LIST: „Sąsiedzi się na mnie uwzięli! Przeszkadza im moje stukanie butami, muzyka, kwiatki na balkonie...”

Ewelina twierdzi, że wszystkie oskarżenia są efektem ich nudy i złośliwości.
LIST: „Sąsiedzi się na mnie uwzięli! Przeszkadza im moje stukanie butami, muzyka, kwiatki na balkonie...”
05.08.2015

Mieszkanie w bloku to nie jest łatwa sprawa i każdy, kto to przeżył, chyba zdążył się o tym przekonać. To nie jest dom jednorodzinny, gdzie robisz co chcesz, a jak nie chcesz, to masz święty spokój. Ja mieszkam w takim miejscu, że jestem ze wszystkich stron otoczona sąsiadami – z obu stron, z góry i z dołu. Jakoś sobie musimy radzić, ale ostatnio niektórym z nich odbiło...

Nie wiem z czego to wynika, ale chyba zaczęło im się nudzić i specjalnie szukają tematu do kłótni. Z mojej strony nic się nie zmieniło, więc nie wiem czego chcą. To nie są jacyś starzy ludzie, którzy potrzebują ciszy, bo chodzą spać przed 20.00. Jedna rodzina to małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci, a drugie – facet 50-60 lat i jego dwie córki.

Ostatnio stukają w kaloryfery, krzyczą, a nawet pukają mi do drzwi, bo podobno skandalicznie się zachowuję. A ja dalej nie wiem o co im chodzi...

 

sąsiedzi

Rozumiem, że niektórzy sąsiedzi są problematyczni. Moja koleżanka takich ma – muzyka na cały regulator przez całą dobę, awantury, nocne imprezy, krzyki na klatce schodowej. Ze mnie też próbują zrobić kogoś takiego, chociaż nie mam NIC na sumieniu! Przecież to, że czasami włączę sobie radio, to nie jest zbrodnia? Wiadomo, że nie słucham szeptów, tylko od czasu do czasu podgłośnię, ale bez przesady.

Nie robię tego ani o 6 rano, ani o 23 wieczorem. Nie żyjemy w bloku z kartonu i nie wierzę, że to aż tak bardzo słychać. A nawet gdyby, to ja też muszę słuchać innych – np. ryczącego telewizora z mieszkania obok. Trzeba się przyzwyczaić i wrzucić na luz, a nie rozpętywać wojny z byle powodu. I tak już się z tym ograniczyłam i nie słucham codziennie.

Tyle, że im już zaczyna wszystko przeszkadzać. Muzyka to się okazuje najmniejszy problem. Jak jedno z nich do mnie zapukało i wpadło z pyskiem, to się dowiedziałam kilka nowych rzeczy.

sąsiedzi

Nie podoba im się to, że rano zakładam szpilki i chodzę od pokoju do łazienki, bo tym podobno budzę dzieci. Ciekawa jestem, co one robią w domu w takich godzinach, skoro chodzą do szkoły. Chyba, że dopiero w wakacje zaczęło im to przeszkadzać, ale jakoś nie mam zamiaru przepraszać.

Nie podobają im się też moje kwiatki wywieszone na balkonie, bo podobno czasami woda z nich ścieka „tuż przed ich twarzami”. Balkonu im nie zalewam, ale do czegoś trzeba było się doczepić. Na dodatek płatkom zdarza się opaść i przykleić do ich barierki...

Nie podoba im się, że głośno zamykam drzwi. Nie trzaskam za każdym razem, ale czasami się zdarzy – nie mam wolnej ręki albo przeciąg mi je wyrwie. To niestety nie jest koniec nowinek od nich...

sąsiedzi

Dowiedziałam się również, że jak wracam późno do domu, to za głośno się zachowuję na klatce. Znowu ich wkurza moje stukanie, więc chyba powinnam ściągać szpilki jeszcze przed klatką, żeby przypadkiem nikogo nie zdenerwować. No i jeszcze głośniej macham kluczami przy zamku, a to już może „obudzić nawet zmarłego”.

Nie wiem, co tam jeszcze wymyślili, ale poradziłam im, żeby zajęli się swoimi sprawami. Wytknęłam im, że często się kłócą, przez co nie mogę się relaksować w domu, ich goście palą na balkonie i smród do mnie leci albo dzieci wrzeszczą przed blokiem. Podobno „to jest nic w porównaniu z moim skandalicznym zachowaniem”. Już zamknęłam za sobą drzwi i zaczęli mi grozić.

Usłyszałam, że sprawa trafi do spółdzielni, a jak to nie pomoże, to będę regularnie płaciła mandaty straży miejskiej albo policji. Ciekawa jestem za co, ale już nie wnikałam.

sąsiedzi

Same widzicie, że ci ludzie po prostu się na mnie uwzięli. W życiu nikt mi niczego takiego nie zarzucał, a tu nagle cała lista gorzkich żali. Ze szpilek nie zrezygnowałam, czasami posłucham sobie muzyki, a nawet kwiatki wciąż podlewam. Nie dam się sterroryzować we własnym mieszkaniu. Jak ktoś jest taki nadwrażliwy, to niech się wyniesie na wieś. Tam jest święty spokój. W mieście mogą sobie rządzić, ale nikt ich nie posłucha.

Chyba, że ja czegoś nie rozumiem i faktycznie zachowuję się skandalicznie... Tylko dlaczego o tym nie wiem? Nie jestem żadną patologią, tylko normalną kobietą. Nie chcę nikomu uprzykrzać życia, ale to chyba nie powód, żebym chodziła cały czas na paluszkach i siedziała w głuchej ciszy. Niektórym to się naprawdę nudzi, żeby wymyślać takie problemy.

Co Wy o tym myślicie?

Ewelina

Polecane wideo

Komentarze (48)
Ocena: 5 / 5
Bbb (Ocena: 5) 17.11.2022 12:10
Mamy to samo. Zaczęło się od sąsiadki z parteru pode mną. Ostatnio usłyszałam, że rzucam kiepami jej na parapet i groziła że jak nie posprzątam to doniesie do spółdzielni. Tylko że ja od roku nie palę, a jak paliłam to nigdy nie wyrzucałam niedopałków przez balkon na ziemię. Mamy psa i wszyscy twierdzą, że kupy na trawniku są mojego psa, a w bloku jest 6 innych psów. My sprzątamy a i tak wszystko idzie na moje konto. Inna sprawa to robienie moim gościom problem. Mieszkam tam 15 lat i często odwiedza mnie mama. Mama pali i wychodzi na ławkę przed blok, to sąsiedzi potrafią jej zamknąć drzwi do klatki przed nosem, które uchyliła na chwilę na nóżce. Też miałam ostatnio taką sytuację. Włączył mi się alarm w samochodzie, więc pobiegłam w kapciach zobaczyć co się stało i wzięłam tylko kluczyki do auta, zahaczyłam nóżkę od drzwi dosłownie na pół minuty. Jak wróciłam to miałam zamknięte drzwi i miałam problem dostać się do mieszkania. Wszystko zaczęło się od sąsiadki z parteru jakieś 2 lata temu, była pomiędzy mną a nią awantura, bo jej zdaniem tupię i szuram nogami jak wchodzę do klatki i otwieram drzwi jak wchodzę (powinnam się teleportować chyba byleby nie otwierać drzwi do klatki jak wchodzę) bo rzekomo jej wieje w mieszkaniu. I że ogólnie łażę tam i spowrotem, bo ile razy można jej zdaniem wychodzić i wchodzić do mieszkania w ciągu dnia. Loool. Podejrzewam że za wszystkim stoi właśnie ona i zrobiła bezpodstawną nagonkę na mnie. Niektórzy sąsiedzi odwracają się tyłkiem jak mnie widzą, albo jakby chcieli to zabiliby wzrokiem. Ostatnio bardziej się wszystko nasiliło. Mam malutkie dziecko i jak zostawiłam wózek na klatce, żeby niemowlę bezpiecznie najpierw wnieść na górę, to jak zeszłam po wózek to ktoś wystawił mi go na zewnątrz. W tamtym roku ktoś mi porysował samochód. Jedna linia ale przez całą boczną karoserię. W tym tygodniu była kobieta ze spółdzielni, że rzekomo mój pies jest uprzed blokiem i że zgłosiło to kilka osób.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 12.08.2022 21:53
Mam tak samo ale u mnie to cała klatka sąsiadów się uwziela na mnie i moje dzieci.Starsze kobiety i jedna rodzina po 40. U mnie to już o wszystko idzie.Drobiazgi...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 30.01.2022 09:11
Niektórzy tak po prostu mają. My wynajmowaliśmy mieszkanie studenckie, to rodzina piętro niżej to była ukryta patola. Baba lat 40, niepracująca, mąż pracujący w domu i nastoletnia córka. Ja chodziłam w kapciach. Moja współlokatorka na boso, często na palcach (taki styl). Potrafili przychodzić w nocy, że za glosno chodzimy, kilka razy postraszyliśmy wezmę policji i założeniem sprawy o nękanie to się w miarę ogarnęli, ale to nie są ludzie do życia. Ja rozumiem imprezy w środku tygodnia i w ogóle, ale chodzenie? To mamy nauczyć się latać czy co? Autorką tekstu ma podobnie i jakby ktoś na nią wezwał policję to sam by dostał mandat za bezpodstawne wzywanie, dlatego niech wzywają do woli, nie wypłacą się
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 21.10.2021 10:08
Chodzenie w szpilkach po mieszkaniu w bloku to skurwysyństwo
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 30.12.2020 19:11
Stukanie regularnie obcasami to nie jest takie nic.Od roku mam taką sąsiadkę,codziennie rano po 6 budzi mnie odgłos jej chodzenia po domu,bo już w domu zakłada buty...hmm.po co?Pierwsza runda biegu po schodach jakieś 15 min później, poprzedzona pieprznięciem drzwiami,jakby je chciała zabrać ze sobą,po kolejnych 5 minutach bieg do domu(pewnie była w sklepie),trchę dudnienia po panelach,jeśli przy odrobinie szczęścia uda się znów zasnąć, budzi mnie następne pieprznięcie drzwiami i bieg po schodach,jak koń.Pomijając wszystko inne jest jedna zasadnicza sprawa,nie żyjemy tu sami,warto byłoby o tym pamiętać i wtedy wszystkim żyłoby się lepiej. Chodzę na obcasach całe życie,a mnie jakoś nikt nie słyszy,kiedy schodzę,czyli da się...wystarczy pamiętać,że dookoła żyją inni,to na prawdę proste.A dzrwi do domu można po prostu zamykać a nie wyrywać z futryną,żeby za każdym razem sąsiedzi podskakiwali,i tu znowu,cały blok nie słyszy o której wracam do domu,czyli znowu-da się.O ile spokojniejsze byłoby nasze życie,gdybyśmy postępowali z innymi tak,jak chcemy,żeby postępowano z nami.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie