LIST: „Dlaczego wyjście na sylwestra musi tyle kosztować? Znowu będę głodowała!”

Karolina nie zna umiaru. Każde jej wyjście na imprezę pochłania prawie całą pensję.
LIST: „Dlaczego wyjście na sylwestra musi tyle kosztować? Znowu będę głodowała!”
fot. Thinkstock
30.12.2015

Cześć,

nie chcę się tylko bez sensu żalić. Może ktoś mi też poradzi, bo co wyjście, to dramat. Jak na tym obrazku z Internetu, gdzie dopiero stan konta przypomina mi, żebym się uspokoiła. Albo, że o udanym weekendzie świadczy debet. U mnie to się tak kończy prawie za każdym razem. Najpierw w ogóle się tym nie przejmuję i idę na żywioł, zabawa jest super, wspomnienia też, ale na drugi dzień żałuję. Impreza może się udała, ale potem nie mam co do garnka włożyć. Nie jestem jakąś bogaczką, więc wychodzę rzadko. Na częściej mnie po prostu nie stać. Wolę siedzieć w domu, niż balować w kiepskim stylu.

Ja już tak mam, że jak mam się rozerwać, to musi to być jakieś super miejsce. Wstęp zazwyczaj kosztuje. A jak miejsce jest fajne i ekskluzywne, to nie wypada, żebym ja wyglądała tanio. Przygotowuję się przez kilka dni i nie muszę się niczego wstydzić. Wyglądam dobrze, więc się nie oszczędzam i tańczę do rana. Potem przychodzi otrzeźwienie, spojrzenie na konto i pretensje do siebie, że znowu to zrobiłam. Ja już nie umiem normalnie pójść do dyskoteki albo na domówkę. Bez pieniędzy imprezować się nie da. Teraz jeszcze ten Sylwester i wydam jeszcze więcej, niż zwykle...

 

 

sylwester 2015/2016

fot. Thinkstock

Znajomi mówili – przyjdź do nas, posiedzimy w mieszkaniu, napijemy się czegoś, potańczymy. Będzie tak normalnie. Wiecie co? Mnie to w ogóle nie rusza. Dla mnie to żadna zabawa taka domówka, bo jak imprezować, to na całego. Ja lubię zorganizowane bale z cateringiem, szampanem, muzyką na żywo. Gdzie wszyscy wyglądają odświętnie i ma to jakąś klasę. Siedzenie u kogoś na wersalce i gapienie się w telewizor w ogóle mnie nie cieszy. Nawet by mi się nie chciało stroić na taką okazję, bo znajomym to się mogę pokazać w kapciach i bez makijażu. Co innego jak to jest poważne wyjście.

Wtedy to wypada przejść się ze dwa razy na opalanie, bo każde ubranie lepiej wygląda na ciemniejszej skórze. Zamawiam sobie wizytę u zaprzyjaźnionej makijażystki, fryzjera też potrzebuję. Wypadałoby kupić nową sukienkę, bo w pożyczanych i ciągle tych samych chodzić nie lubię. Od biedy mogę wziąć od koleżanki torebkę. Okazuje się, że nie mam pasujących butów, więc kolejny zakup. Zdaję sobie sprawę, że za dużo wydaję na takie wyjścia, ale jak inaczej? Nie chcę tam wyglądać jak jakiś kopciuch.

 

sylwester 2015/2016

fot. Thinkstock

Sylwestra planuję od 2 miesięcy, bo wtedy znalazłam gdzieś zaproszenie na zabawę do fajnego klubu. Impreza zamknięta, z klasą, oczywiście płatna. Na wejściówkę wydałam 300 zł, a w sumie to niewiele dają w zamian. Tylko szwedzki stół i lampka szampana. Bardziej liczy się miejsce i towarzystwo. Trzeba było też dokupić kolejną wejściówkę, ale już „tylko” za 250. Ja zaprosiłam chłopaka, więc ja płacę. W sumie to miałam iść sama, ale potem stwierdziłam, że single raczej na Sylwestra nie chadzają. Mogę pójść z nim, nie jest jakiś najgorszy.

Tydzień przed pierwsze opalanie, takie konkretniejsze. Zaczerwieniłam się trochę, ale skóra się przyzwyczai i lepiej przyjmie kolejne. To będzie dzień przed imprezą. 50 zł razem będzie, bo wybieram takie porządne solarium. Już 600 z wejściówkami. Potrzebowałam też się w coś ubrać, a w szafie nie znalazłam niczego w miarę świeżego. Jedna mi pasowała, ale byłam w niej ze 2 miesiące temu i głupio znowu być na zdjęciach w tej samej. Kupiłam nową za prawie 400 zł.

 

sylwester 2015/2016

fot. Thinkstock

I tak się pozbyłam prawie połowy pensji, bo zarabiam 2100 na rękę. Makijaż i fryzjer zrobię w ostatniej chwili. Za malowanie zawsze płacę 100-150 zł, ale dziewczyna naprawdę się stara i dobrze to robi. Nigdy nic mi się nie rozmazało. Gdybym zasnęła bez zmycia, to mogłabym tak chodzić jeszcze tydzień. Na fryzurę umówiłam się o 10 rano, więc trochę godzin się pomęczę, żeby nic nie popsuć. Fajne i trwałe czesanie to nawet 200 zł. Nie chcę przesadzać, ale prawie tak samo wygląda każde moje wyjście, jak już się chcę pobawić. Inaczej nie umiem. Już jest 1350 zł, nie liczę taksówek w dwie strony. Chociaż tyle, że mam odpowiednią torebkę i buty, bo pensji by nie starczyło.

Cieszę się bardzo z tego wyjścia i już przebieram nogami. Zawsze tak jest, że się ekscytuję i wyobrażam sobie, jak to będzie. Zazwyczaj jest super. Myślę, że tego Sylwestra przeżyję tak jak trzeba. Tylko potem wstaję rano i 1 stycznia pewnie też tak będzie... i sama siebie pytam, czy warto było. Było miło, mam fajne zdjęcia, jest się czym pochwalić, ale na koncie prawie pusto. Na szczęście jeszcze mieszkam z rodzicami, bo inaczej to bym umarła z głodu. Albo w ogóle bym nigdzie nie wychodziła, bo nie byłoby na to kasy.

 

sylwester 2015/2016

fot. Thinkstock

Samo to, że widzę problem to jest jakiś sukces, ale nie pierwszy raz się tak zastanawiam. Zawsze potem pojawia się propozycja, a ja przestaję myśleć. Szykuję się za ciężkie pieniądze, a potem mam moralnego kaca. Chciałabym się uspokoić i jakoś inaczej to wszystko robić. Wiele moich koleżanek nie ma takich problemów. Dla nich imprezą jest wyjście na piwo ze znajomymi albo nasiadówka przed telewizorem z chipsami w ręce. Dla mnie to jest słabe i nudne. 15 minut bym wysiedziała. Ja potrzebuję przestrzeni, lubię sobie popatrzeć na innych ludzi, wystroić się, założyć obcasy. W mieszkaniu kazaliby mi je zdjąć, bo podziurawię panele podłogowe...

Rozpisałam się troszkę i w sumie to już mam do siebie żal, że zdecydowałam się na tego Sylwestra. Chyba jest we mnie coś takiego, że zamiast myśleć, to ja się muszę koniecznie pokazać. Jaka to ja jestem rozrywkowa, fajna, życie na bogato. Łatwo się to robi, jak mieszkasz z rodzicami i oni cię karmią... Wiem, że takie myślenie nie będzie trwało długo. Potem znowu wywęszę jakąś imprezę i zrobię wszystko, żeby na nią pójść i zabłysnąć.

 

sylwester 2015/2016

fot. Thinkstock

W sumie to powinnam się cieszyć, że gdzieś idę i nie prześpię Sylwestra przed telewizorem. Na pewno będzie fajnie. Spróbowałoby nie być, jak tyle kasy na to wydałam. Tylko co potem? Pensję dostaję około 20. dnia miesiąca, więc przez 3 tygodnie będę biedaczką, która zaliczyła fajną imprezę. Ja wiem, że to się kupy nie trzyma, ale inaczej już nie umiem.

Kończę już, bo jeszcze wpadnę w doła i pożałuję. Zazdroszczę ludziom, którzy nie muszą się tak martwić i bawią się, jak chcą. Mnie to kosztuje tak dużo, że potem prawie cały miesiąc klepania biedy. Nie da się taniej?

Karolina

 

Polecane wideo

Komentarze (46)
Ocena: 4.35 / 5
Anonim (Ocena: 5) 07.01.2016 03:29
Uważam, że taki wydatek zawsze jest bezsensowny nawet jakbyś zarabiała 10x więcej. A jak wyciągasz jedynie dwójkę to już w ogóle absurd. Nie rób z siebie kogoś kim nie jesteś, bo to śmieszne wydać wszystko co masz po to żeby przez jeden dzień udawać bogatą. Przy takiej rozrzutności nigdy Cię nie będzie na nic stać. Bieda bierze się z tego, że człowiek zamiast odkładać i myśleć jak zarobić jeszcze więcej koncentruje się na rozwalaniu kasy. Imprezując w ten sposób co miesiąc przez 5 lat upierda*asz równowartość małej kawalerki. Zamierzasz do końca życia mieszkać z rodzicami?
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.01.2016 15:35
Oczywiście, że da się dużo taniej. Tylko to zależy od Ciebie. Nie musisz za każdym razem kupować nowej kiecki. Możesz zmienić dodatki. Jeśli ktoś widział Cię w niej na zdjęciach, to nie wstawiaj zdjęć. Sukienka za 400zł?? Można kupić za 150 - 200zł. Fryzurę można zrobić sobie samej, albo poprosić koleżankę. A jeśli zapraszasz kolegę to jeśli kolega jest honorowy i się zna na rzeczy to powinien się dołożyć. Bo parą nie jesteście, więc każdy może za siebie zapłacić. Dziewczyno mieszkasz z rodzicami z listu wynika, że za nic nie płacisz. I wydajesz całą pensję? Twoja pensja jak na dziewczynę to nie jest taka mała. Ja na Twoim miejscu bym tak nie szalała. Postaraj się to zmienić, żeby starczała Ci na cały miesiąc. Nie musisz płacić za czynsz, za jedzenie. Mogłabyś sobie śmiało co miesiąc odkładać i sporo pieniędzy odłożyć. Pieniądze trzeba szanować. Wydać jest łatwo, ale zarobić to już trudniej. Niektórzy nie mają pracy, a Ty masz i wydajesz całą pensję na jedną imprezę. Zastanów się nad sobą. Pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.01.2016 08:56
Nie no, da się taniej. Wystarczy, że nie kupisz nowych butów, sukienki, pomalujesz się sama... ale skoro nie potrafisz inaczej, to na co Ty narzekasz?
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 01.01.2016 18:16
Masz nie po kolei w głowie. Wydawaj tyle, na ile cię stać. To takie typowe, zastaw się a postaw się. Ja zarabiam niewiele więcej, a na sylwestra maksymalnie wydałam 250 zł (w ubiegłym roku). W tym to nawet nie było 50. A bawiłam się rewelacyjnie i to wcale nie na "nudnej domówce". Swoją drogą, szkoda mi twoich znajomych, ja już dawno zerwałabym kontakt z taką nadętą prostaczką.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 31.12.2015 22:55
Na takich glodowkach długo nie poszaleje.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie