Cześć,
jestem Aleksandra i mam w życiu trochę szczęścia. Chyba za dużo, bo wiem co się o mnie mówi. Rodzina i bliscy znajomi dobrze wiedzą, jaka jestem naprawdę, ale inni krzywo na mnie patrzą. Tylko dlatego, że niby mi się lepiej powodzi i przez to „nie znam prawdziwego życia”. Bardzo mnie to boli, bo staram się jak mogę, mam takie same problemy jak oni, ale mnie prawo do narzekania nie przysługuje.
Dlaczego? Bo żyję w „złotej klatce”, wszystko mam podstawiane pod nos, nic nie muszę, wyręczam się pomocą innych, a tak w ogóle to mam dwie lewe ręce. Jestem próżną babą, której jest w życiu zbyt wygodnie, a gdyby nie ślub z właściwym człowiekiem, to byłabym nikim. Niektóre z tych inwektyw usłyszałam wprost, a inne do mnie dotarły przypadkiem. Jestem beznadziejna, bo w ogarnianiu domu wspiera mnie pomoc domowa, a dzieckiem zajmuje się niania. Straszna zbrodnia i dowód na to, że nic nie potrafię.
Znam prawdę, wiem jak to w rzeczywistości wygląda i nie powinnam się przejmować, ale jak się czuje takie odrzucenie, to człowiek wreszcie ma wszystkiego dość. Do tego właśnie prowadzi ludzka zawiść. Zarzuca mi się naprawdę wiele rzeczy, w tym np., że...
Jestem leniwa
Wyszłam dobrze za mąż, czyli się ustawiłam. Jestem nierobem, ale to dla mojego ukochanego nie ma znaczenia. Najważniejsze, że jakoś wyglądam, a resztę zleci się specjalistom. Bez nich nie dałabym sobie rady, bo skoro potrzebuję pomocy domowej i niani, to znaczy, że kompletnie nic nie potrafię zrobić w domu. A nawet jeśli umiem, to jestem zbyt dumna, by zajmować się takimi przyziemnymi sprawami.
Mój dzień pewnie wygląda tak, że wstaję, obca kobieta już zajmuje się moim dzieckiem, a druga ogarnia porządki i zaczyna przygotowywać obiad. Ja mogę się skupić na sobie, bo tylko to mnie interesuje. Taki właśnie jest obraz ludzi, którzy mają możliwość skorzystać z pomocy innych. Naprawdę nie wiem skąd to się bierze. Gdyby się przypatrzyli, to by zobaczyli, jaka jestem i, że nie ma to nic wspólnego z tym stereotypem.
Nie rozumiem problemów zwykłych ludzi
Już raz usłyszałam, że nie powinnam się wypowiadać, bo przecież żyję sobie jak królowa i nic nie muszę, więc nie mam pojęcia o szarej rzeczywistości. To było wtedy, kiedy sąsiadka, mniej więcej w moim wieku, żaliła się na jakieś kłopoty. Najpierw do mnie przychodzi po pomoc, a potem rzuca mi bezczelnie w twarz, że w sumie źle zrobiła. Przecież rozmawia z kimś, kto w życiu ciężko nie pracował.
Zobaczcie, jak niewiele trzeba... Wystarczy, że zatrudnisz kogoś do pomocy i od razu postrzegają cię jak jakąś oderwaną od rzeczywistości arystokrację. Automatycznie staję się nadczłowiekiem, który ma wszystko w głębokim poważaniu i na niczym się nie zna. To mnie chyba najbardziej boli i już nie mam siły udowadniać, że jest inaczej.
Nie potrafię się zająć domem
Skoro potrzebuję pomocy obcej kobiety, która sprząta za mnie dom, to znaczy, że jestem kompletnym lewusem. Mycie podłóg? Mnie nie wypada. Pralka automatyczna i zmywarka to na pewno dla mnie czarna magia. O myciu naczyń w zlewie też nie ma mowy, bo zniszczyłabym sobie delikatne dłonie. Nie umiem i nie chce mi się robić nic, a gdyby nie ona, to dom zarósłby brudem.
Tak trudno zrozumieć, że nie o to chodzi? Zamieszkałam w części domu moich teściów, którzy mają taką pomoc od lat. Po prostu korzystam z tego, że jest. Gdyby nie to, nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała. Ta pani nie ścieli za mnie łóżka i nie zajmuje się wszystkim. Zlecamy jej grubsze sprawy, bo mąż pracuje, mnie często nie ma w domu, mamy dziecko i po prostu jest nam łatwiej. Chyba każdy by tak chciał?
Nie kocham dziecka
To już jest szczyt szczytów. Na szczęście nie usłyszałam tego wprost, bo byłabym skłonna pierwszy raz w życiu użyć przemocy. Kocham moje dziecko ponad wszystko, a pomoc niani temu nie przeczy!!! Zajmuje się nim od niemal samego początku i jest wspaniałą opiekunką. Dzięki niej mogę powoli wracać do normalnego życia. Wróciłam do swoich normalnych zajęć i nie muszę się martwić, że dziecku czegoś brakuje.
Dla niego to wręcz atrakcja, bo rano ma mnie, do południa niania, potem wracam ja, mąż i jakoś się to kręci. Zostawiam go pod najlepszą możliwą opieką i to też jest wyraz mojej miłości. Chcę wychowywać dziecko zupełnie normalnie – inne kobiety wracają do pracy i angażują w to dziadków. Ja nie mam takiej możliwości, więc jest niania. Podrośnie i normalnie pójdzie do przedszkola.
Cały dzień leżę i pachnę
Nie jestem osobą, która rozpowiada dookoła, czym się zajmuje. W mojej sytuacji to by zabrzmiało jak usprawiedliwianie się. Stąd taka, a nie inna opinia. Leniwa baba nic nie musi, bo wszystko robi za nią służba. A prawda jest taka, że codziennie rano przygotowuję dla nas śniadanie, karmię dziecko, potem idę do pracy (ze względu na macierzyństwo wróciłam na pół etatu), wracam i zazwyczaj sama gotuję obiad, coś tam posprzątam i mam mnóstwo innych zajęć.
Opiekunka i pomoc domowa nie wyręczają mnie we wszystkim, a jedynie umożliwiają ogarnięcie sytuacji. Przez cały dzień coś robię i dopiero wieczorem mam czas, żeby odsapnąć. Tak nie wygląda życie leniwej księżniczki, która niczym się nie przejmuje.
Ale zawistni ludzie i tak wiedzą swoje...
Aleksandra