Szanowna Redakcjo!
Przez większą część życia byłam osobą z nadwagą, a pewnym momencie nawet otyłą. Zupełnie nie przejmowałam się tym, co jem, a moją jedyną aktywnością fizyczną było chodzenie do szkoły, potem na studia. Byle nie za daleko, bo nie miałam siły. Nie oznacza to, że było mi ze sobą dobrze. Nie akceptowałam się – to najsłabsze z możliwych określeń. Ja siebie nienawidziłam. Tak samo jak inni nienawidzili mnie. Od najmłodszych lat byłam obiektem drwin, potem doskwierała mi samotność. Wszystko przez to jedzenie, któremu nie potrafiłam się oprzeć i lenistwo, które stało się moim sposobem na życie.
Wreszcie, po wielu latach przykrych komentarzy, kompleksów, dziwnych uwag, ludzkich spojrzeń – postawiłam wszystko na jedną kartę. Schudniesz, albo zginiesz. Widzisz, jak ludzie cię nie akceptują, więc ty też przestań przymykać oko. Wyglądasz fatalnie, twoje zdrowie jest coraz gorsze, a jeśli nic nie zmienisz – lepiej nie będzie. Decyduj się, byle szybko. Potem będzie za późno. I wiecie co? Udało mi się, a jedną z głównych motywacji była ludzka niechęć. Ciężko powiedzieć, by negatywne komentarze mi się podobały, ale odegrały swoją rolę.
Dzisiaj ludzie z nadwagą czy otyłością coraz częściej są chronieni. Nie można nic powiedzieć, ani nawet krzywo spojrzeć. Przecież tłuszczyk jest naturalny, a przykład modelek plus size udowadnia, że może być też seksowny. To groźne!
Size może i jest na plusie, ale rozum zdecydowanie na minusie. Zachęcam wszystkich – nie dawajmy sobie wmawiać, że stan chorobowy jest piękny i pożądany. To tylko zręczny trik firm, które chcą zbić na nas majątek. Powinnyśmy patrzeć na siebie pozytywnie, ale nie bezkrytycznie! To do niczego nie prowadzi. Chyba, że do grobu.
Oczywiście, to nie oznacza, że teraz mamy wytykać palcami i ośmieszać pulchne osoby. Nie. Ale nie przekonujmy ich, że są wyjątkowe i lepsze od całej reszty, bo nie są.
Agnieszka
Kiedyś o otyłości mówiło się negatywnie, bo tylko na to zasługuje. Taka jest prawda. Zalewający nas tłuszcz, obwisłą skórę, coraz gorszy stan zdrowia i apatię trzeba wytykać, tępić. A dzisiaj co się robi? Ten patologiczny stan jest promowany. Kto jest gruby, a na dodatek się tego nie wstydzi, ten jest odważny, silny, twardo stąpa po ziemi, może być sexy. Zapomnijcie o chodzących kościotrupach – rzućcie okiem na te apetyczne piersi i bioderka. Moim zdaniem tak nie powinno być, bo problem nie dotyczy wyłącznie tych niby seksownych modelek, ale całej reszty.
Pal licho, że jedna z przedstawicielek plus size w modzie stwierdzi, że nie warto się odchudzać, bo z tłuszczykiem mam więcej zleceń. Groźne jest to, że weźmie z niej przykład kilka, kilkaset czy ileś tysięcy dziewczyn i kobiet. Skoro ona jest duża, występuje na okładkach i wszystkie media piszą, że jest seksowna i odważna, to ja też mogę. Nie będę się katować, skoro można być atrakcyjnym pomimo nadwagi. Efekt będzie taki, że za 10 lat nie co trzecie polskie dziecko w podstawówce będzie otyłe, ale przynajmniej co drugie.
Efekt będzie też taki, że kobiety, które odnajdywały w sobie odrobinę silnej woli, by walczyć ze swoją otyłością, wreszcie ją stracą. Bycie grubym zacznie być czymś normalnym.
Już dzisiaj widzimy tego efekty. Wystarczy wspomnieć o tej modelce, która „zrewolucjonizowała świat mody”, bo wystąpi w kalendarzu Pirelli. Nie przeczę, ma bardzo ładną twarz, ale zdecydowanie za bardzo napuchniętą. Tak samo jak całą resztę ciała. Jej wielkie uda nie są fajne, a wielki brzuch na pewno jej nie służy. Tylko... Ja nie mam prawa tego powiedzieć, bo media i specjaliści już ogłosili, że to wspaniałe, ludzkość idzie do przodu i to czas grubasów. Strasznie mnie to martwi. I mam w tym momencie złą wiadomość dla wszystkich pań przy kości, którzy twierdzą, że zostały docenione. To nie tak.
Plus size nikomu się tak naprawdę nie podoba (chyba, że kilku dewiantom). Plus size jest wytworem wielkich koncernów, które uznały, że na szczupłych już się obłowiły, więc teraz czas docenić pulchniejszych. Zwłaszcza, że to coraz silniejsza i powiększająca się grupa. A wiadomo jak to działa – jak się coś namolnie promuje, to wreszcie niektórym wbije się to do głowy. I tak jest z docenianiem dużych kobiet. Gdzieś przeczytałam, że to fajne, ktoś pokazał grubaskę na okładce i biznes się kręci.
Niestety, prawdziwe życie rządzi się innymi prawami, więc nie ma się co oszukiwać. Może kobieta w rozmiarze XXL jest w stanie wyglądać dobrze, ale tylko na profesjonalnej sesji zdjęciowej i po obróbce Photoshopem.
Tobie się to nie uda, bo jesteś postacią z krwi i kości. Widać Twoje wałeczki, drugi podbródek. Widać, jak dyszysz i męczysz się po kilku krokach. Twoje uda nie są duże i gładkie, ale wielkie i pomarszczone. Brzuch nie jest tylko pulchny, ale ogromny i nieapetyczny. Nie dawajcie się nabierać, że to inaczej działa. Firmy sprzedają nam ułudę, w którą chcemy wierzyć. Niektóre modelki plus size na zdjęciach wyglądają całkiem ładnie, ale dlaczego do tej pory nie spotkałam na żywo żadnej podobnej kobiety? Bo to nierealne.
Może jestem za bardzo radykalna, ale tak jak zakazuje się występowania w reklamach i seksownych sesjach zdjęciowych dzieci, tak powinno się ograniczyć promowanie otyłości. Świat jest coraz grubszy, miliony ludzi umiera z tego powodu, więc jeszcze tego brakowało, by ktoś nam wmawiał, że to normalne. To zupełnie tak, jakby ktoś zachwalał palenie papierosów czy chodzenie po linie bez zabezpieczenia, która wisi pomiędzy dwoma budynkami na wysokości kilkudziesięciu metrów. To i to jest zwyczajnie niebezpieczne i prędzej czy później zaprowadzi do grobu.
Tak samo jest z otyłością i nie możemy o tym zapominać!
Zgadzam się, że „prawdziwe kobiety mają krągłości”, ale na litość, niech nie będą to zwały tłuszczu!
Za każdym razem, kiedy w mediach pojawia się grubaska, zawsze jest dopisek, że ona „nie ma kompleksów”. To brzmi pozytywnie, ale w tym przypadku jest groźne.
Jeśli jesteś zapuszczona i otyła, to powinnaś mieć kompleksy. To jedyna szansa, żeby coś ze sobą zrobić. Bo jeśli wszyscy wokół będą cię poklepywać po plecach i mówić, że jesteś „naturalnie piękna”, to wreszcie w to uwierzysz. I nic nie zmienisz. Twój stan będzie się jeszcze bardziej pogarszał. Takie są efekty plus size.
To nie oznacza, że jestem za tym, by dalej promować kościotrupy. To także niebezpieczne, bo same chyba słyszałyście o tym, co wyrabiają początkujące modelki. Anoreksja, połykanie wacików itd. Ale nie bierze się to znikąd – ktoś nam wmówił, że skóra i kości to atrybuty seksownej kobiety. Dokładnie tak samo będzie z nadwagą. Rozpoczęła się zmasowana akcja promowania tej patologii. Dziewczyny może już nie będą się w niebezpieczny sposób odchudzać, ale zamiast tego – zaczną pielęgnować inny stan chorobowy. Inaczej tuszy nazwać nie można.
Przechodzimy ze skrajności w skrajność, bo przeciętność wydaje nam się nudna. Normalnie wyglądająca kobieta uważana jest za brzydką. Jeszcze kilka lat temu zachęcano nas do głodówki w imię piękna, a dzisiaj powinnyśmy zadbać o swoją urodę w fast foodzie. Nie wiem ile czasu potrwa ta głupia moda, ale pociągnie za sobą wiele ofiar.