LIST: „Moja przyjaciółka próbowała się zabić! Mam wyrzuty sumienia, że nie zauważyłam problemu...”

Anka czuje się odpowiedzialna za dramatyczny krok przyjaciółki.
LIST: „Moja przyjaciółka próbowała się zabić! Mam wyrzuty sumienia, że nie zauważyłam problemu...”
22.09.2013

Zdecydowałam się napisać do Was, bo znalazłam się w naprawdę koszmarnej sytuacji. Jedna z najbliższych mi osób targnęła się na swoje życie i niewiele brakowało, by skończyło się to najgorzej, jak tylko można. Była bardzo blisko śmierci i ta myśl nie pozwala mi już normalnie żyć. Uświadomiłam sobie, że życie jest tak strasznie kruche. Można je stracić tak szybko, a inni nie są w stanie nic na to poradzić. Jesteś obok kogoś, na chwilę spuszczasz go ze wzroku i możesz nigdy więcej z nim nie porozmawiać. Dzisiaj wiem, że mogłam dostrzec jakiś problem, próbować rozmawiać, może pomóc, ale byłam za bardzo zajęta sobą.

To wydarzyło się miesiąc temu, pod koniec wakacji. Przez poprzednie lata byłam z Justyną nierozłączna. Miałam też swoje życie, ale wszystkim się z nią dzieliłam. Mogłam jej powiedzieć nawet o najbardziej wstydliwym problemie, moich wątpliwościach, a ona cierpliwie słuchała. Nigdy mnie nie zawiodła. Nie powiedziała, że przesadzam, zawsze dochowywała tajemnicy. Wspierała mnie zawsze. Myślałam, że tak samo działa to w drugą stronę, ale chyba nie do końca. Nie wiedziałam o jej problemach. Ona mi nie powiedziała, a ja się nie domyśliłam.

 

przyjaciółki

Może rzeczywiście była trochę inna, niż wcześniej, ale skąd mogłam wiedzieć, że doprowadzi to do czegoś takiego? Od jakiegoś czasu spotykałam się z chłopakiem i dla niego też musiałam mieć czas. Kiedyś tylko odwiedzałam Justynę, ona mnie, wychodziłyśmy na zakupy, na miasto, na wszystkie imprezy razem. Zapewniałam ją, że nasza przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna i z powodu chłopaka na pewno o niej nie zapomnę. Wyjechałam z nim na tydzień, ona została sama i chyba wtedy pojawiły się w jej głowie takie straszne myśli.

Do dzisiaj nie wiem dokładnie, czy wiem, skąd taki krok. Mogę się tylko domyślać. Pakowałam się właśnie do powrotu do domu, za chwilę mieliśmy wsiąść do autokaru. Zadzwoniłam do niej, żeby się umówić na wieczór. Chciałam jej pokazać zdjęcia, opowiedzieć, jak było, miałam też dla niej upominek. Nie odbierała, a my musieliśmy się już zbierać. Zadzwoniłam drugi raz z autobusu. Wtedy odebrała jej zapłakana mama, która powiedziała tylko, że jest źle. Justyna jest w szpitalu i chyba chciała sobie coś zrobić. Możecie sobie wyobrazić, jak wyglądała moja podróż.

Na zmianę płakałam, krzyczałam, dzwoniłam do wszystkich, którzy mogą coś wiedzieć. To musiało strasznie wyglądać, bo kierowca zagroził, że mnie wyrzuci. Dotarłam do domu, powiedziałam rodzicom, że stało się coś złego i trzeba jechać do szpitala. Doskonale pamiętam twarz jej mamy, którą spotkałam na korytarzu. Stała nieruchomo, nie płakała, ale nigdy nie widziałam takiego cierpienia w oczach. Tego nie zapomnę do końca życia. To taka straszna bezradność. Niczego nie przypuszczasz, a po chwili stoisz prawie nad grobem swojej córki. Na dodatek ona sama zdecydowała się odejść. Nie rozmawiałyśmy, tylko stałyśmy tak bez sensu. Żadna z nas nie mogła się ruszyć. Nawet nie próbowałam jej pocieszać, bo sama byłam jak w amoku.

Po kilku godzinach lekarz powiedział, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Justyna wyjdzie z tego bez szwanku. Nałykała się silnych tabletek. Mogły zniszczyć jej narządy, mózg, a w końcu zabić. Gdyby jej mama nie wróciła do domu wcześniej, niż zwykle, to nie byłoby jej tutaj. Nie byłoby kogo ratować. Jej rodzice organizowaliby pogrzeb. Ta myśl mnie po prostu zabija. Od tej pory nie potrafię być spokojna. Jeden moment i cię nie ma.

Żadnego samobójstwa nie można do końca zrozumieć, ale niektórzy mają naprawdę ogromne problemy. Nieszczęśliwa miłość, patologiczna rodzina, wyrzucenie ze szkoły, cokolwiek. Ale Justyna? Co mogło ją do tego skłonić, skoro jeszcze tydzień wcześniej nie widziałam, żeby działo się coś złego? Pomyślałam, że ktoś ją bardzo skrzywdził i wiedziałam, że muszę się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi. Musi go spotkać zasłużona kara. Na rozmowę o tym wszystkim było jeszcze za wcześnie, ale chciałam przynajmniej być przy niej.

Nie miałam wtedy takiej szansy. Kiedy wreszcie mogłam do niej wejść, to ona spała. Kolejny raz to samo. Okazało się, że udaje. Z mamą rozmawiała wcześniej i później. W końcu powiedziała jej, że nie chce się ze mną widzieć. Powinnam przestać tu przychodzić i się nią nie przejmować. Mam się zająć swoim życiem. Jak to swoim? Przecież ona od dawna była jego ogromną częścią! Może nie miałam dla niej już tyle czasu, co kiedyś, ale wciąż kochałam ją jak siostrę. Myślałam, że to działa w dwie strony.

Przez długi czas nie wiedziałam zupełnie co się z nią dzieje. Wyszła ze szpitala – tyle dowiedziałam się od jej mamy. Mówiłam, że przyjdę do niej, bo ona potrzebuje towarzystwa, może mnie się wygada. Usłyszałam, że to nie jest najlepszy pomysł. Odpuściłam sobie, ale wreszcie dopięłam swego. Poszłam do niej i powiedziałam, że nie dam się zbyć. Moja najbliższa przyjaciółka ma jakiś ogromny problem, a ja o niczym nie wiem. To była nienormalna sytuacja. Przed połknięciem leków byłam blisko, a po – mam się jej nie pokazywać na oczy. Może to ja jestem powodem tego wszystkiego...

Taka myśl się pojawiła, ale nie miała raczej sensu. Nigdy jej nie skrzywdziłam. Kiedy udało mi się wreszcie z nią porozmawiać, okazało się, że mam w tym swój udział. Dowiedziałam się, że skoro jestem taka przebojowa i szczęśliwa, to nie powinnam się przejmować takim zerem, jak ona. To był zarzut. Jak śmiałam być taka, a nie inna. Naprawdę coś jej się poprzestawiało w głowie. Zaczęła na wszystko patrzeć z podejrzliwością. Wykrzyczała, że ona tu gniła w domu, a ja się szlajałam z byle kim. Poczuła się odrzucona, ale to nie jedyny problem, a raczej pretekst.

Podobno dużo myślała i doszła do wniosku, że jest po prostu beznadziejna. W szkole nie idzie, tak jakby chciała, zaraz matura i pewnie jej nie zda. A ja radzę sobie bardzo dobrze, mam na wszystko czas. Tylko nie dla niej. To nie jest prawda, ale trudno jej to teraz tłumaczyć. Kiedyś rzeczywiście spędzałam z nią każdą wolną chwilę, ale skoro weszłam w związek, to wypadałoby się jakoś zaangażować. Miałam ją brać na randki i wspólne wakacje? Ona też pewnie by tego nie chciała. Bolało ją jednak to, że „mnie się lepiej powodzi”.

Ona też by chciała dzielić czas między mnie, a innych. Ale miała tylko mnie. Wydaje mi się, że problemem tak naprawdę nie byłam ja, ale ona. Zaczęła się porównywać ze wszystkimi wokół i wyszło jej na to, że coś jest z nią nie tak. Nie jest taka fajna. Nie mieści mi się to w głowie, bo Justyna nie jest w żaden sposób gorsza ode mnie i od innych. Jest wyjątkowa, ale niepewna siebie. Ten brak wiary doprowadził prawie do najgorszego. Mam wyrzuty sumienia, że nie zauważyłam problemu. Tylko, że ja go do dzisiaj nie widzę. Chyba jest za bardzo wrażliwa i za bardzo się wszystkim przejmuje.

Podobno od dawna nie mogła ze mną szczerze rozmawiać, bo było jej wstyd. Krępowała się powiedzieć, co ją boli, bo pewnie bym ją wyśmiała. To nie ma sensu, bo nigdy jej nie odtrąciłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy coś nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Wtedy pewnie nie, ale dzisiaj widzę, że niektóre jej słowa i zachowanie mogło wskazywać na jakiś problem. Wystarczyło z niej to wycisnąć. Pewnie wreszcie by pękła, wygadała się i nie byłoby sprawy. Zdecydowała inaczej, ja przeoczyłam i jest, jak jest.

Czuję się trochę odpowiedzialna za to wszystko. Nie zauważyłam tego, że się ode mnie oddaliła. Patrzyła we mnie jak w obrazek, ale bała się rozmawiać, żeby nie wyjść na jeszcze „gorszą”, niż jest. Mogłam się nią jeszcze bardziej przejmować, poznawać ją z nowymi ludźmi, sprawiedliwiej dzielić czas między chłopakiem a Justyną. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Próbowałam myśleć, że po prostu zwariowała, ale najbliższa przyjaciółka powinna dostrzec problem. Tak naprawdę byłam zajęta wszystkim, tylko nie nią. Jest mi jej żal, ale jestem też wściekła. Jeśli chce, żebym miała wyrzuty sumienia, to jej się udało.

Anka

Polecane wideo

Komentarze (40)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 17.11.2015 19:47
Cały czas chodziłam przygnębiona, wszystko mnie denerwowało. Nie potrafiłam się kompletnie odnaleźć na świecie. Moje życie było zwykłą egzystencją, czasem nie chciało mi się nawet wstawać z łóżka. Szukałam dla siebie pomocy, ale nie chciałam faszerowac się lekami. Zamówiłam oczyszczanie energetyczne na stronie moc-energii.pl - i naprawdę mi to pomogło. Teraz przez większość dnia mam całkiem dobry humor, umiem docenić to co mam, a obowiązki przestały mnie przerastać. Czuję się jakbym wstała z kolan.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 02.10.2013 17:35
ha ha ha śmieszna jesteś.Czasami trzeba się zastanowić, czy chłopak lub dziewczyna z którą się spotykamy jest warta zaniedbania przyjaźni.
odpowiedz
franka (Ocena: 5) 26.09.2013 13:25
nie jesteś prawdziwą przyjaciółką to widać
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.09.2013 08:09
Rozumiem wszystkie negatywne komentarze odnośnie tego, ze ciezko jest rozdzielić swoje życie na chlopaka i przyjaciol, a co dopiero rodzine. Ale! Gdyby wszystko bylo w porządku i wiez miedzy przyjaciolkami bylaby tak silna, jak twierdza, nie doszloby do klotni na ten temat, bylaby szczera rozmowa miedzy dziewczynami (choćby kilkukrotna). A poza tym przyjazn nie zazdrości - pamietacie o tym? To, ze jestem przyjaciolka nie oznacza, ze mam prowadzić biedna, niesmiala i aspoleczna osobę przez życie. Dlaczego inni maja dbać o kontakty przyjaciol? Sami nie umieją? To niech sie uczą, bo z takim podejściem skończą z depresja i taka oto dziewczyna. Mialam wiele przygód z dziewczynami i, jak do tej pory, zostalam sama z przyszlym mezem, bo wiekszosc nie miala odwagi, by powiedzieć mi o swoich boleściach, wolaly strugać przy mnie debila i obgadywać za plecami - tak wygląda rzeczywistosc. Jeśli sami nie umiecie przeżyć swojego życia to kto to ma zrobić? Jeśli widzisz, ze masz problem, idziesz po porade. Nie mówiąc o nim wprost nie spowodujesz, ze ze inny czlowieksie domyśli.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.09.2013 21:44
Kobiety w przeciwieństwie do mężczyzn maskują rywalizację i nie przyznają się do niej...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie