Czy facet może się zmienić? Tak bardzo chciałabym wierzyć, że tak, bo Darek to wspaniały człowiek. Jest inteligentny, nawet bardzo. Skończył trudny kierunek studiów – ścisły, a do tego jest oczytany – pożera trudne, ambitne książki, zna się na polityce. O co bym go nie zapytała, zawsze zna odpowiedź, a jeśli nie zna, to nie spocznie póki nie znajdzie. Czasami w trakcie obiadu nagle wstaje od stołu i siada do komputera, bo jakieś pytanie zrodziło się w jego głowie.
Poznaliśmy się na ostatnim roku studiów na imprezie. Ja rzadko gdziekolwiek wychodziłam – raczej do kina, jeśli już, ale tym razem koleżanka wyciągnęła mnie na urodziny znajomych w klubie. I on też był i połączył nas fakt, że oboje nie czuliśmy się tam najlepiej. Zaczęliśmy się ze sobą spotykać. On zawsze potrafił znaleźć jakieś ciekawe miejsce. Zwykle były to małe, klimatyczne lokale, gdzie mogliśmy w spokoju sobie gadać.
Potem przyszła wiosna i oboje byliśmy zestresowani zbliżającymi się obronami prac mgr, ale nie przestaliśmy się widywać. Jemu poszło świetnie, mi też nieźle. W lipcu zaczęliśmy szukać pracy na poważnie. I mimo, że on skończył bardziej prestiżowy kierunek i pewnie ma szersze kwalifikacje, to mnie się udało znaleźć zatrudnienie, a jego telefon wciąż milczał. To był początek jego przemiany.
Darek stał się nerwowy. W ogóle nie chciał słuchać o mojej pracy. Krzyczał, że nic go to nie obchodzi i pytał, czy ja nie widzę, jak go boli jego bezrobocie. Było mi go szkoda, naprawdę, szczerze. Wiedziałam przecież, jakie ma kwalifikacje. I mimo to siedział w domu. Rano odbywał rytuał przeglądania ogłoszeń, wysyłał CV i czekał… Bez końca.
Pierwszy raz uderzył mnie w październiku. Wyprowadziłam go z równowagi żartem o tym, że może powinien wrócić na studia. Płakałam, on przepraszał, wybaczyłam. Ale to się powtórzyło, bo on już nie wytrzymywał psychicznie.
Ludzie od niego z roku dobrze sobie radzili, ale już w czasie studiów nabywali doświadczenie, a on (to trzeba otwarcie przyznać) NIE. Kiedy mu to wypomniałam, zasłużyłam na kolejny cios. I znów przepraszał, i ja znów wybaczyłam.
Wreszcie dostał propozycję odbycia płatnego stażu. Oczywiście liczył na coś innego, ale od czegoś trzeba zacząć. Był najniżej w firmowym łańcuchu pokarmowym i ciągle się złościł. Już nie był taki jak kiedyś… Już nie rozmawialiśmy, bo miał dużo pracy, był zestresowany i niestety coraz częściej mu się zdarzało być agresywnym, ale nie mam na myśli tylko rękoczynów.
Drwił ze mnie, z mojej pracy. Naśmiewał się, poniżał mnie w towarzystwie. Nawet moja koleżanka kiedyś po wspólnym wieczorze z nim i jej chłopakiem zapytała mnie, czy to u nas normalne, że Darek traktuje mnie w ten sposób. Było mi bardzo wstyd.
Mimo wszystko zgodziłam się z nim zamieszkać, kiedy mi to zaproponował, bo uważam, że to najinteligentniejszy i najmądrzejszy facet, jakiego poznałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego, nawet kosztem tych łez raz na jakiś czas. To, co mnie trzyma przy życiu, to nadzieja, że on się zmieni. Tzn. znów będzie taki jak kiedyś. A przecież to "kiedyś" miało miejsce zaledwie półtora roku temu.
Ostatnio zwierzyłam się z tego wszystkiego pewnej dziewczynie. To dziwne, że akurat ją wybrałam na zwierzenia, bo w sumie słabo się znamy. Prawie w ogóle. Ale właśnie to mi ułatwiło szczerą opowieść o Darku i o tym, co się między nami dzieje. O tym, że nie umiem odejść, że bardzo go kocham, mimo tego, że przez niego płaczę, kiedy mnie uderzy albo poniża. Ona radzi mi odejść, twierdzi, że wyszło szydło z worka i już nie będzie inaczej, bo on mnie ustawił w pozycji swojej ofiary.
Ale może ona nie wie, co to znaczy miłość…
Asia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także: