Witajcie,
to nie jest prosty temat, ja jestem młoda i nie wiem czy coś dobrego z tego wyniknie, ale chciałabym coś przekazać. Chodzi o moje zdanie na temat przerywania ciąży, które bardzo się ostatnio zmieniło. Jednak to prawda, że jak coś cię w ogóle nie dotyczy, to możesz sobie wygadywać wielkie hasła. Ale jak cię dopadnie, to nagle miękniesz. Ze mną tak właśnie było. Od największej przeciwniczki do zwolenniczki aborcji na życzenie.
Mam 26 lat, jestem już po studiach, od jakiegoś czasu w związku. Mogłabym być w ciąży, gdybym chciała. Na razie mi się do tego nie spieszy, bo uważam, że to nie jest dobry moment. Najpierw stała praca, pewny związek, fajne warunki życia i dopiero można o tym myśleć.
A co ma zrobić młodsza dziewczyna, która się dowiedziała o ciąży? Czy na pewno powinna ponosić konsekwencje? Kiedyś tak myślałam, ale historia mojej mamy wszystko zmieniła.
fot. Thinkstock
Oczywiście nie chodzi o te pieniądze i możliwości. To jest jednak dowód na to, że czasami lepiej podjąć trudną decyzję, żeby do czegoś dojść. Sama mama mówi, że gdyby nie to, dalsze życie nie byłoby tak proste i fajne. I to mnie przekonało. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie zrobiła niczego złego. Po prostu zainwestowała w siebie, w tatę i we mnie. Chociaż jeszcze nie wiedziała o moim istnieniu.
Nie widzę żadnej negatywnej strony tej sytuacji. Już nigdy nie powiem, że to morderstwo. Czasami to po prostu jedyne sensowne wyjście. Większą zbrodnią jest zmuszanie takich młodych dziewczyn do rodzenie i brak zastanowienia, czym to się może skończyć. Naprawdę chcemy kolejnej niewydolnej rodziny?
Kiedyś nazwałabym mamę potworem. Dzisiaj jest dla mnie bohaterką.
Dominika
fot. Thinkstock
Nie wiem dlaczego tak się uparłam na ten temat, ale o aborcji dużo czytałam, a jeszcze więcej pisałam. Jak tylko widziałam jakiś artykuł albo post na Facebooku, to od razu musiałam się odezwać. Oskarżałam zwolenników aborcji o brak serca, proponowałam im eutanazję, wyzywałam od morderców i powtarzałam slogany, które gdzieś mi się obiły o uszy. Naprawdę wierzyłam, że nie ma się nad czym zastanawiać i to zawsze zbrodnia. Pewnie ze względu na to, że w tej kwestii większość Polaków jest niedouczona.
Nie wstydzę się przyznać, że sama niewiele wiedziałam, ale krzyczałam najgłośniej. Od razu sobie wyobrażałam wyrywane z macicy noworodki, poszatkowane ciała, krew. To jakoś bardziej pasowało do moich poglądów. Dopiero teraz dopuszczam do myśli, że większości zarodków prawie nie widać i wcale dzieci nie przypominają. Zabieg przerwania ciąży nie wygląda jak rzeźnia, ale zwykła interwencja lekarska. Żaden maluch nie płacze i nikt mu nie odrywa rączek. Dopiero historia mojej mamy pozwoliła mi to zrozumieć.
fot. Thinkstock
Podziwiam ją, że po tylu latach się przyznała, bo nie wiedział o tym nikt. Poza tatą. Mogła zabrać tajemnicę do grobu i nie narażać się na moją ocenę. Zwłaszcza, że znała moje zdanie w tej kwestii. Teraz jej za to dziękuję, bo dopiero taki bliski przykład otwiera oczy.
To nie było tak, że nagle usiadła naprzeciwko mnie i „wiesz córeczko, zrobiłam sobie kiedyś skrobankę”. Po prostu nie wytrzymała mojego głupiego komentarza. Oglądałyśmy razem TV, ktoś tam się wypowiadał, ja oczywiście wiedziałam lepiej, a mama musiała tego słuchać. Wreszcie stwierdziła, że być może stracę do niej szacunek, ale powinnam wiedzieć, że życie nie jest czarno-białe.
W wieku 20 lat usunęła niechcianą ciążę. To było kilka lat przed moimi narodzinami.
fot. Thinkstock
Ta historia naprawdę przemówiła mi do wyobraźni. Mama była na studiach, już wtedy trzymała się mojego taty. Chcieli być razem, wziąć ślub i mieć dzieci, ale wszystko w swoim czasie. Nagle niespodzianka – coś poszło nie tak i ciąża. W najgorszym możliwym momencie. Wypadałoby, żeby rzuciła studia, bo nie da się tego pogodzić z macierzyństwem. Tata też, bo ktoś musiałby zarabiać. Skończyliby z wykształceniem średnim, mieszkając kątem u rodziców, wykonując najgorzej płatną pracę.
Z tego już się nie wychodzi. Jak zawalisz coś w młodości, to ciągnie się później przez całe życie. Kim byłby tata? Co robiłaby mama? Gdzie by mieszkali? Zakładam, że później ja też bym się urodziła, ale już w zupełnie innej rodzinie i warunkach.
Zdążyli się obronić, zacząć robić karierę, byli nawet na zagranicznych stypendiach. Bez tej trudnej decyzji by się nie udało.
fot. Thinkstock
Razem doszli do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić póki nie jest za późno. Wykonanie aborcji w tamtych czasach to nie było żadne wyzwanie. Wystarczy chcieć i zapłacić komu trzeba. Mama wspominała, jak bardzo się bała. Nie tego, że coś jej się stanie. Bardziej wyrzutów sumienia w przyszłości. Dzisiaj twierdzi, że nie żałuje, a nawet jest z siebie dumna, że się odważyła. Większą krzywdą byłoby posiadanie dzieci i brak możliwości godziwego wychowania.
Zrozumiałam w jednej sekundzie, że gdyby nie ta decyzja, sama nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem. Może w ogóle bym się nie urodziła? A tak w życiu nigdy niczego mi nie brakowało. I nadal nie brakuje. Mam zaradnych rodziców, którzy zrobili kariery, wybudowali dom, wysyłali mnie na fajne wakacje, kupili mi samochód, wysłali na studia. Nie mam złudzeń, że do tego mogło nie dojść.
Gdyby wtedy urodziła, dzisiaj pewnie bylibyśmy rodziną szaraczków z kłopotami.