Chciałbym zabrać głos w pewnej sprawie i wydaje mi się, że to jest dobre miejsce. Nie mam złych zamiarów, ale pewnie zostanę oskarżony o seksizm. Tylko dlatego, że według mnie kobiety mają inne umiejętności od mężczyzn. Od kilku lat jestem instruktorem nauki jazdy. Zaczynając pracę nie miałem żadnych uprzedzeń. Myślałem, że zła opinia o kierowcach w spódnicy to tylko stereotyp. Teraz jestem przekonany, że coś w tym jest.
Panie naprawdę w większości przypadków nie radzą sobie za kółkiem. Jeśli zdają za pierwszym razem egzamin i potem jeżdżą bez wypadków, to postrzegam to w kategoriach cudu.
To nie jest moje widzimisię, na nikim nie chcę się zemścić, ani specjalnie nie zależy mi na wkładaniu kija w mrowisko. Po prostu stwierdzam fakt, a wydaje mi się, że akurat ja mam coś na ten temat do powiedzenia. Mniej więcej połowa moich kursantów to kobiety, głównie młode dziewczyny i widzę, co wyprawiają.
fot. Thinkstock
Ja wiem i rozumiem, że wszyscy jesteśmy równi. W teorii nie mam nic przeciwko, żeby kobiety prowadziły samochody, pracowały w kopalniach albo walczyły na ringu. Jeśli mają taką ochotę, to nikt nie powinien im zabraniać. Ale, wybaczcie, utwierdzam się w przekonaniu, że istnieją predyspozycje charakterystyczne dla każdej płci. Akurat płeć piękna z orientacją i przewidywaniem konsekwencji na drodze ma w większości poważny problem.
Nie dlatego, że jestem seksistą i to sobie wymyśliłem. Twierdzę tak na podstawie własnych obserwacji. Jak trafię na kursantkę, która jest w stanie szybko opanować zmianę biegów, nie zjeżdża na inny pas i potrafi posługiwać się lusterkami, to jest dla mnie święto. A pisząc o lusterkach nie mam na myśli poprawiania makijażu!
Ostatnio do samochodu wsiadła taka jedna, która odruchowo skierowała lusterko na swoją twarz, zamiast na drogę...
fot. Thinkstock
Co mam do zarzucenia paniom za kółkiem? Może zacznę od tych, które dopiero zaczynają się uczyć:
- wydaje im się, że prawo jazdy to cel sam w sobie – nawet jak nie czują samochodu, to chcą zdać za wszelką cenę, żeby się potem pochwalić,
- zapisują się na kurs, bo tak wypada, a nie dlatego, że faktycznie chcą to zrobić i czują powołanie do prowadzenia samochodu,
- nie potrafią się skupić na kilku czynnościach równocześnie, a tyle się mówi, że są wielozadaniowe – zmiana biegów, spoglądanie w lusterka, operowanie pedałami to za dużo,
- w aucie czują się zbyt pewne i dzieje się to zbyt szybko – wydaje im się, że nic im nie grozi, bo przecież wszyscy będą je specjalnie traktować,
- za bardzo przeżywają egzamin – jak im się nie powiedzie, to próbują znowu i najczęściej popełniają te same błędy,
- traktują samochód jedynie jako środek do komunikacji z miejsca A do miejsca B, nie czują tego zupełnie.
fot. Thinkstock
Rzadko się zdarza, żeby moja kursantka ukończyła szkolenie w terminie, bez kupowania dodatkowych lekcji, i zdała egzamin za pierwszym razem. Zawsze tłumaczą się stresem i złośliwością egzaminatora. Nigdy nie jest to ich błąd i niedopatrzenie. Wszystkich obwiniają, ale wobec siebie pozostają całkowicie bezkrytyczne. Często dostaje się mnie, bo podobno źle je uczyłem.
A robię to od lat, zgodnie z przepisami i obowiązującymi normami, mam własne metody i jakoś ich koledzy zdają znacznie szybciej i bezproblemowo.
Wiecie co? Czasami to nawet lepiej, że się nie udaje i ktoś taki nie trafia na drogę. Dużo poruszam się po mieście i widzę do czego są zdolne kobiety za kółkiem. Wprowadzają chaos, wymuszają, naginają przepisy, jeżdżą za szybko albo niemal stoją w miejscu, skupiają się na rozmowie z pasażerem, a nie na jeździe. Mógłbym tak jeszcze wyliczać!
fot. Thinkstock
Odnoszę wrażenie, że to mężczyźni mają większy respekt wobec drogi i innych kierowców. Zdarzają się wariaci, ale to pojedyncze sztuki. Za to większość kobiet zachowuje się na jezdni tak, jakby znalazły się tam pierwszy raz. Skąd się wziął okrzyk zdenerwowanych kierowców, którzy wrzeszczą sami do siebie „pewnie baba za kierownicą”? Bo jak dzieje się coś niedobrego, to potem zazwyczaj za kółkiem siedzi faktycznie kobieta.
Dla waszego i naszego bezpieczeństwa lepiej by było, gdyby większość pań sobie odpuściło. Bądźcie księżniczkami, dajcie się wozić swoim facetom i nie ryzykujcie zdrowia swojego i cudzego. Nikt nie powiedział, że nowoczesna kobieta musi mieć prawko.
To nie będzie żadna ujma, jeśli nie pójdziesz na kurs albo pójdziesz i dojdziesz do wniosku, że to nie to. Lepiej wycofać się w odpowiednim momencie. I proszę was o to jako instruktor i przede wszystkim kierowca.
fot. Thinkstock
Zanim pomyślisz, że wypadałoby zrobić prawo jazdy, zastanów się proszę:
- czy naprawdę tego potrzebujesz?
- czy masz podzielność uwagi?
- czy zdajesz sobie sprawę, że jedna zła decyzja może kosztować ludzkie życie?
- czy czujesz do tego smykałkę i nie chodzi wyłącznie o udowodnienie facetom, że coś potrafisz?
- czy nie będziesz miała nic wspólnego ze stereotypową „babą za kierownicą”?
Zrobisz, jak uważasz, ale jako doświadczony instruktor mówię wprost – większość pań nie odnajduje się na drodze. Tyle rzeczy robicie wspaniale, więc nie musicie nam niczego więcej udowadniać.
Sławek