Jeszcze tydzień temu byłam szczęśliwie zakochana. Nadal kocham, ale ze szczęściem ma to niewiele wspólnego. Byłam gotowa skoczyć za nim w ogień, bo wiedziałam, że jest tego wart. Dzisiaj już nie jestem tego taka pewna. Zazwyczaj wiemy, czy ktoś nas skrzywdził i czy warto mu wybaczyć. Ja nie wiem, co tak naprawdę się wydarzyło. Stało się, powinnam zapomnieć, ale nie potrafię. Pierwszy raz ktoś doprowadził mnie do czegoś takiego.
Byliśmy ze sobą od kilku miesięcy, ale bardzo powoli się to rozwijało. Najpierw tylko spotkania w większym gronie znajomych, później randki we dwoje, kino, spacery. Dopiero od miesiąca odwiedzaliśmy się w domach, kiedy nikogo innego tam nie było. Siedziałam z nim na łóżku, rozmawiałam, mogłam położyć głowę na jego kolanach. I byłam pewna, że nic mi się nie stanie. Że jestem bezpieczna, jak nigdzie indziej.
To się zaczęło powoli zmieniać. Dalej mu ufałam, ale on oczekiwał od tego związku czegoś więcej. Oczywiście kiedyś musiało to nadejść i on zaproponował seks. Odmówiłam i dał spokój. Szybko wrócił do tematu.
Nie potrafię o tym sensownie myśleć, dlatego postanowiłam się podzielić swoją historią. Czuję, że wydarzyło się coś nie w porządku, ale mam wątpliwości, czy powinnam go oskarżać o gwałt. Związku chyba to nie uratuje, bo przez te moje rozmyślania bardzo się od siebie oddaliliśmy. Ale przynajmniej nie zniszczę mu życia, bo chyba nie ma powodu.
Wiem tylko jedno. Chyba minie wiele lat, zanim znowu tego spróbuję. Jeśli tak ma wyglądać intymność i miłość, to mnie coś takiego nie interesuje.
Aldona*
*Imię autorki listu na jej prośbę zostało zmienione.
Zaczęłam czytać na temat gwałtów. Wyobrażałam to sobie zawsze w ten sam sposób – kobieta idzie sobie ulicą, nagle wybiega jakiś zboczeniec, zaciąga ją w krzaki i brutalnie gwałci. U mnie sytuacja była przecież zupełnie inna. Chłopak, którego pokochałam i z którym czułam się bezpiecznie. Jego dom, do którego mnie zaprosił i do którego z własnej woli weszłam. Zaczęło się od bliskości, której nie odrzuciłam. Mogłam przecież wstać i powiedzieć, żeby mnie nie dotykał. Ale nie, bo na początku mi się to podobało.
Nie mogłam tylko przypuszczać, że od tego momentu nie będę mogła go już zatrzymać. On się tak strasznie nakręcił, że było mu już wszystko jedno. Chcę tego, czy nie chcę, krzyczę, czy płaczę. Po prostu zrobił swoje, bo musiał. Nie jestem pewna, czy on coś z tego pamięta. Pewnie zdaje sobie sprawę, że zrobił to ze mną, ale raczej nie to, że mnie zgwałcił.
No właśnie, teraz jestem już prawie pewna, że to był gwałt. Do tego nie jest potrzebny jakiś nieznajomy szaleniec i ciemny zaułek. Zrobiła to moja ukochana osoba w dziennym świetle. We własnym domu.
Chyba, że to wcale tak nie było? W sumie, to jak można nazwać gwałtem seks z chłopakiem, którego samego się do tego prowokowało? Ja też go na początku dotykałam i szeptałam do ucha. Nie protestowałam, kiedy zaczął mnie rozbierać. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się dopiero wtedy, kiedy coś mi się nie spodobało. A czasami przecież trzeba zacisnąć zęby i nie myśleć tylko o sobie. Podobno seks to dawanie i odbieranie przyjemności. Mnie było dobrze na początku, jemu pod koniec. On nie czuje się winny.
Kiedy następnym razem byłam u niego w domu, jego rodzice mieli wrócić dopiero późnym wieczorem. Mieliśmy kilka godzin tylko dla siebie. Miałam w głowie jego ostatnie słowa, ale było mi już wszystko jedno. Jak znowu zacznie się dobierać, to zrobimy to wreszcie i będzie po sprawie. Nie wiem, czy robił to kiedyś z dziewicą, ale ktoś musi mnie do tego tematu wprowadzić. On był idealnym kandydatem, bo powoli się w nim zakochiwałam. Minęły 2-3 godziny i nic. Oglądamy film, on mnie głaszcze po głowie i cisza.
Potem zadzwonił telefon. Jego mama powiedziała, że nie wrócą jednak aż tak późno i powinni być w domu za jakieś 40 minut. Wtedy on się zerwał i powiedział prosto z mostu, czego chce. Myślał, że jakoś inaczej do tego dojdzie, ale on po prostu nie wytrzyma napięcia. Zapytał, czy chcę z nim to zrobić. Nawet nie czekał na odpowiedź, tylko zaczął mnie całować i szybko się rozbierać.
Prawda jest taka, że nie stawiałam żadnego oporu. Stwierdziłam, że raz się żyje i lepiej szybko to załatwić. Ale kiedy zrozumiałam, że to nie jest ten moment i za bardzo się boję, on już nie chciał słuchać moich tłumaczeń. Dalej robił swoje.
Ściskał mi nadgarstki z całej siły. Nie mogłam się w ogóle ruszyć, bo ręce przyciśnięte do łóżka, nogi zablokowane, bo na nich siedzi. Nie wiedziałam, co się dzieje. Próbuję wstać, szarpię się, krzyczę, a on w ogóle mnie nie słucha. Bardzo mnie bolało, a on naciskał coraz mocniej. Przez cały czas patrzył tylko na zegarek i szeptał, że za chwilę wrócą rodzice. Dopiero po wszystkim puścił mnie i mogłam wybiec do łazienki. Nie miałam z tego żadnej przyjemności.
Nie tak powinien wyglądać pierwszy raz. Nawet nie mogłam spojrzeć, czy krwawię, bo trzymał mnie tak mocno, że mogłam tylko patrzeć na sufit i czubek jego głowy. Czułam ból, słyszałam jego oddech i nic więcej. Jak się teraz nad tym zastanawiam, to nie wiem, czy na chwilę nie straciłam przytomności.
Spytałam go, dlaczego zrobił to w ten sposób. Dlaczego nie słyszał, że protestuję. Powiedział, że zawsze tak to wygląda. Narzekamy, wrzeszczymy, płaczemy, a i tak nam się to podoba. Jak na to odpowiedzieć? Przesiedzieliśmy w ciszy następne pół godziny, wrócili jego rodzice, a ojciec odwiózł mnie do domu.
Zwierzyłam się koleżance. Powiedziałam, że to zrobiliśmy, ale seks jest chyba przereklamowany. To wszystko było tak nieprzyjemne, że długo nie będę chciała tego powtarzać. Myślała, że mówię o chwilowym bólu, ale kiedy opowiedziałam jej dokładnie, co się wydarzyło, ona dosłownie zbladła. Powiedziała trzy słowa, które dudnią mi w głowie do teraz:
ON CIĘ ZGWAŁCIŁ.
O czym ona w ogóle mówi?! Własny chłopak miał mnie zgwałcić? Czy to w ogóle możliwe? Coś sobie ubzdurała i teraz próbuje zniszczyć mój szczęśliwy związek. Zazdrośnica pewnie nie może znieść tego, że ona nie ma chłopaka i nigdy tego nie robiła. Zaczęłam sama krzyczeć, ale wtedy złapała mnie za ramiona i powtórzyła: to się nie powinno zdarzyć.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej przyznaję jej rację. To się naprawdę nie powinno zdarzyć. Na pewno nie w taki sposób.