniej prestiżowe
Fot. Thinkstock
Nie jestem księżniczką, która siedzi tylko na kasie i jej zadaniem jest jedynie przesuwanie kolejnych produktów. W mało której firmie istnieje w ogóle stanowisko kasjera. Jestem pracownicą sklepu, więc sprzątam, układam rzeczy na półkach, zmieniam ceny, rozładowuję towar, opróżniam kosze na śmieci, wynoszę zgniłe warzywa. Cały dzień dźwigam, schylam się i prawdopodobnie za kilka lat nie będę mogła się ruszyć.
Gdyby nie ja, zakupy w sklepie nie byłyby takie fajne. Wszystko świeże, pachnące, czyste, na swoim miejscu. Ale kogo to obchodzi. Nikt nie patrzy na naszą pracę od tej strony. Większości ludzi na pewno kojarzę się z babą, która siedzi ze skwaszoną miną na kasie. To nie dlatego, że jestem niemiła!
Jestem zmęczona, przepracowana, niedoceniona i mieszana z błotem.
Zobacz również: 4 KROKI DO KARIERY
Fot. Thinkstock
Dlatego myślę, że powiedzenie „żadna praca nie hańbi” straciło na aktualności. Robota w handlu potrafi zhańbić człowieka. Gdyby atmosfera była lepsza, to naprawdę dziękowałabym za to, że mogę zarabiać. Ale tak nawet nie chce mi się wstawać rano. Mam dreszcze, boli mnie brzuch i boję się każdego kolejnego dnia. Jestem za wrażliwa na takie pomiatanie.
Nie mówię już o tym, że kiedy dziecko dorośnie, będzie mi jeszcze bardziej wstyd. Kto chciałby mieć matkę kasjerkę?
Widzicie, że nie jest łatwo. Dlaczego klienci robią wszystko, by nam jeszcze bardziej zohydzić życie? Czasami mi się wydaje, że czerpią z tego satysfakcję. Mnie pozostaje się głupio uśmiechać i Wam usługiwać.
Anonim