Hej,
Tak sobie czytam Papilota i sama postanowiłam napisać. Otóż mam 22 lata, studiuję, mam narzeczonego, a już w sierpniu będę mężatką. Kocham mojego faceta, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jesteśmy razem już 4 lata, bywało różnie - raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie najważniejsi.
Wojtek oświadczył mi się rok ponad rok temu, w weekend majowy. Wyjechaliśmy na Mazury, było naprawdę wspaniale. On tego nie planował. Leżeliśmy w łóżku, czuliśmy się cudownie, śmieliśmy się i nagle on zapytał, czy zostanę jego żoną. Nie miał pierścionka, nic. Po prostu zadał mi to pytanie spontanicznie, a ja równie spontanicznie odpowiedziałam, że tak, że o niczym innym nie marzę. Taka jest prawda - Wojtek to moje wielkie szczęście.
Na początku śmialiśmy się z tych "oświadczyn". No bo bez pierścionka, restauracji i szampana to się nie liczy. Ale jakoś tak zaczęliśmy ten nasz ślub planować. Oboje tego pragnęliśmy. No i tak wyszło, że za chwilę wesele! Ja się z tego bardzo cieszę, ale niestety - na każdym kroku muszę się z tego tłumaczyć!
Ja byłam jego pierwszą, z czego bardzo się cieszę. Nasze życie seksualne jest dzięki temu bardzo udane, bo on robi to tak jak lubię, a ja daję mu dokładnie to, czego on potrzebuje. O swoich pragnieniach rozmawiamy otwarcie i szczerze. Nie wiem, czy z innym facetem byłoby to możliwe!
Oboje mamy dokładnie takie same poglądy na życie. Wiemy, jak powinna wyglądać nasza przyszłość. Wiele razy o tym rozmawialiśmy. O dzieciach, o domu. Mogę być spokojna - nic mnie nie zaskoczy. Bo Wojtek, mimo że tak jak ja ma 22 lata, bardzo dobrze wie, czego chce - jest dojrzałym facetem.
To pewnie dlatego, że wcześnie stracił ojca. Jego tata odszedł do innej kobiety, kiedy on miał 5 lat. Założył nową rodzinę i do dziś nie utrzymują kontaktu. To bardzo smutne. Wojtek nie chce powielać takiego schematu. Chce dać naszym dzieciom lepszy dom - dom z obojgiem kochających się rodziców.
Najpierw byli rodzice. Oni nie rozumieli, dlaczego nie poczekamy do skończenia studiów. Ale ja widzę jak to jest - najpierw się ślub odkłada do magisterki, potem do pierwszej pracy, później do lepszej płacy. A w efekcie albo rodzi się nieślubne dziecko, albo się związek rozpada.
Kiedy oni wreszcie zrozumieli, odezwali się znajomi. Im też nie pasowało. Moje koleżanki sypiają z kim popadnie, nie znają czegoś takiego jak wierność - to dla nich coś tak odległego, jak dla mnie bycie wyzwoloną singielką. Koledzy Wojtka też go wyśmiali. Ich największą ambicją jest zaliczać dziewczyny. A co z tego wynika? Naprawdę uwierzcie mi, że nic. Przez ostatnie 4 lata trzech znajomych Wojtka zostało ojcami. I nie było to rodzicielstwo z wyboru. Teraz alimenty, kłótnie, spotkania z dzieckiem w wyznaczonej porze to ich przykra codzienność. My chcemy inaczej!
A ja wcale nie jestem katomaniaczką, której się śpieszy do ołtarza, bo chce pozbyć się cnoty. Nie straciłam z Wojtkiem dziewictwa. Zrobiłam to kiedy miałam 16 lat z pewnym idiotą, ale chciałam to mieć za sobą i nie żałuję.
Zastanawiacie się, po co to wszystko piszę? Chodzi mi o to, żeby Wam wytłumaczyć, że nie ma sensu czekać w nieskończoność ze ślubem. Tłumaczenie sobie "jeszcze mam czas" jest bez sensu. Jeśli trafiacie na kogoś wyjątkowego, róbcie wszystko, żeby stworzyć rodzinę, bo życie ucieka! Widzę jak żyje moja starsza siostra. Ma 27 lat i w jej życiu miłosnym zastój. Odkąd 2 lata temu rozstała się z chłopakiem, nie miała nikogo. A gdyby wzięli w porę ślub, pewnie byłaby dziś matką.
Życzę Wam wszystkim dużo szczęścia w miłości!
Gorące pozdrowienia,
Kasia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.