Chcę się wygadać, bo już jestem zmęczona tym wszystkim. Dlaczego wszystkich tak bardzo interesuje moja waga? Prawie codziennie słyszę komentarze, że jestem za chuda, ale jeszcze gorszym językiem. Mówią kościotrup, ofiara głodu, żywy trup, chudzielec albo anorektyczka.
Powinnaś coś zjeść, zgłoś się do lekarza, niech cię zamkną w izolatce, potrzebujesz przymusowego karmienia, trzeba cię utuczyć jak indyka. Zaraz umrzesz, wyglądasz jak zwłoki, kości ci prześwitują, wiatr cię przewróci, połamiesz się.
Jak idę ulicą, to niektórzy się gapią jak niemądrzy, w szkole zawsze byłam wytykana. Po co wszyscy zajmują się moją wagą i wyglądem? Czy ja komentuję to, co wyrabiają grubasy? Niech każdy żyje i wygląda tak jak chce. Mam dość udowadniania, że nie jestem chora. Bo nie jestem! 45 kg przy 170 cm wzrostu to wcale nie tak mało.
fot. Thinkstock
Dlaczego oni mnie tak wszyscy nazywają? Dlaczego ja mam spełniać cudze zachcianki i żyć według ich pomysłów? Jestem zdrowa, czuję się dobrze i nikt nie powinien się w to wcinać. Jeśli dla nich wyglądam jak anorektyczka, to jest ich problem, a nie mój. Ja wiem, że nie mam tej choroby. Szczupłość powinna być normą, a nie sensacją. Czy oni nie wiedzą, że chudzi żyją dłużej?
Nigdy się do tego nie przyznaję, ale jest mi przykro, jak słyszę te głupie komentarze. Chciałabym to zakończyć, ale nie wiem jak. Opychać się dla innych nie zamierzam.
Niech pozwolą mi żyć po swojemu!
Patrycja
fot. Thinkstock
Podobno ludzi się nie ocenia po pozorach i trzeba być delikatnym. Jakoś tego nie widzę w traktowaniu mnie przez innych. Puszystym nikt w twarz nie mówi, że umrą od nadmiaru tłuszczu, powinni się odchudzić, za chwilę przestaną się ruszać, muszą przestać się obżerać. Mnie można besztać bez końca.
Czasami mi się wydaje, że jestem najciekawszym tematem. O Patrycji zawsze można coś powiedzieć, bo jest taka śmieszna, niedorozwinięta i chora. Nikogo nie interesuje, co ja mam do powiedzenia. Raz sobie wmówili, że jestem anorektyczką i trzeba mnie tępić. Robią zakłady, kto pierwszy zobaczy mnie z jedzeniem w ręce!
A to nie jest prawda, że ja się głodzę. Uważam, że wyglądam w porządku. Po prostu nie mam takiego apetytu, żeby się objadać i dlatego nie tyję. Dlaczego inni chcą mieć na to wpływ?
fot. Thinkstock
Na Mikołajki klasowe dostałam jakiś głupi upominek i ktoś jeszcze dołożył kupony do McDonalda i KFC. Nie wiem kto, bo nie było podpisane. Musiał o tym powiedzieć wszystkim, bo potem patrzyli jak zareaguję i śmiali się jak głupi. Wywaliłam je do kosza, bo nie jadam w takich miejscach. Dla nich to kolejny dowód na to, że jestem anorektyczką.
Wszyscy normalni ludzie połykają hamburgery w całości, a do tego te tłuste i przesolone frytki. Jak mówisz, że ci to nie smakuje, to wszystko jasne – głodzisz się. Coli też nie lubię, więc już w ogóle powinni mnie zamknąć w wariatkowie. Przecież wszyscy ją lubią, bo jest taka słodka. Według mnie to jest terror, żebym nie mogła się odżywiać tak, jak chcę.
Śniadania do szkoły nie biorę, bo w ogóle nie jestem wtedy głodna. Nie chcę też robić z siebie sensacji, bo na pewno wszyscy by patrzyli, jak jem.
fot. Thinkstock
Uwzięli się na mnie wszyscy. Ktoś raz powiedział, że mam problem i to się przyjęło. Patrycja nic nie je, wygląda jak wieszak i na pewno jest chora. Może mam małą niedowagę, ale to nie przez moją dietę. Ja po prostu jem zdrowo. 5 posiłków dziennie mi przez usta nie przechodzi, więc jem 3 razy. Przecież to nie jest mało. Tłuszcz i cukier ograniczam, bo nie chcę umrzeć na raka albo serce, a nie że się głodzę.
W domu jest trochę lepiej. Rodzice czasami się czepiają, że za mało sobie nakładam albo nie zjadłam do końca, ale co ja mam robić? Wpychać w siebie na siłę? Ja jestem drobną osobą i jem tyle, ile trzeba. Mama chciała mnie wziąć na jakieś badania, ale nie bardzo wiem po co.
To naprawdę nie jest tak, że ja sobie czegoś odmawiam, bo przytyję. Nie uważam się za grubą i nie chcę już chudnąć. Chodzi mi tylko o zdrowe jedzenie i żeby za bardzo się nie zmieniać. Czuję się dobrze, jestem szczupła, wszystko na mnie pasuje i tak ma być.
fot. Thinkstock
Jak tylko czegoś nie chcę zjeść, to zawsze jest sensacja. Słyszałam już plotki na swój temat, że pewnie chowam ziemniaki do doniczki albo napycham sobie buzię, żeby to potem wypluć w łazience. Naprawdę nie jestem głupia, żeby robić takie sceny. Kiedy mi się nie chce, to nie jem i tyle. Nie uważam, żebym ważyła jakoś strasznie mało. Ok, według tabelek powinnam więcej, ale ta skala jest przereklamowana.
Nie jestem niska, ale mam drobne kości. 45 kg w moim przypadku to dobra waga. Jak patrzę na moje koleżanki, które ważą ponad 60, to wcale takiej różnicy nie widać. One po prostu mają inną budowę ode mnie. A to, że widać mi żebra przez skórę, to nie przesadzajmy.
Ja mam siłę na wszystko, nie mdleję z głodu, czuję się bardzo dobrze. Pochorowałabym się wtedy, gdybym posłuchała innych i jadła więcej. To by nie było dla mnie normalne i dobre.