W czwartek Walentynki. I serio czuję się tak, jak bym była jedyną osobą na świecie, która nie cieszy się z tego powodu. Wszystkie moje koleżanki już od kilku dni przeżywają, co podarują swoim „miśkom” lub co dostaną od nich. Żałosne. Na co dzień narzekają na swoich facetów, że tamci nie dzwonią, nie piszą SMS-ów; że często ważniejsi są ich kumple; że żłopią piwo na kanapie, zamiast je przytulić, czy pocałować. No ale Walentynki to Walentynki. Wtedy obowiązkowo trzeba zamanifestować swoje uczucia do partnera.
Ciekawe, ile z Was pomyślało sobie teraz o mnie: „samotna, zgorzkniała dziewucha”? Heh, pewnie większość, ale wiecie co? Mam to gdzieś. Fakt, nie mam akurat nikogo, bo dwa tygodnie temu rozstałam się z chłopakiem. I żałuję, że zdecydowałam się na ten krok dopiero teraz.
Byliśmy parą trzy lata. Na początku, jak to w każdym związku, kwiaty, prezenty, randki. Potem stopniowo zaczęła pojawiać się rutyna. Zamiast wyjść razem do jakiegoś pubu, my siedzieliśmy w domu przed telewizorem. O kwiatach już nawet nie wspomnę. Filip przestał mi je dawać nawet wtedy, kiedy by „wypadało”, typu nasza rocznica, czy moje urodziny.
Dobra, może ja też przestałam o niego zabiegać, ale dopiero wtedy, kiedy moje prośby o jakieś wspólne wyjście tylko we dwoje, za każdym razem były zbywane: „OK., wybierz jakąś knajpę, to tam pójdziemy”. Wybierz jakąś knajpę??? Łaskawca.
Przyjaciółka dziwiła mi się, że zerwałam z Filipem właśnie teraz, kiedy do Walentynek już tak blisko. Nie mogła zrozumieć, że w Święto Zakochanych wolę być sama, niż z nim. Stwierdziła nawet, że na moim miejscu to rzuciłaby go dopiero po 14.02., bo zawsze to lepiej mieć kogoś w takie święto. Straszne, naprawdę straszne, co Walentynki robią z mózgami ludzi.
Napiszcie mi szczerze, Wy też macie takie chore podejście do Święta Zakochanych? Na co dzień może Wam się nie układać z facetami, możecie się z nimi kłócić i skrycie marzyć o księciu z bajki, ale ten jeden raz w roku udajecie, jaki to Wasz związek jest cudowny? Jeśli tak, to serdecznie Wam współczuję.
Moim zdaniem wartościowa jest taka relacja, w której mężczyzna i kobieta okazują sobie miłość i szacunek przez cały rok, a nie tylko od święta. Dlatego zerwałam z Filipem. Bo nie lubię udawania. Po co na siłę ciągnąć związek, skoro nam się nie układało. Dla jednego głupiego kwiatka walentynkowego? Albo dla pudełka czekoladek? To nie w moim stylu. Wolę Dzień Zakochanych spędzić sama, niż z kimś, kogo nie obchodzę przez pozostałe dni roku.
Pozdrawiam,
Marta