Drogie Czytelniczki,
chcę napisać kilka słów o mojej przyjaciółce, na którą zawsze mogłam liczyć. Gosię znam od wielu lat. Poznałyśmy się jeszcze w podstawówce i byłam pewna, że już zawsze będziemy blisko siebie. Jesteśmy jak siostry. Rozumiemy się, możemy mówić sobie o wszystkim, ona zawsze mi doradzi, ja jej. Przynajmniej tak było do pewnego czasu, bo ostatnio zaczynam ją podejrzewać o same najgorsze rzeczy. Nie wiem kto się zmienił. Albo ona kopie pode mną dołki, albo ja jestem przewrażliwiona i wszystko co najgorsze chcę zrzucić na nią. Wydaje mi się, że mam powody, bo ona zachowuje się raczej podejrzanie.
Do tej pory cieszyłyśmy się ze swoich sukcesów. Ona wygrywała olimpiady naukowe i już ma zapewnioną przepustkę na studia, ja śpiewam i też odnoszę jakieś sukcesy. O każdej porze dnia i nocy mogła do mnie przyjść, tak jak ja do niej. Teraz mam coraz mniejszą ochotę się z nią spotykać. Nie chcę przy okazji jej ranić, ale wydaje mi się, że jest po prostu zazdrosna. Patrzy na mnie jak w obrazek i żal jej, że nie ma tego co ja. Urody, chłopaka, znajomych, fajnych rodziców. I zaczyna knuć.
Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ale od zawsze to ja byłam tą ładniejszą, a ona mądrzejszą. Trochę żałosne porównanie, ale niech będzie. Sama nie uważam się za głupią, więc co mi szkodzi. Ona rzeczywiście nie jest jakoś strasznie atrakcyjna. Głównie dlatego, że było jej wszystko jedno. Nigdy nie widziałam na jej twarzy mocniejszych kosmetyków, nie stosuje maseczek, unika fryzjera. Jej sprawa, mnie nic do tego. Nie kocham jej jak siostry za jej wygląd, ale wspaniały charakter. Przynajmniej tak było do tej pory. Ostatnio coś jej się chyba odmieniło.
Zaczęła się użalać, że nie jest taka ładna, nikt nie chce na nią spojrzeć i ma tylko mnie. Nie wiem ile w tym prawdy, ale coś musi w tym być. Chciałaby, żebym spędzała z nią każdą chwilę, bo nie ma nikogo innego, do kogo mogłaby otworzyć usta. Kiedy mówię, że umówiłam się z innymi znajomymi lub chłopakiem, wtedy się obraża. Nie chodzi o to, że ona uważa się za gorszą i tylko płacze w poduszkę. Podejrzewam, że zaczyna mi psuć opinię.
Do mojego chłopaka doszły jakieś koszmarne informacje. Podobno od kolejnej osoby usłyszał, że wcale nie jestem spokojną i wierną dziewczyną. Zawsze miałam dobrą reputację, nie robię nic złego, a tu nagle takie okropne plotki. Podobno miałam już mnóstwo chłopaków, wszystkich wykorzystałam, a tego obecnego zdradzam po kątach. Jak zawsze, bo podobno nigdy nie mogłam się powstrzymać. Sypiam z rówieśnikami, facetami od przesłuchań muzycznych. Zaraz się okaże, że daję tyłek za ciuchy, bo jestem galerianką.
Kiedy spotykam ludzi, którzy znają mnie ze szkoły czy z osiedla, oni wcale nie chcą się już ze mną witać. Teraz są tylko szepty na ucho, jakieś krzywe spojrzenia. Naprawdę nie wiem skąd to się wzięło. Do tej pory wszyscy wiedzieli jaka jestem naprawdę, a teraz ktoś wymyślił jakieś plotki i nagle jestem tą najgorszą. Zaczynam czuć się jak szmata, chociaż nie mam powodów. I co najgorsze, coraz bardziej wydaje mi się, że to wina Gosi. Coraz bardziej składa mi się to w całość, ale nie wiem co z tym zrobić.
Chłopak na szczęście zachował się uczciwie i pokazał mi kilka sms-ów, które dostał z bramki internetowej. To były jakieś wymysły na mój temat. „Uważaj na nią, puszcza się na boku”, „Ona Cię oszukuje, nie zasłużyłeś na to”, „Każdy może ją mieć, więc nie bądź jak każdy”. Brzmi jak dzieła jakiegoś psychopaty, który koniecznie chce mi zaszkodzić. Zastanawiałam się o co w tym chodzi. Gosia na pewno nie jest o niego zazdrosna i nie chce mi odbić chłopaka. On nie jest w jej guście i sama uczciwie o tym kiedyś mówiła.
Dobra, to może być jakaś inna, ale dziwnym trafem to się złożyło w czasie. Gosia zaczęła się żalić, teraz unika spotkań ze mną, jakieś głupie plotki. To wszystko wygląda na jej akcję i to mnie najbardziej boli. Gdyby oczerniała mnie jakaś obca dziewczyna, pewnie jakoś bym się z tym pogodziła. Ale przyjaciółki nie chcę tracić. Ona wie o mnie dosłownie wszystko i jeśli tak jej odbiło, to tylko czekać, aż wszystko wygada. Czego ona mi zazdrości? Urody, przyjaciół, chłopaka? Gdyby się za siebie wzięła, to miałaby to wszystko.
Mój chłopak dalej dostaje takie sms-y. Dziwnym trafem, przychodzą do niego zawsze wtedy, kiedy Gosi nie ma obok mnie. Ostatnio spotkałyśmy się wieczorem, bo myślałam, że coś z niej wycisnę. Po 21 byłam w domu, ona pewnie dotarła kilka minut później. Następnego dnia on pokazuje mi sms-a z 21:20. Zbieg okoliczności? Ostatnie wiadomości zawsze przychodzą po tym, jak widzę się z Gosią. Nie wierzę w aż takie cuda. Ale podświadomie chcę wierzyć, że to nie jej sprawka. Aż wstyd mi mówić o kolejnych rzeczach...
Jakieś 2 tygodnie temu była u mnie Gosia. Atmosfera dziwna, mało mówiła, w ogóle mnie nie słuchała. Pomyślałam, że humor poprawią nam babeczki. Pobiegłam do cukierni, ona została sama u mnie. Zjadłyśmy, było w miarę ok. Następnego dnia rano zorientowałam się, że zniknął mój puder i tusz do rzęs. Mamy nie podejrzewam o kradzież, więc wiadomo kto za tym stoi. Chcę się przygotować do wyjścia, ale nie mogę się umalować. Może o to jej chodziło? Wspomniałam o tych kosmetykach przy następnej rozmowie, to zaczęła sugerować, że mam sklerozę, albo ktoś w domu je sobie przywłaszczył. Akurat tego dnia, kiedy ona była u mnie.
To są konkretne sytuacje i słowa. Mogę się łudzić, że jestem przewrażliwiona i posądzam ją bez dowodów. Tak, twardych dowodów nie mam, ale skąd to wrażenie? Skąd te wszystkie szczegóły, które układają się w całość? Mój chłopak na szczęście nic sobie z tego nie robi, więc plan Gosi raczej nie wypalił. Zepsuła mi opinię na mieście, ale to jakoś przeżyję. Boję się tylko, do czego będzie zdolna, kiedy się zorientuje, że wcale się nie załamałam. No tak, myślę w ten sposób, a podświadomie chciałabym ją usprawiedliwić i wybielić.
Nie mieści mi się w głowie, że najbliższa mi osoba (zaraz po rodzinie i chłopaku), byłaby skłonna do takiej podłości. Wszystko przemawia za jej winą, ale wciąż chcę się z nią widywać i nie potrafię rzucić oskarżeń prosto w jej twarz. Może jakimś cudem to nie ona, wszystko się ułoży i dalej będziemy sobie bliskie... Chłopak mówi, że zaklinam rzeczywistość i wszystko jest jasne. Ja nie potrafię tak trzeźwo do tego podejść. Lata przyjaźni i nagle jej tak odbija?
Czym ja zawiniłam? Urodą, którą podobno mam? Chłopakiem, którego Gosia nigdy nie miała? Pewnością siebie? Jedno jej się udało. Pewność zaczynam tracić. Przede wszystkim nie jestem już pewna zaufanych do tej pory ludzi. Najzdrowiej byłoby się od niej odciąć i czekać, co się stanie. Jeśli pojawią się kolejne plotki i sms-y przybiorą na sile, to będę pewna, kto na 100 procent za tym stoi. Gorzej, jeśli nie stanie się nic, a tylko stracę przyjaciółkę.
Nie wiem jak z nią rozmawiać, jak zacząć ten temat. Żaliłam jej się, ale ona nawet mnie nie pociesza. Chyba naprawdę ma coś na sumieniu. Co z tym zrobić? Za chwilę oszaleję.
Renata