LIST: „Nie ma czegoś takiego jak singielka z wyboru! One wszystkie udają, tak jak ja...”

27-letnia Magda przez lata udawała, że jest silna i niezależna. Teraz boi się przyznać, że marzy o związku i własnej rodzinie.
LIST: „Nie ma czegoś takiego jak singielka z wyboru! One wszystkie udają, tak jak ja...”
07.10.2015

Witajcie!

Z tej strony Magda, przebojowa 27-latka, singielka z wyboru, miłośniczka życia, rozrywkowa dziewczyna i w ogóle jedno wielkie WOW. To tak oficjalnie, bo tylko ja wiem, co siedzi w środku mnie. A tak naprawdę jestem przerażona, samotna, niedoceniona i coraz bardziej boję się przyszłości. Przez tyle lat nie udało mi się stworzyć związku, zaraz skończę 30 lat i będzie już z górki. Zostanę sama, pewnie kupię sobie kota, albo kilka i tak doczekam do starości. Boli mnie to bardzo, ale nie przyznaję się do tego. Nie wypada.

Ukrywam prawdę przed wszystkimi, bo nie chcę być postrzegana jako ofiara losu. Nie umiem się otworzyć przed nikim – nawet własną mamą czy przyjaciółką. Bo jak to powiedzieć? Chciałabym mieć faceta, ale nie wiem, jak to zrobić? W życiu by mi takie słowa nie przeszły przez gardło. O wiele łatwiej rozgłaszać wszem i wobec, że faceci to kanalie i nie chcę mieć z żadnym nic do czynienia. A prawda jest taka, że chciałabym i to od zawsze. Mam wrażenie, że nie jestem w tym sama, bo takich oszustek nie brakuje...

 

singielka z wyboru

Tylko, że to jest błędne koło. Nigdy z nikim na poważnie nie byłam, teraz rozgłaszam wszem i wobec, że nikogo takiego nie potrzebuję i nawet jeśli ktoś był mną zainteresowany, to się przecież nie odważy zagadać. Podrywać taką silną i niezależną singielkę? Przecież to się mija z celem, bo ona gardzi wszystkimi i jest szczęśliwa sama ze sobą. Gdyby tylko wiedzieli, że to tylko maska... W środku jestem roztrzęsiona i przeżywam porażkę co wieczór, kiedy muszę sama zasypiać. A potem wstaję, idę do pracy i udaję dalej. Wyśmiewam zakochane dziewczyny i wmawiam im, że powinny wziąć ze mnie przykład.

Nie powinny. Chyba, że chcą tak jak ja się użalać i cierpieć w samotności. Bo brak partnera to nie tylko uczucie pustki, ale też wiele konkretnych problemów. Ciągłe wypytywanie przez rodzinę, czy kogoś już mam. Chodzenie na wesela bez partnera. Spotkania ze znajomymi parami i ja jedna sama. Coraz częściej brak tematów do rozmowy. Powoli wszystko zaczyna kręcić się wokół tego, że nie mam chłopaka, narzeczonego, męża, żadnego ślubu i dzieci na horyzoncie. W tym wieku powinnam już wiedzieć z kim chcę spędzić resztę życia. Wszyscy myślą, że chcę być sama.

singielka z wyboru

Wmówiłam im to i tego najbardziej teraz żałuję. To za daleko zaszło, żebym się nagle otworzyła i powiedziała „to nie tak, ja nie chcę być sama”. Przecież wszyscy widzą we mnie zatwardziałą singielkę, która może jest trochę dziwna, ale należy podziwiać jej zasady i upór. Problem w tym, że to nie żadne zasady, ale zwykła życiowa porażka. Nie mam nikogo, bo nie umiem tego zrobić, a nie dlatego, że nie chcę. Tylko, że łatwiej trzymać się tej drugiej wersji. Wtedy nikt ci nie współczuje, a mnie coraz częściej się wydaje, że jest czego. Pogubiłam się, udaję twardzielkę, a tak naprawdę chce mi się płakać.

Żal mi siebie, ale żal mi też moich rodziców. To ich znajomi ciągle pytają, czy kogoś mam, zastanawiają się, co ze mną nie tak. Chwalą się swoimi dziećmi, organizują im śluby, bawią wnuki. Jak tak dalej pójdzie, to moi nigdy tego nie doświadczą. Do końca życia będą świecić za mnie oczami i razem ze mną udawać, że to kwestia wyboru. Chcę, to jestem sama i nikomu nic do tego. A mnie się marzy ślub, nawet coraz częściej myślę o dzieciach. Tylko tak po cichu, bo oficjalnie nienawidzę mężczyzn i bachorów.

singielka z wyboru

Już naprawdę nie wiem, co ze mną dalej ma być. Najłatwiej poznać chłopaka w szkole albo na studiach. Nie wykorzystałam tej szansy, chociaż kilka razy była okazja. Potem zaczęłam pracować, ale zamiast siedzieć cicho, to wygłaszałam te swoje zakłamane teorie. Wszyscy wokół są przekonani, że chcę być sama. Nie wiem, chyba jedyna szansa, żeby coś zmienić, to wyrwać się gdzieś i zacząć od nowa. Bez rodziny, którą oszukiwałam i bez znajomych, którzy mają o mnie takie, a nie inne zdanie. Marzy mi się to. Żeby być po prostu młodą kobietą, która jest otwarta na uczucia i nie wstydzi się tego.

W tym miejscu i wśród tych ludzi właśnie wstyd jest najgorszy. Jestem za bardzo dumna, żeby po tylu latach nagle się przyznać do porażki. Bo niby jak to zrobić? „Kochani, kłamałam, pomóżcie mi znaleźć faceta”? Czuję się jak oferma, która przegrała wszystko. Ani przez chwilę nie wierzyłam w to, co wygadywałam, ale trwałam w tym. Zawsze łatwiej powiedzieć, że nie chcę być w związku, zamiast stwierdzić prawdę – nikt mnie nie chciał albo jestem tak chora psychicznie, że nie potrafiłam tego zrobić.

Bo zdrowa to ja chyba nie jestem, prawda?

Magda

singielka z wyboru

Oszukujemy siebie i innych, bo tak jest wygodniej. Mamy do wyboru – mieć chłopaka i chwalić się szczęśliwym związkiem, albo nie mieć i okłamywać wszystkich, że właśnie tego chciałyśmy. Nie chce mi się wierzyć, że na świecie jest chociaż jedna kobieta, która naprawdę tak myśli. Trudno się przyznać do tego, że poniosłyśmy porażkę i w ogóle jesteśmy chodzącą porażką. Bo jak inaczej nazwać kogoś w moim wieku, kto nie potrafi zagadać chłopaka albo peszy się, kiedy ten próbuje nawiązać kontakt? To nie żadna singielka z wyboru, ale życiowa oferma.

Czuję się jak oferma i wiem, że nią jestem. Codziennie budzę się z uczuciem, że to wszystko bez sensu, bo nawet nie mam się do kogo odezwać. Codziennie zasypiam z myślą, że w życiu nic mi nie wyszło, bo nie mam się do kogo przytulić. Często wyśmiewam uczuciowe rozterki koleżanek, ale prawda jest taka, że bardzo im tego zazdroszczę. Też chciałabym chodzić na randki, budować związki, rozstawać się, schodzić, nawet wkurzać się na faceta. Ale wiedzieć, że nie jestem mu obojętna.

singielka z wyboru

Nie wiem skąd to się wzięło. Nie wyglądam jak potwór, chyba da się mnie lubić. Nie takie dziewczyny tworzą związki i są szczęśliwe. Obawiam się, że zbudowałam wokół siebie tak wysoki mur, że teraz już nikt go nie przeskoczy. Ja jestem uwięziona w środku, a wartościowi faceci nie są w stanie się przez niego przebić. Nawet nie próbują, bo myślą, że to gwarantowana porażka. Prawda jest taka, że gdyby ktoś ciekawy się pojawił, ja nawet bym się nie zastanawiała. Chciałabym kochać i być kochana. Budzić się i zasypiać obok siebie, spędzać razem czas, planować, zdobywać doświadczenie, poznawać się coraz lepiej.

Gdyby ktoś z moich znajomych to przeczytał, to istnieje ryzyko, że padłby na zawał. Przecież Magda nie może tak myśleć, bo od zawsze wszystkim wmawia coś odwrotnego. To prawda, ale wmawia z wygody i strachu, a nie przekonania. W ogóle jestem zdania, że nie ma czegoś takiego jak „singielka z wyboru”. Zawsze jesteśmy sami z przypadku albo sami jesteśmy sobie winni. Takich dziewczyn, jak ja, jest sporo. Wszystkie w podobnym wieku, albo jeszcze starsze i zarzekające się, że miłość jest dla frajerów. Udają szczęśliwe, a potem samotnie płaczą w poduszkę.

Polecane wideo

Komentarze (76)
Ocena: 4.78 / 5
gość (Ocena: 5) 05.12.2019 22:36
Babo twoja historia nie oznacza że każdy tak ma . Kur..wa jestem Singlem z wyboru od 2006 roku ,a mamy już prawie 2020 . Nie , nie jestem typem faceta co rucha co popadnie i jest męską kur@wą .Jestem singlem z wyboru bow moim życiu jest coś ważniejszego niż dziewczyna . Jest to coś co żadna babka mi nie da ,a dokładnie mój Fanatyzm to moje przeznaczenie . Nie jakas jeb..a religia . Fanatyzm do zespołu który mnie zarazem zabija i zarazem uszczęśliwia w hooy .Słucham tego od 1999 roku i z wiekiem , oraz 20 letnim stażem stałem się częścią tego i żyć bez tego nei potrafie .
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 06.05.2019 23:18
Dla mnie list jest jak najbardziej wiarygodny. Jestem podobnie jak Magda singielką, z tym, że zastanawiam się kiedy przyszedł ten moment, że przestałam szukać chłopaka i zaczęło mi być dobrze samej. Może czuje się dobrze sama ze sobą bo wmówiłam sobie, podobnie jak Magda, że jestem twarda i silna, i nie potrzebuje nikogo innego do szczęścia. Czasami, chociaż już coraz rzadziej, zdarzają się momenty, że brakuje mi bliskości i czułości ze strony mężczyzny, ale potem rzucam się w wir swoich spraw i o wszystkim zapominam. Poza tym otoczyłam się, podobnie jak autorka listu, tak wysokim murem, że żaden facet, nawet, gdyby bardzo chciał, nie jest w stanie go przebić. Udaje zimną i obojętną a w głębi duszy jestem osobą bardzo wrażliwą i nieśmiałą, zwłaszcza w relacjach damsko-męskich. Boje się, że jeśli pokaże swoją prawdziwą twarz ktoś mnie zrani i znowu będę cierpieć. Tak to już jest z samotnymi dziewczynami bardzo chciałyby mężczyzny ale boja się zaryzykować, oddać komuś serce, żeby nie złamał go na pół. Z tego powodu doskonale rozumiem Magdę i bardzo jej współczuję. Ciężko jest bowiem wyjść z roli, którą grało się przez tak wiele lat. Człowiek już nie potrafi normalnie funkcjonować. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem dla autorki listu byłaby przeprowadzka do innego miasta i zaczęcie wszystkiego od początku. Może tam się otworzy na nowe znajomości i spotka miłość swojego życia.
zobacz odpowiedzi (1)
Realistka (Ocena: 3) 02.11.2018 16:00
I znajdź sobie Dobrego psychiatrę, bo chęć posiadania faceta tylko po to żeby zrobić sobie dziecko, rodzicom wnuka i zadowolić opinię publiczną jest chory. I ewidentnie coś masz z głową...nie z emocjami tylko z głową. Idź do dobrego psychiatry.
odpowiedz
Realistka (Ocena: 4) 02.11.2018 15:53
Sorry co za bzdura. To teraz zadam kłam temu jakże nadmuchanemu sztucznie listowi ewidentnie podyktowanemu pro-life owymi filozofiami życia. Mam 38 lat, nie mam dziecka, nie mam męża. Mam święty spokój. Jestem od zawsze zdeklarowaną singielką. A faceci wpadają do mojego życia na kilka sekund jak poranna kawa. Nie wyobrażam sobie, że po domu będzie mi się szwendał mężczyzna... że będę musiała wszędzie zbierać jego skarpety i gacie... że będzie mnie zdradzał oszukiwał a w końcu porzuci mnie dla 20 parolatki jak dopadnie go kryzys wieku średniego. Nie potrzebuję trutnia. Wolę życie zdecydowanie zdeklarowanej singielki. Żyje komfortowo. Nikt mnie nie irytuje, nikt nie podnosi mi ciśnienia, nikt nie wyprowadza mnie z równowagi, nikt nie rujnuje mi mojego zdrowia. Mam perfekcyjną cytologię od przynajmniej 10 lat. Mam czas na ulubione książki, na wyjazdy, życie kulturalne, na wakacje na wczasy. Oszczędzam pieniądze. Stać mnie na dobre kosmetyki, świetne ciuchy, dobrą kosmetyczkę, eleganckiego fryzjera. Nie muszę się martwić, że zajdę w niechcianą ciążę i nie muszę żreć antykoncepcyjnych tabletek, których przyjmowanie jest ryzykowne i grozi rakiem. I absolutnie nie widzę żadnego powodu, dla którego w moim życiu miałby zagościć jakiś mężczyzna. Skończyły się czasy gdy na kobietach wybierano presję, że mają mieć "portki" w domu... w mojej szafie jest kilka par portek i należą do mnie. Ta Powodu y marnować czas na faceta po prostu nie ma...jasne zaraz wszyscy rykniecie "A seks?" Sorry to można mieć bez problemu, za darmo, czesciej niz męzatki i naprawdę niezły jeśli tylko się chce. Wystarczy być zadbaną, inteligentną kobietą - za takimi mężczyźni biegają. Mało tego przeważnie są około 5-10 lat młodsi ode mnie bo widzą różnicę między dobrze zarabiającą, wykształconą, elegancką kobietą na odpowiednim poziomie intelektualnym, a siksami które nie wiedzą czego chcą. Także takie listy to sobie włóżcie między książki bo to takie bzdury dziergane na drutach jak bajeczka o Panu Bogu. Oczywiście zaraz ktoś poruszy temat starości. Wyobraźcie sobie, że stać mnie będzie na luksusowy dom starców ze świetną wyszkoloną obsługą i dyżurującym w nim stale lekarzem. Gdybym miała chłopa mogłabym zapomnieć o takim życiu, a tak o swoją starość jestem spokojna w przeciwieństwie do mężatek, które dzieci kopną w dupę, a Partner przedwcześnie im umrze i zostawi jak znam życie z mnóstwem problemów na karku.
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 08.12.2016 11:32
no, koleżanko... to, że ty jesteś desperatką, dla której posiadanie faceta jest szczytem marzeń i życiowych ambicji nie oznacza, że każda kobieta taka jest. mam prośbę, mów tylko i wyłącznie za siebie i nie mierz wszystkich swoją miarą, dobrze?
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie