LIST: „Dowiedziałam się od rodziców, że... właśnie się zaręczyłam! Wpadłam i MUSZĘ wziąć ślub!”

Ewelina spodziewa się dziecka i jest zmuszona do małżeństwa z jego ojcem.
LIST: „Dowiedziałam się od rodziców, że... właśnie się zaręczyłam! Wpadłam i MUSZĘ wziąć ślub!”
18.03.2015

Witajcie,

mam na imię Ewelina i w tym miesiącu skończę 21 lat. Niby jestem młoda i mam przed sobą całe życie, a wygląda na to, że nic już nie mogę. Na moich oczach to inni za mnie planują przyszłość i nie mam nic do gadania. Nie będę mówiła, że jestem święta i nic nie zawiniłam, ale to chyba nie powód, żeby w ogóle się ze mną nie liczyć? Już dawno jestem pełnoletnia i powinnam sama decydować, co jest dla mnie najlepsze. Tylko, że podobno nie umiem, więc trzeba mną pokierować, jak to mówi moja mama.

Napiszę wprost, że zdarzyła mi się wpadka. A raczej nam, bo bez chłopaka to by nie było możliwe. Raz człowiek zbłądzi i potem konsekwencje na całe życie. Byłam pewna, że nam się uda wszystko i wszystkich oszukać. Zbłądzenie jeden raz to przecież nic takiego. No, ale nam wystarczyło i zaszłam w ciążę, której na pewno nie planowałam. Przez jakiś czas to ukrywałam, ale w 2. miesiącu powiedziałam ojcu dziecka.

Na co liczyłam? Nie wiem. Myślałam, że coś wymyśli i nikt się nie dowie. Nie uważałam, że jestem do tego wszystkiego gotowa. Nie w tym momencie i chyba nie z nim, bo nawet dobrze go nie znałam...

 

panna młoda

Z tym chłopakiem spotykałam się dosyć krótko. Nawet nie byliśmy parą, bo to były raczej spotkania raz na jakiś czas. Żadnych wyznań miłości. Zresztą, ja bym nie potrafiła, bo do dzisiaj nie mogę powiedzieć, żebym go kochała. Z jego ust to też by nie padło, gdyby nie ciąża. Stałam się zakładniczką jego, moich rodziców, jego rodziców i dziecka, które dopiero się urodzi. Jestem pewna, że w innych okolicznościach już byśmy ze sobą nie byli. Trudno powiedzieć, żebyśmy teraz też byli...

Największy udział w tym mają moi rodzice, którzy są bardzo staroświeccy. Im się wydaje, że jak ktoś kobietę zapłodni, to co by się nie działo, para musi wziąć ślub i udawać szczęśliwą rodzinę. Pamiętam dobrze ten dzień, kiedy przyznałam się do wpadki. Nie było krzyków i płaczu, nikt mi niczego nie zarzucał. Matka wstała i twardo powiedziała, że „trzeba wyprostować sprawę”. No i zaczęła działać za moimi plecami.

To nie ja przedstawiłam rodziców temu chłopakowi. To oni mu się przedstawili. Podałam tylko nazwisko i wprosili się do jego domu!

panna młoda

Bez żadnego uprzedzenia, ani nic. On nawet nie miał czasu powiedzieć swojej rodzinie, w co się wpakował. Nagle wchodzą jego przyszli teściowie i zaczyna się planowanie, co zrobić, żeby było dobrze. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że on i jego rodzice wyśmieją moich i nic z tego nie będzie. Zaczęłam się godzić z myślą, że będę samotną matką, tatuś dziecka może czasami nas odwiedzi i tyle. Nie widziałam innego rozwiązania, bo przecieżnie zwiążę się z kimś na siłę.

Bardzo się pomyliłam... Mama szybko przekonała chłopaka i jego rodziców, że już nie ma się co zastanawiać. Młodzi zaliczyli wpadkę, dziecko w drodze i trzeba zacząć załatwiać formalności. Wyobraźcie sobie, że tego samego dnia oni wszyscy przyszli do naszego domu, a chłopak wyrecytował formułkę, że bierze odpowiedzialność za mnie i za dziecko i musimy podołać temu zadaniu. Padł na kolana i mi się oświadczył.

Nic nie powiedziałam, bo byłam w szoku. Najchętniej wyrzuciłabym go z domu, bo to było niepoważne, ale wolałam się zamknąć. No i co? Milczenie podobno oznacza zgodę.

panna młoda

Ani raz z moich ust nie padło słowo „tak”, a rodzina już się cieszyła. „No to jesteśmy dogadani” - mówiła moja matka. Wszyscy razem usiedli i dyskutowali do późna. Cały czas siedziałam zamknięta w pokoju i błagałam, żeby to się skończyło. Inni ludzie decydowali właśnie o moim losie, a ja nie chciałam i nie mogłam się odezwać. Następnego dnia dowiedziałam się, że właśnie się zaręczyłam, o nic mam się nie martwić i oni zajmą się resztą. Myślałam, że w dzisiejszych czasach już się tak nie robi...

Termin ślubu wyznaczono na 3,5 miesiąca przed porodem. Zostało bardzo niewiele czasu. Tylko suknię mam wybrać, ale to na sam koniec, żebym się w nią jakoś wcisnęła. Ten chłopak przychodzi średnio raz na tydzień, w ogóle nie mamy o czym ze sobą rozmawiać, a podobno jesteśmy narzeczonymi.

No to ja się pytam – jak ma wyglądać nasze dalsze życie, skoro nie mamy ze sobą nic wspólnego? Dziecko nie sprawi, że będziemy szczęśliwi i nie rozwiąże wszystkich problemów!

panna młoda

Z ciążą wszystko jest w porządku, więc chociaż o to się nie muszę martwić. Cała reszta to tragedia, bo ja już teraz wiem, że ślub jest najgorszym rozwiązaniem. Jestem zagubiona, nie bardzo potrafię się odnaleźć w tej sytuacji, ale to nie powód, żeby o wszystkim za mnie decydować... Mnie się wydaje, że lepiej by było zaczekać, urodzić i sprawdzić, jak on się zachowa. Może dziecko naprawdę by nas zbliżyło? A jeśli nie, to przecież bycie samotną matką wcale nie jest wyrokiem.

Mam koleżankę w takiej sytuacji i ona głośno mówi, że dla niej to było najlepsze. Jest dobrą mamą, a żoną wcale nie musi być. Na pewno nie z kimś takim przypadkowym. My się tylko widujemy, nawet poważnie nie rozmawiamy. Nie wiem co mu siedzi w głowie. Rodzice sterroryzowali mnie i jego. Wydaje mi się, że oboje tego szybko pożałujemy.

Tylko on się do tego nie przyznaje. Cały czas twierdzi, że to jego decyzja i on jest pewny, że nam wyjdzie. Ciekawe skąd takie przekonanie... Od tej wpadki ani przez chwilę nie byliśmy ze sobą blisko.

panna młoda

Nie wiem już co mam robić. Chyba nie ma wyjścia, bo wszystko już zaplanowane. Mam tylko przyjść do kościoła w odpowiednim terminie, skłamać przed księdzem i powiedzieć „tak”, a reszta podobno się ułoży. Ja w to nie wierzę, bo rodzina bez miłości to dla mnie tragedia. Tylko mi nie mówcie, że uczucie kiedyś przyjdzie... A jak nie? Zostanę sama z dzieckiem, będę młodą rozwódką i nawet nigdy nie będę mogła już wziąć ślubu kościelnego.

On jest prostym chłopakiem, na studia nie poszedł, nie ma stałej pracy. Co mnie z kimś takim czeka? Moi rodzice nie będą się o nas wiecznie troszczyć. Jestem przerażona.

Czy mogę coś jeszcze zrobić, żeby kiedyś móc sobie spojrzeć w twarz? Ja się w tej sytuacji w ogóle nie liczę...

Ewelina

Polecane wideo

Komentarze (72)
Ocena: 4.63 / 5
ola (Ocena: 5) 17.09.2015 00:50
Jeśli ciebie ten facet nie interesował to, sorry ale dlaczego poszłaś z nim do łóżka. Wcześniej ze sobą byliście, a po tym incydencie -mam na myśli ustawione zaręczyny to mówisz, że nie macie ze sobą nic wspólnego,hmm.... dziwna sytuacja. Lepiej wyjedźcie gdzieś razem na tydzień lub dwa. I sami pogadajcie i zadecydujcie.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.03.2015 20:51
Dziewczyno nic nie musisz. Ja zaliczyłam wpadkę mając 17 lat i też decyzja rodziców : macie wziąć ślub. Nie zgodziłam się na to i całe szczęście. Nie byłabym z tym chłopakiem szczęśliwa.. Jest dobrym ojcem, ale pstro w głowie. Sam jeszcze zachowuje się jak dzieciak. Teraz ma 23 lata i narzeczonego którego kocham i z którym za rok chcę wziąć ślub :) więc nie poddawaj się i walcz o swoje. W końcu twoje szczęście jest najważniejsze :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.03.2015 23:25
yyy masz 21 lat i nie umiesz sama decydowac? Nie czaje jak mozna byc takim glupim jak ty, nie chcesz nie bierzesz slubu i tyle nikt cie nie zmusi
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 19.03.2015 21:44
moze sie po prostu odezwij....
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 19.03.2015 18:27
wez się w garść jesteś pełnoletnia powiedz jasno tematycznie nie kocham go nie chce slubu i koniec kopka ! Twoje zycie Twoje wybory i to Ty musisz postawić sprawę jasno , zmusic nikt Cię nie zmusi !a jeśli to nic nie da to walnij przed księdzem słowo NIE
odpowiedz

Polecane dla Ciebie