LIST: „Moja 5-letnia córka startuje w wyborach Małych Miss. Rozpiera mnie duma!”

Łucja przekonuje, że konkursy dla małych piękności to świetna szkoła życia.
LIST: „Moja 5-letnia córka startuje w wyborach Małych Miss. Rozpiera mnie duma!”
22.01.2014

Szanowna Redakcjo i Czytelniczki!

Chciałabym poruszyć temat, który w Polsce nie cieszy się jeszcze wielką popularnością, ale... to nie przeszkadza niemal wszystkim mieć o nim jak najgorszego zdania. Mamy, takie jak ja, niemal codziennie muszą znosić nieprzyjemne komentarze. Tylko dlatego, że poświęcamy sporo czasu i energii swoim córkom. Tylko dlatego, że nie boimy się marzyć. I tylko dlatego, że „uroda to przecież nie wszystko”. Mówię o różnego rodzaju plebiscytach i wyborach małych miss, bo takich imprez w naszym kraju jest coraz więcej. Będzie jeszcze więcej – chętnych naprawdę nie brakuje. Jeszcze rok temu w moim mieście nie organizowano czegoś takiego, a dzisiaj są już dwie imprezy tego typu.

Wszystko zaczęło się od amerykańskich programów na temat kilkuletnich missek. Widziałam coś takiego jeszcze w czasach, kiedy nie myślałam nawet o dziecku. Wydawało mi się to trochę dziwne. Mamy poświęcają swój czas, a także pieniądze na przygotowanie małej kandydatki, a jeśli uda się wygrać, to dostają jakieś marne nagrody. Wydawało mi się, że to nieopłacalne i przez te kobiety przemawia tylko próżność. Kupują swoim córkom uznanie innych. Dzisiaj już tak nie myślę, bo wiem, jak świetnie bawi się moja Amelka!

 

To jest warte więcej, niż najlepsze prywatne przedszkole i tuzin dodatkowych zajęć. Kiedyś bałam się o to, czy da sobie z czymś radę, czy nie będzie za mną tęsknić, kiedy mnie nie ma, czy odnajdzie się wśród rówieśników. Dzisiaj już nie muszę, bo ona doskonale sobie ze wszystkim radzi.

Mam wrażenie, że mogłaby już spokojnie rozpocząć naukę w szkole i wcale by nie marudziła. Lubi inne dzieci, lubi wyzwania, chętnie uczy się nowych rzeczy. Jest pewna siebie, ale na pewno nie przemądrzała. Najpierw myśli o innych, a dopiero później o sobie. Mam nadzieję, że dzięki naszemu przykładowi chociaż część z Was zmieni zdanie o tego typu przedsięwzięciach. Bo naprawdę nie ma się czego obawiać. Tym dziewczynkom nie dzieje się krzywda!

Ostatnio usłyszałam coś typu „Mamo, przepraszam cię, ale jeszcze chwilę muszę tu zostać, bo obiecałam Zosi, że jej w czymś pomogę”. Czy tak podchodzi do życia 5-latka? Okazało się, że Zosia miała problem z liczeniem i Amelka jej wszystko cierpliwie tłumaczyła.

Konkursy małych miss nie „hodują” więc próżnych i zapatrzonych w siebie dzieci. Wręcz przeciwnie! Dzięki temu, że maluchy mają ze sobą kontakt, a równocześnie sporo obowiązków (do każdego startu trzeba się jakoś przygotować i nie chodzi tylko o sukienkę czy fryzurę), są po prostu bardziej otwarte. Wiedzą, że dobra atmosfera i osiągnięcie sukcesu zależy od ich zaangażowania.  

 

mała miss

Amelia ma 5 lat i niedawno zaczęła chodzić do przedszkola, a za rok pójdzie do pierwszej klasy. Wcale się tego nie boję, bo widzę, jak te konkursy ją otworzyły. Inne dzieci odprowadzane są z płaczem. Wpadają w histerię, kiedy rodzice chcą je zostawić na cały dzień z rówieśnikami. Ona nie ma takiego problemu, bo jest pewna siebie i odważna. Nauczyła się tego dzięki temu, że przynajmniej dwa razy w miesiącu startujemy w takich wyborach. Nie chodzi więc o moją próżność. W ten sposób chcę ją nauczyć, że każdy jest wartościowy i nie ma sensu obawiać się nowych wyzwań.

Mój mąż jest tego samego zdania. Na początku trochę kręcił nosem, że próbuję wychować córkę na gwiazdę, zamiast uczyć ją czegoś poważniejszego. Ale szybko docenił moje starania. Zauważył, że te kolorowe suknie, makijaż, fryzury, układy taneczne i obowiązkowy uśmiech czemuś służą. I nie chodzi tylko o pokazanie się i zdobywanie poklasku. Trudno mi sobie wyobrazić lepszą lekcję dla kilkulatki. Zwłaszcza, że to wszystko tak bardzo ją cieszy i absolutnie do niczego jej nie zmuszam.

mała miss

Ktoś pewnie powie, że w ten sposób robimy z własnych dzieci „kaleki umysłowe”. Usłyszałam kiedyś coś takiego od kuzyna. Stwierdził, że Amelka powinna bawić się lalkami i przez zabawę uczyć się przydatnych rzeczy, a nie udawać dorosłą kobietę na scenie. Przecież to nie tak! Każdy nasz start jest dobrą zabawą i niczego na niej nie wymuszam. Razem projektujemy stroje, razem układamy przemówienia, ćwiczymy taniec, córka ma decydujące zdanie w wyborze fryzury, koloru makijażu. Czuje się jak mała księżniczka i chyba nie ma w tym nic złego? Sama dopytuje, kiedy kolejne wybory, bo już jej się nudzi w domu.

Kiedy udaje nam się wygrać, zdobyć wyróżnienie, albo kompletnie nic – to się nie liczy. Najważniejsze jest to, że mogłyśmy spędzić ten czas razem i naprawdę dobrze się bawić. Nie wbijam jej do głowy, że jest królową piękności i zawsze musi wygrywać. Cieszy ją to, że spotyka tyle koleżanek praktycznie z całej Polski, że może się uśmiechnąć do pamiątkowego zdjęcia i później może opowiadać wszystkim, gdzie była, kogo spotkała, jak bili jej brawo. Czy jest w tym coś nienaturalnego i nie na miejscu? Chyba nie.

mała miss

Tutaj absolutnie nie chodzi o to, żeby rozbudzać dziecięcą próżność. Za każdym razem tłumaczę córce, że to tylko zabawa, że nie powinna patrzeć na inne dziewczynki, jak na konkurentki. Ewentualna wygrana wcale nie oznacza, że teraz może patrzeć na wszystkich z góry, bo przecież jest najpiękniejsza i nic innego się nie liczy. Ona bawi się tak samo dobrze, kiedy wygra, a także kiedy przegra. Gratuluje innym i sama przyjmuje gratulacje. Dzięki temu ma ciągły kontakt z rówieśniczkami i przestała się wstydzić ludzi. Kiedyś uciekała i czerwieniła się przy byle okazji, a teraz sama chętnie rozpoczyna rozmowę.

Mam wrażenie, że dzięki temu wszystkiemu jest o wiele dojrzalsza niż inne dzieci w jej wieku. Wie, kiedy powiedzieć dzień dobry, kiedy podać rękę, kiedy pocieszyć. W przedszkolu jest bardzo lubiana i często w ogóle nie chce stamtąd wracać.

 

Oczywiście, zdarzają się chore matki, które w ten sposób próbują leczyć własne kompleksy. Wystarczy zobaczyć te otyłe i zaniedbane Amerykanki inwestujące tysiące dolarów w śliczne córeczki. Tresują je jak zwierzęta i w tym nie ma nic dobrego. W Polsce tak to nie wygląda. Nie spotkałam chyba żadnej mamy, która podchodziłaby do tego tematu w taki sposób.

Mam nadzieję, że będzie coraz więcej imprez tego typu i społeczeństwo się do nich przekona. Jak widzicie, to tylko dobra zabawa, która może przynieść fajne efekty. 5-latka, która potrafi się odnaleźć w świecie, to chyba najlepszy na to dowód.

Łucja

Polecane wideo

Komentarze (65)
Ocena: 4.94 / 5
moi (Ocena: 1) 28.04.2014 11:54
przerażające miskowe zjawisko, chore, wynaturzone, budujące w dziecku sztuczne przekonanie o własnej ważności na podstawie liczby falbanek i nieszczerych uśmiechów, rozbudzające w malutkich dziewczynkach kobiecość, po co? a może dla kogo? dziecko świetnie się bawi w błocie i wolę jak to robi , ubrane w stary dres i umorusane, wyrabia mięśnie, hartuje się, buduje z piasku szklane domy, to jest nauka kreatywności, a nie krynolina i flesz
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 27.03.2014 16:33
Brzydka kobieta próbuje dowartościować się na swoim dziecku. Chore.
odpowiedz
Lodzia (Ocena: 5) 27.03.2014 16:32
Widać twoja Klamerka o przepraszam Amelka jest tak samo nierozgarnięta jak ty. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
odpowiedz
przyjacielonline (Ocena: 5) 30.01.2014 15:10
www.przyjacielonline.pl.tl zapraszam ;)
odpowiedz
Kinga (Ocena: 5) 26.01.2014 13:49
Kiedyś sceptycznie podchodziłam do wysyłania dzieci na tego typu konkursy. Jednak po przeczytaniu tego listu troszeczkę zmieniłam zdanie. Troszeczkę, ponieważ to Pani jest matką, która powinna być przykładem dla innych "ambitnych" mamusiek. Kreatywność jest praktycznie koniecznia przy wychowywaniu dziecka w tym wieku. Skoro Amelka nie marudzi, nie płacze, chętnie chodzi na te konkursy, to z pewnością pomoże jej to w rozwoju, przede wszystkim społecznym. Z pewnością wyrośnie na pewną siebie, ale nie wyniosłą kobietę, która będzie wytrwale dążyła do celu. Jeżeli Pani córka ma czas rysować, pomagać koleżankom, spędzać czas z rodziną, to zdecydowanie popieram startowanie w takich konkursach. Twórcy tych dziecięcych pokazów na pewno taki cel chcieli osiągnąć: małe wstydliwe dziewczynki uczą się porozumiewać z rówieśnikami, uczą się wygrywać i przegrywać, ale mogą się też poczuć jak gwiazdy. A to, że zdarzają się tam ataki płaczu i histerii- to przeważnie złe podejście rodzica (na zasadzie: skup się, wygraj, jesteś najlepsza, tamte nie mają szans). Życzę powodzenia, zarówno Pani jak i małej Amelce.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie