Moje drogie,
Niebawem będę świadkować na ślubie mojej najlepszej psiapsióły z liceum. Nie mogę uwierzyć, że oto moja Anita, największa imprezowiczka z całej klasy, dała się namówić na takie historie jak wesele, mąż itp. Tym bardziej, że mamy dopiero po 21 lat! Ale mniejsza z tym. Oczywiście, życzę jej jak najlepiej, tym bardziej, że Maciej to świetny chłopak, bardzo w niej zakochany. To taka typowa para misiaczków – papużki nierozłączki, bezgranicznie w siebie zapatrzeni.
Ślub już jest dopięty na ostatni guzik, zaproszenia wysłane. I tu pojawia się mój problem. Dopóki nie zobaczyłam na piśmie zaproszenia dla mnie i osoby towarzyszącej, nie przejmowałam się za bardzo faktem, że nie mam z kim pójść na wesele. Ale teraz – gdy wszystko stało się so official – mam mętlik w głowie. Wiadomo, że taki ślub to doskonała okazja, aby pokazać się w starym towarzystwie. Mimo że w sumie maturę pisaliśmy niedawno, w życiu większości znajomych już się sporo pozmieniało. Koleżankom rodzą się dzieci, niektórzy się zaręczają (wiem to oczywiście z fejsa), no i biorą śluby. A ja SAMA jak palec..
Odpada też opcja brat/kuzyn/przyjaciel gej. Po pierwsze – to żałosne, aby brać z przymusu faceta, w którym NIE JESTEŚ I NIGDY NIE BĘDZIESZ ZAKOCHANA. W związku z tym narodził mi się inny alternatywny pomysł: aby pójść na wesele z przyjaciółką. Razem z Julką studiujemy na tym samym kierunku, świetnie się dogadujemy, a w weekendy imprezujemy do upadłego. We Wrocławiu to ona zastąpiła mi moją Anitę, to naprawdę fajna dziewczyna. Ładna, wygadana, lubiąca się zabawić, świetnie tańcząca. Wiem, że razem rozkręciłybyśmy całe wesele!
Julia oczywiście zaakceptowała pomysł (już nawet wstępnie zaplanowała kreację). Wiem, że byłby to doskonały układ, tylko mam pewne opory. Czy wypada iść na wesele z koleżanką? A może inaczej – czy nie wyjdziemy na dziwolągi? Mogą przecież nawet plotkować, że przywiozłam swoją dziewczynę lesbijkę. Choć z drugiej strony – obiektywnie patrząc – obie jesteśmy atrakcyjne, potrafimy się modne ubrać i naprawdę lubimy facetów. Więc w czym problem? Otóż jednak w czymś jest – myślicie, że moi znajomi pomyślą, że jestem nieudacznicą, bo zamiast przystojnego bruneta z dobrym autem przywlokłam ze sobą Julkę?
Będę wdzięczna za wszystkie opinie.
Pozdrawiam serdecznie, Paula.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Z naszej paczki Anita jest pierwsza. Na uroczystości bankowo zjawią się wszyscy. Już widzę te pytające miny – przytyła, w co się ubrała, powodzi jej się w tym Wrocławiu i najważniejsze: Z KIM PRZYJECHAŁA? Taka jest mentalność małych miast, ja tego nie zmienię. To nic, że mi do życia, szczęścia i dobrej zabawy nie jest niezbędny mężczyzna. Ale gadać i tak będą.
Być może do momentu ślubu na horyzoncie pojawi się jakiś interesujący facet, ale wątpię, abym po kilku tygodniach znajomości zaproponowała mu wspólny wypad na wesele do mojej rodzinnej miejscowości. To wyglądałoby jak: JESTEM DESPERATKĄ, moje koleżanki borą śluby, poznaj moje rodzinne strony i też mi się oświadcz! Poza tym wiecie, nie czułabym się przy żadnym mężczyźnie (z którym dopiero rozkręcam znajomość) swobodnie, gdy obok są ludzie, którzy się świetnie znają, mają wspólne tematy, anegdotki z przeszłości. Chciałabym się tam dobrze bawić, a nie stresować tym, czy mój partner odnajduje się w obcym towarzystwie.