Witajcie!
Niedawno obejrzałam w telewizji rozmowę na temat współczesnej młodzieży. Jakaś pani w wieku mojej matki, chyba psycholog, nie kryła swojego oburzenia. Żaliła się, że świat idzie w złym kierunku, a najlepszym dowodem na to jest zachowanie młodych dziewcząt. Nie pozostawiła na nas suchej nitki, bo jej zdaniem nasze pokolenie można określić tylko jako sodomę i gomorę. Jesteśmy bezczelne, nieodpowiedzialne, a na dodatek zachowujemy się gorzej od chłopaków. Jej głównym argumentem było to, że kiedyś przechodziła obok modnego klubu i widziała tam sporo dziewczyn. Co najgorsze, po niektórych z nich było widać, że nie wylewały za kołnierz.
Skandal! Powinnyśmy być damami, a staczamy się na dno... Bardzo mnie to rozbawiło. Ta pani chyba zupełnie zapomniała, co sama robiła w naszym wieku. Na dodatek coś jej się pomyliło, bo według niej imprezujący chłopak to „norma społeczna”, a popijająca piwo licealistka albo studentka to już patologia. Ale tak to już jest, jak wyłącza się zdrowy rozsądek, a do głosu dochodzi moralizowanie. Dokładnie to samo mówią moi rodzice i specjalnie mnie to nie rusza. Jestem pewna, że tak samo żalili się na nich moi dziadkowie.
Moim zdaniem czas się sprzeciwić tej głupiej poprawności. Jesteśmy takimi samymi ludźmi i coś nam się należy od życia. Jak mam ochotę wyjść na imprezę i wracam z niej chwiejnym korkiem, to co to ma niby oznaczać? Że się stoczyłam i jestem zakałą gatunku żeńskiego? Większej bzdury nigdy nie słyszałam.
Starsi o jedno pokolenie ludzie mają to do siebie, że szybko zapominają. Ja nie tylko przypuszczam, ale wiem, że moja mama, ciotka i nauczycielka zachowywały się niemal tak samo. Może nie miały aż takiego dostępu do rozrywki, jak my dzisiaj, ale w Polsce wódki nigdy nie brakowało. One potrafiły obalić pół butelki i nikt ich z tego powodu nie krytykował, a my bawimy się kulturalnie w klubie przy piwie lub słabym drinku i jest wielka afera. Dla tej psycholożki mam jedną radę – niech się przejdzie na taką imprezę i zobaczy, co naprawdę się tam dzieje. Albo niech sobie walnie coś mocniejszego i przestanie bredzić.
Zabolało mnie to, bo słowa te wypowiedziała kobieta. Niby powinna być jedną z nas, a pluje we własne gniazdo. No i jest psychologiem, czyli obstawiam, że skończyła porządne studia. Sama powinna się zorientować, że bardzo szkodzi wszystkim kobietom. Znowu ktoś głośno próbuje nam wmawiać, że facet może się bawić, jak tylko chce, a jak babka ma ochotę wyluzować, to powinna się spalić ze wstydu. Na szczęście to głupie myślenie dominuje tylko u ludzi 40+, bo młodsi mają więcej rozumu. Kiedy idę do lokalu albo na domówkę, to nikt mi nie zarzuca, że się nie szanuję.
Ona pewnie tego nie przeczyta, bo jest zajęta wymyślaniem głupich teorii i ubezwłasnowolnianiem innych kobiet, ale może któraś z Was z tego powodu czuje się lepiej. Weekend niedługo, więc czas się zabawić. Ja to uwielbiam i wcale się tego nie wstydzę.
Nie wiem dlaczego akurat alkohol tak niektórych boli. Niech się zajmą dziewczynami, które oddają się na lewo i prawo, bo to one powinny być piętnowane. Na pewno nie zwykłe imprezowiczki, które robią to samo, co wszyscy młodzi ludzie. Ja tam żadnych wyrzutów sumienia nie mam i czuję się z tym bardzo dobrze.
Wracając do pokolenia naszych rodziców, oni zawsze mają jedno wytłumaczenie. „W naszych czasach było inaczej”. Tak, tak, oczywiście. Wódka miała mniej procentów, faceci rzadziej wykorzystywali pijane dziewczyny i w ogóle byli tacy grzeczni... Takie opowieści można włożyć między bajki. Wielokrotnie byłam świadkiem opowieści, kiedy wspominali ze znajomymi dawne czasy. Praktycznie każda historia kończy się stwierdzeniem, że nigdy tak dużo nie wypili. To samo mówi moja mama, więc już 20-30 lat temu kobiety nie wylewały za kołnierz. Może wcześniej też tak było? Nie wątpię.
Ale coś się takiego porobiło, że dzisiaj od dziewczyn wymaga się więcej. Musimy być do bólu grzeczne i poważne, a rozrywki powinnyśmy pozostawić stworzonym do imprezowania chłopakom. Nam nie wypada, a zresztą to niebezpieczne. Nie widzę żadnej różnicy między popijawą kiedyś i dzisiaj! Spotkania towarzyskie, zwłaszcza w Polsce, zawsze polegają na piciu słabszych lub mocniejszych alkoholi. Tyle nowego, że dzisiaj możemy przebierać w trunkach.
Sama jestem urodzoną imprezowiczką i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Mogę się uczciwie przyznać, że pierwszy raz upiłam się w wieku 16 lat. Tragedia, co? Ale powiedzmy sobie szczerze – większość zaczyna w liceum i jakoś nie zauważyłam, żeby na ulicach nagle było więcej młodocianych alkoholików. To nie tak działa, więc nie wiem na co się tak oburzać. Znając życie, to moja matka grzała już jako 14-latka, a jednak wyrosła na odpowiedzialną kobietę, ma rodzinę, spełnia się zawodowo i jest super. To zwykły „grzech młodości”, chociaż ja bym z tym grzechem nie przesadzała.
Próbuje nam się wmówić, że dziewczyna z kieliszkiem to straszny widok. Totalny brak szacunku do siebie, pijacki obłęd, patologia... Jakoś tego nie widzę, a mam całe mnóstwo koleżanek, które lubią się wyluzować przy procentach. Ja też nie wyobrażam sobie imprezy, a nawet weekendu bez napicia się czegoś. Nie dlatego, że jestem uzależniona i muszę, ale po prostu CHCĘ! Mam do tego pełne prawo, bo jestem pełnoletnia. A nawet jak nie byłam, to i tak potrafiłam nad sobą zapanować.
Czy to coś dziwnego? Tylko nie udawajcie, że jesteście inne i Was to nie dotyczy. Dziewczyny piją rzadziej lub częściej, ale każdej się to zdarza.
To przyjemne, a nawet wypada. Wyobrażam sobie, jak patrzyliby na mnie inni, gdybym przyszła się bawić, ale jako abstynentka, bo mnie jako dziewczynie nie przystoi. Pukaliby się w czoło i mieliby rację. OK, ktoś może nie lubić alkoholu i źle na niego reagować, ale nie powinnyśmy z niczego rezygnować tylko dlatego, że od kobiet wymaga się świętości. Dla mnie piątek i sobota kojarzy się z relaksem przy piwku albo drinku. Dzięki temu mogę się wyluzować, a ta wspomniana psycholożka próbuje zrobić ze mnie zakałę rodzaju żeńskiego, patologiczną pijaczkę i nieodpowiedzialną dziewuchę.
Na szczęście w moim pokoleniu to wygląda trochę inaczej i nie dziwią się ani inne dziewczyny, ani tym bardziej chłopcy. Dopiero nam się udało doprowadzić do prawdziwego równouprawnienia. Każdy może robić to, co uważa za słuszne, bez względu na płeć. Jeszcze nie słyszałam, żeby jakiś facet miał pretensje, bo zaszokował go widok pijącej dziewczyny. A spróbowałby, to bym wyśmiała.
Tymczasem panie w wieku naszych matek i babć wieszają na nas psy. Kobieta powinna siedzieć cicho, serwować wódkę panom i władcom, a sama nie może nawet zamoczyć ust. To jest zwykła hipokryzja. Mam nadzieję, że nie wierzycie w takie głupoty i potraficie się bezstresowo zabawić, nie mając żadnych wyrzutów sumienia.
Trochę się rozpisałam, ale myślę, że to jest ważny temat. Gdyby takie bzdury powiedział jakiś facet, to by mnie to nie zdziwiło. Oni zawsze się czepiają i uważają za najmądrzejszych. Ale inna kobieta? Psycholog? Osoba wykształcona? I jeszcze pokazuje się to w telewizji. Przez tą babę niektóre dziewczyny mogą poczuć się zawstydzone i stwierdzić, że robią coś bardzo złego. A imprezowanie to nie jest zbrodnia! Nam też się coś od życia należy.
Popieram wszystkie akcje, które zalecają zabawę w sprawdzonym towarzystwie i nie upijanie się do nieprzytomnego, ale nie udawajmy świętszych, niż jesteśmy. Normalni ludzie rozumieją, że alkohol jest dla wszystkich, a jedynym kryterium powinien być zdrowy rozsądek, a nie płeć.
Dlatego zachęcam wszystkich do wypicia toastu za tą zacofaną kobietę, która popsuła mi nerwy. Nie ma się czego wstydzić, tylko trzeba korzystać z młodości!
Sylwia