Drogie Czytelniczki,
Jestem tu pewnie w mniejszości użytkowniczek po 40., ale co tam, dobrze mi z tym! Czytałam przed weekendem newsa, że matura dobrze poszła. Że niby lepiej niż kiedykolwiek. Trudno mi się z tym pogodzić tym bardziej, że moja córa nie zdała.
Wychowuję ją sama od zawsze. Kiedyś było dobrze, problemy pojawiły się dopiero ostatnio. Julia w liceum zupełnie straciła zapał do nauki, zaczęła powtarzać, że nie chce iść na studia. Nie rozumiała, że w dzisiejszych czasach bez studiów trudno o dobrą pracę, o awans.
Mamy w rodzinie, na wyciągnięcie ręki przykłady, jak się życie układa, kiedy ludzie nie dbają o wykształcenie. Firmy można zakładać i kokosy zarabiać, ale dobra passa kiedyś się kończy, a wtedy trzeba cv pisać i się prosić o zatrudnienie.
Ale ja sama o wykształcenie w porę nie zadbałam, dopiero parę lat temu licencjat obroniłam, ale to już za późno było na dobrą pracę. W tych czasach to trzeba uczyć się i pracować jednocześnie, o dobre stanowisko zawalczyć przed 30. Potem to już nikt nawet cv nie czyta, bo 31 to stara.
Ja wiele miesięcy miałam takich, że pracy nie było i Julia widziała jak nieraz ciężko było, ale niczego jej to nie nauczyło. Zamiast połykać wiedzę, chłonąć jak gąbka, ona wolała szlajać się z koleżankami po mieście, umawiać z chłopakami, a podręczniki to ledwie wzrokiem omiatała.
Od stycznia już czułam co się święci. Zamiast przysiąść raz a dobrze i zakuć do matury, ona przeżywała studniówkę. W całej trzeciej klasie, więcej czasu spędziła na chodzeniu po centrum handlowym i czytaniu gazetek niż na nauce. W marcu już nie było wyjścia. Trzeba było wziąć się za siebie, ale… wtedy było już za późno. Żeby nadrobić zaległości od gimnazjum to chyba by trzeba było uczyć się dzień w dzień, całą dobę!
Wiedziałam, że dobrze tego nie napisze, ale żeby aż tak? Żeby to matury nie zdać, jak się ma wszystkie warunki do nauki zapewnione? Polski na styk, angielski na styk, matematyka – niezdana!
Teraz przez to nie może ubiegać się o miejsce na studiach i nawet nie chce podchodzić do poprawki sierpniowej. Twierdzi, że chce mieć wakacje, że zda za rok. Ale ja tam jej w takie bajki nie wierze. Sama miałam iść na studia rok później i tak nie poszłam przez prawie 20 lat!
Nie wiem, czy tak się honorem unosi, czy o co chodzi, ale poszła w zaparte, że jej wyższe wykształcenia albo nawet średnie do szczęście potrzebne nie jest. Co tu zrobić, żeby ją przekonać do walki o wyższe wykształcenie? Bardzo proszę szczególnie te młodsze osoby o poradę. Przecież chyba zgodzicie się ze mną, że bez pracy nie ma kołaczy!
Pozdrawiam,
Magdalena, 45 l.