Szanowna Redakcjo,
bardzo chciałabym się podzielić swoją historią. Może pozwoli ona niektórym przejść spokojniej przez jeden z najtrudniejszych egzaminów w życiu. Egzamin z zaufania po zdradzie. To nie jest proste, ale na pewno możliwe. Mój związek jest na to najlepszym dowodem.
Zdrada nigdy nie zaprzątała mi specjalnie myśli. Zdarza się, jest świństwem, nie wiadomo jak na nią zareagować, ale przecież – co mnie to obchodzi? Mnie do nie dotyczy, więc nad czym się tu głowić... Podejrzewam, że większość z Was ma podobny pogląd na tę sprawę. To się może zdarzyć, ale nie u nas. Jest też drugie podejście, które polega na tym, że zakładamy najgorszą możliwą reakcję. Często słyszy się wypowiedzi kobiet, które twierdzą, że gdyby przyłapały na zdradzie partnera, to z miejsca by z nim zerwały, a najlepiej byłoby go zamordować. Koniec dyskusji.
Mam złą wiadomość, dla wszystkich, którzy żyją w takiej ułudzie. To się może zdarzyć nawet w Twoim idealnym związku. Co gorsze, nie będziesz potrafiła go tak po prostu rzucić. Nawet największe świństwo nie zawsze przekreśla wszystko, co do tej pory przeżyliście. Ja postanowiłam wybaczyć i cieszę się z tego powodu.
Nagle szok. Jedna z koleżanek poprosiła mnie o „poważną rozmowę”, bo dowiedziała się czegoś, co na pewno mi się nie spodoba. Podobno mój chłopak ma coś na sumieniu i co najgorsze, znam dziewczynę, z którą mnie zdradził. Wiecie jak zareagowałam? Śmiechem. Już nie pamiętam, czy wydawało mi się to tak absurdalne, czy może w ten sposób broniłam się przed prawdą. Nie uwierzyłam w ani jedno słowo tej sensacji. Wreszcie nabrałam odwagi, żeby z nim o tym pogadać.
Byłam przekonana, że on zaprzeczy, a to głupie nieporozumienie tylko wzmocni nasz związek. Bardzo się przeliczyłam, bo on się przyznał. Powiedział, że nasz związek stał się tak przewidywalny, że zaczął szukać innych wrażeń. Nie jest mięczakiem, ale wtedy zaczął strasznie płakać. Nie próbował mnie przepraszać, bo uznał, że to nie wystarczy. Powiedział tylko, że to był straszny błąd i żałował tego już wtedy. Zrozumiał, że miłość do mnie jest najważniejsza i nie wyobraża sobie beze mnie życia.
Nie wiem, co mnie wtedy bardziej zszokowało. Sama zdrada czy jego nagły przypływ szczerości.
Postanowiłam dać mu szansę i na pewno tego nie żałuję. Między nami jest lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.
O zdradzie już prawie zapomnieliśmy. Ta rysa pozostanie na zawsze, ale nie sprawia już bólu. Temat definitywnie zamknięty. Miała zniszczyć nasz związek, a prawdopodobnie go uratowała. Nie tylko on zaczął się bardziej starać, ale ja też zrozumiałam, że czas się bardziej zaangażować. Nie odstępujemy się o krok i jesteśmy ze sobą szczerzy, jak nigdy wcześniej.
Powiedziałam, żeby zniknął mi z oczu raz na zawsze. Kilka dni rozpaczałam, ale wreszcie zaczęłam trzeźwo myśleć. Czy warto przekreślać tyle wspólnych lat z powodu jednego błędu? Zwłaszcza, że trochę się do tego przyczyniłam. Olewałam go od wielu miesięcy. W tym związku już w ogóle nic nie iskrzyło.
Paradoksalnie, ten cios wcale nie wypalił resztek uczucia, ale sprawił, że zrozumiałam więcej. Doszłam do wniosku, że ja go naprawdę cholernie kocham i jeśli nie wybaczę, to będę tego żałowała do końca życia. Robiło mi się niedobrze, kiedy myślałam, o tym, co zrobił, ale z drugiej strony – to się przecież zdarza i nie zawsze oznacza brak miłości. Jest mi strasznie przykro, że do tego doszło, czasu nie cofnę i teraz wypadałoby się zdecydować, co z tym zrobić. Gdybym posłuchała przyjaciółek, nie tylko bym go rzuciła, ale także skompromitowała. Ale ja nie miałam ochoty na zemstę...
Gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał, jaka byłaby moja pierwsza reakcja na zdradę partnera, to nie wiedziałabym, co odpowiedzieć. Wahałabym się między spoliczkowaniem go i pożegnaniem na zawsze, a zakopaniem w ogródku. Upokorzyć, zniszczyć, zapomnieć. Kto mnie w ten sposób zrani, ten automatycznie przestaje dla mnie istnieć. Nie ma nic gorszego, bo tu nie chodzi o niewinny „skok w bok”, jak tłumaczą się faceci. To zaprzeczenie wszystkiego, co do tej pory nas łączyło i zwykłe upokorzenie.
Pamiętam, jak kilka lat temu po kilku głębszych ten temat pojawił się na spotkaniu z moimi koleżankami. Nagle zebrało nam się na szczerość i poruszałyśmy wiele ważnych kwestii, nie bardzo wiedząc, co mówimy. Wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, że facet nie może zarabiać mniej od kobiety, że nigdy nie zdecydowałybyśmy się na aborcję (choć żadna z nas nie jest religijna), a zdrada oznacza definitywny koniec.
Tylko jedna z nas się wyłamała. Prawie rzuciłyśmy się na nią z pazurami. Padły oskarżenia, że się nie szanuje. Dzisiaj już bym jej nie zaatakowała.
Okazuje się, że w sytuacjach hipotetycznych jesteśmy mocne w gębie. Mamy gotowe rozwiązania na każdy temat. Zdradził – zapomnieć. Przyznam, że to brzmi całkiem rozsądnie, ale nie zawsze warto ulegać emocjom. Może powiem coś szokującego, ale skok w bok mojego chłopaka praktycznie uratował nasz związek.
Jesteśmy ze sobą od początku liceum, więc zdążyliśmy się dobrze poznać. Niedługo minie 9 lat znajomości. Różnie bywało, bo jak to nastolatkowie, czasami niepotrzebnie dramatyzowaliśmy. Rzuciłam go przynajmniej raz, on zrewanżował się tym samym. Zawsze do siebie wracaliśmy. Przetrwaliśmy wiele prób i nie tak łatwo to teraz zniszczyć. Nie wyobrażam sobie, że go nie ma obok mnie. Gdyby on mnie teraz rzucił i to tak definitywnie, to chyba bym się nie pozbierała. Przyzwyczaiłam się do tego, że jesteśmy razem i nie biorę pod uwagę żadnego innego scenariusza.
No właśnie, przyzwyczajenie to słowo klucz w tej historii. Cały rok poprzedzający jego zdradę to była jakaś masakra. Nie związek pełen emocji, ale trwanie. Łączyło nas coraz mniej poza przyzwyczajeniem do swojej obecności. Ja się nie starałam, on też i pewnie by się to wreszcie rozleciało.
Od jednej osoby usłyszałam, że się nie szanuję, ale mam to gdzieś. W miłości nie warto unosić się honorem i potem tego żałować. Raz zdradził, więc nie mogę być go pewna? Zrobił to w chwili największego kryzysu. Przez wcześniejsze lata nawet nie przyszło mu to do głowy. Jestem pewna, że to nie ma prawa się już powtórzyć. Ufam mu, a to wszystkich najbardziej dziwi. Nie chcę żyć zemstą i strachem, bo nie o to w życiu chodzi.
Zdrada to potworny ból, który może się okazać początkiem końca, ale czasami tak oczyszcza atmosferę, że może być tylko lepiej. Ja nie uległam emocjom i podjęłam to wyzwanie. Niczego nie żałuję i nigdy nie byłam tak szczęśliwa. To możliwe, ale trzeba mieć wystarczająco dużo udwagi.
Ewelina