LIST: „Mam dość bycia bezpłatną opiekunką dla wnuków. W Polsce babci nie daje się wyboru!”

Barbara czuje się wykorzystywana. Kocha dzieci i wnuki, ale chce wreszcie odpocząć.
LIST: „Mam dość bycia bezpłatną opiekunką dla wnuków. W Polsce babci nie daje się wyboru!”
Fot. Thinkstock
02.03.2016

Znacie to uczucie, kiedy kogoś bardzo kochacie, ale macie go już serdecznie dość? Nigdy wcześniej nie miałam podobnych myśli. Wszystko zmieniło się w ostatnich 2 latach, kiedy wyszło na jaw, czego tak naprawdę ode mnie chcą. Jestem żoną, matką i babcią, a przy okazji strasznie zmęczoną kobietą. Chciałabym wreszcie wypocząć i przestać żyć wyłącznie dla innych.

To niestety jest bardzo trudne, bo najbliższa rodzina uważa za normalne, żeby mnie angażować w swoje sprawy non stop. Praktycznie nie ma dnia, żeby nie stawiali przede mną jakichś zadań. Nawet nie pytają, czy mi to pasuje i czy nie mam innych planów. Po prostu informują, że jestem potrzebna w tych i tych godzinach. Czy ja jestem już ich niewolnicą?

Nie mam 20 lat, swoje przeżyłam, całe życie pracowałam, wychowywałam dzieci i dbałam o dom. Czy to nie czas, żeby trochę zwolnić? Zostałam wbrew swojej woli bezpłatną opiekunką i dziewczynką na posyłki.

 

 

babcia

fot. Thinkstock

Tym bardziej, że to pewnie nie koniec. Prędzej czy później u syna lub córki pojawi się kolejne dziecko i co wtedy? Jak teraz się nie zbuntuję, to jestem urządzona. Już nawet nie będą pytać.

Wydaje mi się, że moje rozumowanie jest rozsądne. Swoje zrobiłam, napracowałam się, pomogłam w najtrudniejszym czasie i teraz powinnam mieć czas dla siebie. Ale gdzieś w głębi serca jest strach, że to wszystko na nic. Jak teraz się wycofam, to rozczarowane dzieci się ode mnie odsuną. Wyjdę na złą matkę i jeszcze gorszą babcię. To jest paskudna sytuacja, z którą musi sobie radzić wiele kobiet w Polsce. U nas jest czymś normalnym, żeby angażować matkę w wychowywanie swoich dzieci. A ona ma obowiązek się zgodzić.

Młodzi ludzie u nas w kraju nie są wcale zaradni. Ale dlaczego ja mam z tego powodu cierpieć?

Barbara

 

babcia

fot. Thinkstock

Na wcześniejszą emeryturę przeszłam 2 lata temu, kiedy urodził się mój pierwszy wnuk. To dziecko syna i jego żony. Świetnie się złożyło i sama pomyślałam, że im pomogę. Miałam od czasu do czasu zajmować się małym i byłam przekonana, że będzie to dla mnie czysta przyjemność. I była, ale do momentu, kiedy to wszystko działo się na moich warunkach. Potem reguły gry się zmieniły.

Synowa zaczęła wspominać, że wróciłaby już do pracy, ale jej rodzice nadal pracują, do żłobka trudno się dostać, prywatny jest strasznie drogi. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wmawiałam im, że jakoś sobie poradzą. Miałam nadzieję, że tak będzie. Wreszcie przyszli do mnie z oficjalną prośbą, żebym przez jakiś czas się nim zajęła.

Nie było mi do śmiechu, bo opieka nad takim maleństwem jest trudnym zadaniem. No, ale babci nie wypada odmówić.

 

babcia

fot. Thinkstock

Zgodziłam się i naiwnie myślałam, że to przejściowe. W efekcie siedziałam z nim w domu przez rok i praktycznie nigdy nie usłyszałam dziękuję. Jasne – byli wdzięczni, bo ułatwiałam im życie, ale nigdy nie przyszło im do głowy, żeby mnie trochę odciążyć. Zaangażować rodziców synowej, może pomyśleć o opiekunce, postarać się o miejsce w żłobku. Im było dobrze, bo babcia już się wszystkim zajęła.

Doszło do tego, że robiłam za nianię 5 dni w tygodniu od 7:30 nawet do 17-18, a potem tak się przyzwyczaili, że proponowali mi również weekendy, kiedy chcieli się gdzieś wyrwać. Czułam, że pętla zaciska się wokół mojej szyi. Nie miałam już po prostu na to siły. Zupełnie zaniedbałam męża i dom, bo zajmowałam się czymś innym.

Odetchnęłam, kiedy po roku wnuk miał trafić do żłobka. W tym czasie moja córka była już w ciąży, ale obiecywałam sobie, że już tego błędu nie popełnię.

 

babcia

fot. Thinkstock

To była powtórka z rozrywki. Znowu użalanie się, że nie wiadomo co zrobić z dzieckiem, proszenie o pomoc od czasu do czasu, aż znowu zostałam opiekunką na pełny etat. Tu było trochę inaczej, bo przynajmniej zapewniali mi dojazd i jedzenie, ale to też nie był szczyt moich marzeń. Z jednej strony wielka radość, że jestem tak blisko z wnukami od samego początku, ale z drugiej – narastająca frustracja i zmęczenie.

Mnie nikt nie pytał na co ja mam ochotę. Zakładano z góry, że babcia nie pracuje, więc się poświęci. Rzadko słyszę słowa wdzięczności. Dla wszystkich jest to oczywiste. Pewnie sobie wyobrażają, że traktuję to jak wakacje, bo co to za filozofia siedzieć z maluszkiem. Problem w tym, że w obu domach sprzątałam, gotowałam i ogólnie zajmowałam się wszystkim.

We własnym bywałam gościem i tak jest niestety do dzisiaj, bo z drugim wnukiem siedzę do teraz. Chcę to wreszcie skończyć, ale nie wiem jak.

 

babcia

fot. Thinkstock

Zawsze mi się wydawało, że to jest naturalna kolej rzeczy. Matka wychowuje dzieci, potem dzieci mają własne pociechy, matka staje się babcią i wszystko kręci się w kółko. Dziś wiem, że nie musi tak być. Chyba, że sama to proponuję i mam ochotę. Mnie niby pytano o zdanie, ale można to porównać do szantażu emocjonalnego. Zaopiekuj się, bo inaczej będziemy musieli rzucić pracę, nie będzie nas na nic stać i ogólnie tragedia.

Ja też nie dostaję kokosów, ale kogo to obchodzi? Myślałam, że na emeryturze trochę sobie dorobię na część etatu i będę żyła spokojniej. Dzięki ukochanym dzieciom jest to niemożliwe od ponad 2 lat, a ja nie potrafię się z tego wyplątać. Gdybym miała wybór i nic by się złego z tego powodu nie stało – jutro bym już tam nie poszła.

Chcę się wyspać, mieć czas dla męża, spotykać się z koleżankami i żyć po swojemu. Po kilkudziesięciu latach chyba na to zasłużyłam?

 

Polecane wideo

Komentarze (51)
Ocena: 4.65 / 5
gość (Ocena: 5) 30.01.2020 07:25
Moja córka rozwiodła się,bo co to tam rozwód,moda,gdy dziecko miało 3 miesiące.Nie poszła do pracy,mąż nie miał pracy i dziadkowie utrzymywali we własnym domu początkowo 3 osobową rodzinę.Potem w/w zajęli się sobą,sądami ,a dziecko pozostało babci,choć jeszcze pracowała.Dziecko nie widziało ojca 15 lat,a spotkało matkę kilka razy Założyła drugą rodzinę ,a dziadek kupił jej mieszkanie,bo awantury u babci robiła.Zachowywała prawa,mąż,ojciec dziecka zaraz na początku je stracił.Zabierała dziecku dla drugiego dziecka 500+ i alimenty z funduszu.Potem sama zrzekła się praw,bo wnuk zaczął robić problemy.Nigdy nie miał stabilności życiowej.Dziadkowie wg państwa nie zasługiwali na prawa,bo pracowali w firmach,łoźyli 100 proc.na wnuka,opierali,karmili,kształcili babcia codziennie udzielała korepetycji,bo dom to filia szkoły,nauczyła grać na pianinie,pływać,jeżdzić na nartach,skończył szkołę muzyczną,chodził na wyczynowy sport,ale ,co tam.,dawała miłość.Państwo,czyli sądy , na siłę trzyma prawnie matkę przy dziecku,a sytuacja ,jaką dziecku stworzono przez lata zniszczyła je psychicznie.Kłopot ma teraz babcia,winy w sobie rodzice nie widzą.Dziadek dużo pracuje.Towarzystwo,ucieczki,a rodzina dziecka generalnie bez patologii,przecież wykształcona i porządna? Patologię dziecku tworzy się,narzucając mu trudne życie,z racji egoizmu i niszczenia zasad rodzinnych.Świat niszczy rodzinę,pluje na kościół,dziadków robi rodzicami wnuków ,bo siła robocza młodych ,którzy powinni zająć się własnymi dziećmi,ważniejsza.Nas ,dziadkow nie obchodzą rozwiązania systemowe,robiliśmy w życiu,co do nas należało i mamy prawo odpocząć od nieswojego życia naszych samodzielnych przecież dzieci,które wspierają media w ich błędach i wykorzystywaniu drugiego człowieka.Won!
odpowiedz
Bożena (Ocena: 5) 22.12.2019 20:12
To co czytam bardzo mnie zasmuca bo zdaję sobie wtedy sprawę jakie dzieci wychowaliśmy. Tu nie chodzi tylko czy zgodzimy się na pilnowanie wnuków czy nie ale o podejście do nas. Moja córka w miarę prosi mnie o zajęcie się wnukami ale tylko dlatego , że ja pracuję. I też boję się iść na emeryturę by nie stać się pogotowiem dla zachcianek dzieci. Napracowałam się w życiu (43 lata) a mąż od którego parę lat temu odeszłam nie pomagał mi w pracach domowych. Dotąd zastanawiam się jak udźwignęłam tyle lat harówki. Myślę, że emerytura jest po to bym wreszcie odpoczęła bo naprawdę nie mam już zbyt wiele sił a tu moje pociechy wyobrażają sobie , że będę miała wiele czasu do ich dyspozycji. Drogie dzieci dajcie nam pożyć jeszcze te parę lat w spokoju byśmy mogli trochę cieszyć się z wolności bo jaki sens ma życie?
odpowiedz
Zzz (Ocena: 5) 06.12.2019 11:14
Bardzo współczuję. Sytuacja jak u jednej znajomej, tyle, że ona jeszcze pracuje normalnie na pełen etat. Ogólnie musi zajmować się wnukiem rano (jeszcze przed pracą) i często po południu w tygodniu. Do tego jeszcze wnuk jest jej podrzucany w weekendy. Powód? Jest jeszcze drugi mniejszy wnuk i rodzice, a raczej matka tych dzieci nie dają rady z dwójką. Często jeden dzieciak u jednych dziadków, drugi u drugich, a rodzice albo imprezują albo odpoczywaja. Matka dziecka nie pracuje.
odpowiedz
Ii (Ocena: 3) 05.12.2018 14:21
Ciekawe co Autorka robiła z dziećmi jak były w wieku jej wnuków? Sama pewnie miała zapewnione małopłatne żłobki i przedszkola lub babcie, która w wieku 55 lat była już na emeryturze. Oczywiście matki mogą przestać pracować, tylko skąd ZUS weźmie składki na emerytury tych babć, skoro teraz w systemie jest potężna dziura. Aha, zbieranie na emeryturę, odkładanie jest dopiero od 1999 r. Pracodawca odprowadzał składki z FP wiec, "wypracowałam sobie emeryturę" można powiedzieć po 99 r.
odpowiedz
BASIA (Ocena: 5) 05.12.2018 11:55
A DODAM ZE OBOJE Z MEZEM MAMY BABCIE I TESCIÓW BLISKO I NIC NIE STAŁO NA PRZESZKODZIE ABY CZASEM ZAJELI SIE WNUKAMI I OBOJE PRACUJEMY NA ZMIANY.DZIECMI WYMIENIALISMY SIE POD ZAKŁADEM PRACY ,PO PROSTU TEN CO KONCZYŁ ZMIANE BRAŁ DZIECI W NOSIDEŁKACH LUB ZA REKE I WRACAŁ DO DOMU A TAM TEZ BYŁY OBOWIAZKI .I TAK LATA ZLECIAŁY DZIECIAKI WYROSŁY I JESTESMY DUMNI ZE DALISMY RADE BEZ NICZYJEJ POMOCY.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie