Żyjemy w społeczeństwie nastawionym na branie. Dotyczy to każdej sfery życia, nawet seksu. Chcę więc mogę, szczególnie, że dzisiaj już bardzo niewiele rzeczy podlega społecznemu tabu lub linczowi. Posługujemy się kategorią szeroko pojętej wolności często zapominając, że granice naszej swobody nie powinny zachodzić na granicę komfortu psychicznego drugiej osoby. Moja sytuacja może wydać się śmieszna, ale pragmę podzielić się uwagami, dlaczego czasem warto zapanować nad swoimi popędami...
Mam 25 lat, jestem młoda, dobrze wykształcona, moje zarobki są ok. Pod względem wizualnym prezentuję się w normie. Nie sądzę, żebym miała szanse na wygraną w wyborach miss, ale niczego mi nie brakuje. Często zwracam uwagę mężczyzn, więc chyba mogę stwierdzić, że obiektywnie wyglądam w porządku. Jak niemalże każda młoda kobieta, spotykam czasem na swojej drodze panów, którzy natychmiast wpadają mi w oko. Tak było z K., dokładnie rok temu. Wysoki, wyspotrowany, ciemne włosy, niesamowite, przeszywające spojrzenie brązowych oczu, wesoły sposób bycia. Już na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że jest ode mnie młodszy, ale nie przyszło mi do głowy, żeby zastanowić się jak bardzo. Poznaliśmy się przypadkiem w mojej pracy. Pomagałam mu znaleźć konkretny dział w budynku. Myślałam, że przyszedł po swoją dziewczynę, mieliśmy wtedy kilka stażystek... Niestety okazało się, że przyszedł do mamy po pieniądze na obiad. Nie mógł mieć własnych, bo miał 17 lat!
Chociaż na początku mówiliśmy sobie na pan i pani (w ten sposób musimy mówić do każdej osoby, która wchodzi do budynku mojej firmy), to jego mama szybciutko zmieniła formę naszej relacji. Narzuciła mu pozostanie przy formie pani, mi jednak kazała zwracać się do syna po imieniu. Taki rodzaj komunikacji został między nami do dzisiaj.
Nigdy wcześniej i nigdy później nie zdarzyło mi się, żeby tak młody chłopiec wzbudził moje fantazje. Na dzień dzisiejszy cieszę się tylko z tego, że panosząc się ze swoją wolnością, nie zniszczyłam mu młodzieńczych wspomnień.
Czasem mogą zaskoczyć nas własne reakcje. W końcu sama nie spodziewałam się, że do tego stopnia będzie podniecał mnie nastolatek, ale uważam, że zawsze należy przede wszystkim myśleć, co możemy zyskać na relacji, a co stracić.
Zmierzam do tego, że czasem popędy kierują nas w niewłaściwą stronę, do krainy egoizmu. W pewnych momentach, mimo przyspieszonego oddechu i drżących rąk, powinnyśmy zatrzymać się. Nawet największa ochota na seks nie usprawiedliwiłaby współżycia z siedemnastolatkiem. Zaspokajając swoje fantazje, które były naprawdę niestosowne, wyrządziłabym K. nieodwracalną krzywdę.
Niedawno widziałam go z jego pierwszą dziewczyną. Od kilku miesięcy jest w związku z rówieśniczką i odpuścił sobie starsze panie, o ile można tak powiedzieć o 25-latce. Cieszę się, że poznaje uroki pierwszych zbliżeń z kimś, kto darzy go uczuciem.
Wstrząsnęła mną wiadomość, że K. jest taki młody. Do tej pory podobali mi się raczej starsi mężczyźni, a chociaż czułam się jak idiotka, nie mogłam przestać rozbierać chłopca wzrokiem. Najgorsze było to, że najwyraźniej też wpadłam mu w oko. Niepotrzebne były nawet sugestie (chociaż i takie się pojawiały), w pewnych spojrzeniach takie rzeczy się widzi.
Pech chciał, że nasza znajomość nie zakończyła się na przypadkowym spotkaniu. W pracy zostałam zmuszona do organizacji miesięcznego projektu z dziećmi. Polegało to na organizacji wystawy sztuki młodzieżowej. Dwa tygodnie na zbieranie prac konkursowych po podstawówkach, dwa tygodnie na przygotowanie wystawy na forum firmy. Myśląc nie do końca logicznie zaproponowałam przełożonym, żeby włączyć do projektu starszą młodzież, która pomogłaby mi namówić dzieci do malowania. Pomysł przypadł wszystkim do gustu i tak przedstawicielem jednej z okolicznych szkół został K. Razem z nim i trzema licealistkami chadzałam od szkoły podstawowej do szkoły podstawowej, namawiając dzieci na stworzenie prac na wystawę.
Wspólnie spędzony czas pozwolił mi dostrzec w K. dzieciaka. Nie umiał jeszcze do końca określić kim chce być, czasem popełniał śmieszne błędy językowe, popisywał się przede mną i koleżankami. Wyraźnie szalała w nim burza hormonów, w końcu taki wiek, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że pioruny nie kierują się w stronę rówieśniczek, a w moją.
Pociągała mnie w nim taka zadziorna niewinność, ale całe moje zainteresowanie chłopcem sprowadzało się tylko do napięcia seksualnego. Nie zauroczyłam się nim, o zakochaniu nie mogło być mowy. Znajdowaliśmy się na zupełnie innych etapach życia, inne rzeczy mieliśmy w głowie. Poza bardzo pociągającym wyglądem, widziałam w nim tylko nastolatka, który jeszcze nie wie, co zrobi ze swoim życiem. Ani razu nie przyszedł mi do głowy związek z kimś tak mało dojrzałym, ale nie mogłam pozbyć się fantazji na jego temat.
Poziom krytyczny osiągnęłam, kiedy spotkałam się z nim sam na sam w moim mieszkaniu. Razem ze starszymi uczestnikami projektu miałam segregować prace dzieciaków. Wszyscy rodzice wiedzieli, że zaprosiłam młodzież do siebie, nikt nie wyraził sprzeciwu. K. przyszedł pół godziny przed czasem, dziewczyny spóźniły się około kwadransa, co dało łącznie 45 bardzo napiętych minut. Wywiązała się neutralna, miła rozmowa, bardzo oficjalne tematy, ale nawet dzisiaj dostaję gęsiej skórki na myśl o tym, jak na mnie patrzył.
Kiedy dołączyły do nas dziewczyny, niby przypadkiem przemycił do rozmowy informację o tym, że do tej pory nigdy nie całował żadnej dziewczyny. To mogło być kłamstwo, ale wtedy nie myślałam logicznie. Moje fantazje wirowały wokół uczenia go pewnych kwestii.
To był dla mnie koszmarny miesiąc, nie mogłam się na niczym skupić. Z ulgą powitałam wystawę, podczas której K. zapytał, czy moglibyśmy spotkać się po projekcie, sam na sam. Miałam na takie spotkanie ogromną ochotę, ale mimo jego ogromnej ilości prób, nie zgodziłam się. Po zakończeniu projektu widzieliśmy się jeszcze kilkanaście razy towarzysko, ale zawsze wśród pozostałych uczestniczek i zawsze w relacji prawie jak uczeń – nauczyciel.
Dzisiaj minął już rok od wystawy, K. ma 18 lat, nadal jest dla mnie bardzo pociągający, ale udało mi się zapanować nad fantazjami. Cieszę się, że nie dopuściłam do zbliżenia między nami. Chłopcy w tym wieku są bardzo wrażliwi, szybko się zakochują, łatwo ich skrzywdzić.
Żałowałabym, gdybym weszła z nim w relację, z której chciałabym tylko seksu. W tamtych dniach mogłoby obojgu nam się to podobać, bo w końcu nastolatkowie zazwyczaj wykorzystaliby każdą okazję, ale jestem przekonana, że po czasie odczułby do mnie wstręt. Odebrałabym mu coś cennego dla własnej zabawy, nie mówiąc o tym, że nie miałabym mu do zaoferowania nic w zamian.
Seks jest dla ludzi, jeśli dwie DOROSŁE osoby go chcą, nie widzę przeszkód, ale czasem należy zdecydować, co w ogólnym rozrachunku jest dobre dla obu stron.
Zabawne, że wśród wielu zainteresowanych mną mężczyzn, takie reakcje wzbudzał we mnie jeden, wyłowiony spośród tłumu chłopiec. Myślę, że dobrze postąpiłam zostawiając nasz związek w sferze fantazji (jestem przekonana, że nie tylko moich). Mam nadzieję, że dzięki temu listowi, niektóre starsze dziewczyny zrezygnują z roli „nauczycielek”. Zostawmy te doświadczenia dziewczynom, które będą zakochane w tych chłopcach. Oddajemy im tak wielką przysługę.
Pozdrawiam,
Dama Czerwo