Dziewczyny!
Piszę ten list, bo nie mam się komu wygadać, ale też dlatego, żeby przestrzec przed brakiem odpowiedzialności za siebie. Strasznie zbłądziłam i teraz będę musiała za to zapłacić. Chwila głupoty i mogę zapomnieć o życiu, które miałam na wyciągnięcie ręki. Teraz WSZYSTKO się zmieni, a ja czuję, że nie jestem na to gotowa. Miały być studia, kariera, beztroskie życie, a szykują się zarwane noce, pieluchy i wstyd.
Jestem dobrą uczennicą. Do matury podeszłam naprawdę serio i od początku tego roku szkolnego uczyłam się praktycznie non stop. Wiedziałam też, że może wyjść różnie, ale nie miałam jakiegoś ciśnienia. Najważniejsze było to, żeby zdać. Jeśli wynik mi na to pozwoli, to złożę papiery na państwową uczelnię, a jak nie, to są jeszcze prywatne. To było przesądzone, że zacznę studiować. Teraz mój wynik i plany nie są w ogóle ważne, bo mogę o tym wszystkim zapomnieć. Zniszczyłam sobie życie na własną prośbę.
Dwa tygodnie temu zrobiłam test, potem był lekarz i wszystko jasne. Jestem w 2. miesiącu ciąży. W październiku będę już chodziła z wielkim brzuchem, a nie na żadne studia. Nie wiem czy kiedyś uda mi się to nadrobić, ani jak potraktują mnie rodzice i znajomi. Żyję teraz w ciągłym strachu i chyba nie będzie lepiej.
Nie liczę na rady, chyba, że widzicie jakieś światełko w tunelu. Bardziej chciałam się wygadać i przestrzec. Z niektórymi rzeczami naprawdę warto zaczekać, bo widzicie, czym to się może skończyć. Już widziałam się na uczelni, a zaraz potem w fajnej pracy. Teraz wiem, że nic z tego nie będzie. Głupoty nie da się pogodzić z takimi odpowiedzialnymi planami. Jest mi bardzo źle.
19-latka w ciąży, bez studiów, z wątpliwym wsparciem rodziców, nie wiadomo, kto jest ojcem malucha... Tylko ja mogłam się tak urządzić. Czasami mam marzenie, żeby nie obudzić się kolejnego dnia i mieć to z głowy. Albo obudzić się i dojść do wniosku, że to był tylko straszny sen.
Niestety, nic na to nie wskazuje. I co dalej? Ja nie wiem.
Lidia
Żałuję, że mam takie przekonania, jakie mam. Inna dziewczyna na moim miejscu potrafiłaby się pozbyć problemu, ale ja nie mam na to odwagi. Urodzę. Miałam odciążyć rodziców i wyjechać na studia, a nie dość, że zostanę, to jeszcze z dodatkową osobą do wykarmienia.
Normalnie czuję, jak z tych nerwów wyrastają mi wrzody na żołądku. Taki stres nie jest wskazany, kiedy w środku rozwija się nowe życie. Ale jak inaczej mam do tego podejść, skoro nie wiem nic? Może to dziecko jednego, albo drugiego... Może rodzice mi pomogą, a może nie... Może inni mnie wesprą, albo wyśmieją i nie będą chcieli znać... Za dużo takich pytań w jednym momencie. A świadectwem maturalnym to mogę się najwyżej podetrzeć.
To jest koniec mojej „kariery”. Nie będzie żadnych studiów, bo najpierw trzeba urodzić, wychować, a potem od razu do byle jakiej pracy, żeby cokolwiek zarobić. Inaczej tego nie widzę i wiem, że zazwyczaj tak się to kończy. Nie wiem co z chłopakiem, który okaże się ojcem. Wierzę, że na jednego z nich mogłabym liczyć, ale drugi na pewno się wystraszy i w niczym mi nie pomoże. Teraz pozostaje się modlić, żeby wypadło na odpowiedniego. To nie wygląda najlepiej...
Raz na zawsze zniszczyłam reputację mojej rodziny. W końcu wychowali sobie licealistkę, która wpadła. I to nie wiadomo z kim. Nie wiem, czy oni i ja będziemy w stanie żyć z takim piętnem.
Wiadomo, jak się patrzy na takie młode mamy. Dostanie się mnie, bo pewnie się puszczałam na lewo i prawo, a przecież wcale tak nie było. Dostanie się też moim rodzicom, którzy nie dopilnowali. Będą na nas patrzeć, jak na jakąś patologię, a jesteśmy porządną rodziną. Mama już zaczyna coś podejrzewać, ale na chwilę udało mi się ją uspokoić. Reszta nic nie wie, ale jak się zorientują, to nie wiem, na co mogę liczyć. Pewnie się ode mnie odwrócą. Zostanę sama z dzieckiem, którego przecież nie chciałam.
Gdyby to się zdarzyło za 10 lat, to byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Gdyby to się stało z chłopakiem, którego bym kochała, wtedy nie musiałabym się tak bać. Ale stało się zupełnie inaczej i teraz pozostaje mi nie tylko strach, ale też potworny wstyd. Najporządniejsza dziewczyna z klasy wpadła jako pierwsza. I to na dodatek w najważniejszym momencie.
Odebrałam świadectwo maturalne. Zdałam tak dobrze, że mogłabym startować na państwowe studia. Dwie mądrzejsze ode mnie osoby oblały matematykę. Ja mam możliwość się dalej kształcić i z tego nie skorzystam. Oni nie mają, choć na to zasłużyli.
To nie jest mój największy problem. Byłoby łatwiej, gdybym wiedziała na 100 procent, z kim mi się to przydarzyło. Prawda jest taka, że wtedy byłam zakochana w jednym chłopaku, ale się rozstaliśmy i wtedy pojawił się drugi. Każdy z nich może być ojcem dziecka, które teraz noszę w sobie. To jest jakiś absurd, bo zawsze się zabezpieczałam i to podwójnie. Pigułki musiały przestać działać, a gumka pewnie pękła. Taki pech mógł się przydarzyć tylko mnie!
Świat mi się zawalił. Na pewno nie jestem gotowa na dziecko. Nie chcę rezygnować ze swoich planów, bo na studiach strasznie mi zależało. Bez nich nie będę nic znaczyła. Nie dość, że dziecko na głowie, to jeszcze bez wykształcenia. Nic nie osiągnę. I jeszcze to poszukiwanie tatusia... Nie wiem, jak można to sprawdzić. Skończy się na tym, że obydwaj będą musieli się badać, żebym poznała tego, który mi to zrobił. Tego chyba nie da się zrobić tak wcześnie.
Wyjdzie na to, że będę musiała się przyznać do ciąży i powiedzieć, że nie wiem z kim. Co sobie o mnie pomyślą rodzice? Na ich miejscu chyba bym wydziedziczyła taką nieodpowiedzialną smarkulę.
O ciąży nie powiedziałam nawet tym chłopakom. Bo niby jak? Mam przyjść i stwierdzić, że „chyba zostaniesz ojcem, ale nie jestem pewna, bo jest jeszcze drugi”? Wyjdę na najgorszą szmatę, która nie wie z kim, kiedy i po co. Jak zaangażuję w to rodziców, to będzie jeszcze większy wstyd. Zrobi się z tego ogromna afera, jeden z nich się wygada i o mojej sprawie będzie huczała cała miejscowość. Nie dość, że będzie mi strasznie ciężko, to jeszcze mam znosić takie upokorzenie...
Może na to zasłużyłam, ale na pewno tego nie przeżyję. Zawsze miałam swoją dumę, a teraz miałoby wyjść na jaw, kim tak naprawdę jestem. Głupią dziewuchą, która spała z kilkoma równocześnie i jeszcze dała się zapłodnić. Zaraz przed maturą, która miała zmienić moje życie. A ja robiłam to z miłości i tylko kilka razy. Wystarczyło, żeby się urządzić do końca życia. Nie wiem z kim, co, jak... To upokorzenie jest gorsze od samej ciąży.