Szanowna Redakcjo…
Pozwalam sobie napisać, bo nie ukrywam, że mam wielki problem. Nie wiem tylko czy z moim chłopakiem, czy bardziej z samą sobą. Nie mogę powiedzieć, że jestem do końca szczęśliwa. On jest fajnym facetem, nasza znajomość nabiera rozpędu, ale mam chwile zwątpienia. Wtedy zastanawiam się czy naprawdę powinnam z nim być. Wiem, że to słabo zabrzmi, ale chodzi o jego wzrost.
Niby nic takiego, bo przecież wygląd nie jest najważniejszy, liczy się wnętrze i tak dalej. Słyszałam to wiele razy i wiele razy sama sobie to wmawiałam. Są momenty, że o tym zupełnie zapominam i jest fajnie, ale jak wychodzimy do ludzi, to robi się niezbyt przyjemnie. Nie wiem tylko, czy to wynika z mojego nastawienia, czy coś jest na rzeczy…
To nie jest kwestia kilku centymetrów. Ja miałam pecha i urosłam aż do 179 cm, a on nie przekracza 1,70 m. Nawet bez butów to wygląda dziwnie, a co dopiero, kiedy ja założę obcasy.
Mam kilka przykrych doświadczeń i obaw, którymi muszę się z kimś podzielić. Nie jestem dobrą pisarką, więc postaram się konkretnie. Liczę na trzeźwe spojrzenie z boku, bo ja z oczywistych względów straciłam już do tego dystans…
1 sprawa – to nie jest do końca męskie
Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że facet powinien wyglądać bardziej solidnie od swojej partnerki. Musi być wyższy, najlepiej sporo, do tego szerszy w barach, z mocniejszą sylwetką. On chudy i słaby nie jest, ale przy takim wzroście i tak wygląda to dziwnie. Jest jednym z najniższych, jakich w życiu poznałam. A jestem przyzwyczajona do wyższych. Nawet mój młodszy brat go przerasta o głowę i to wygląda pokracznie.
Kiedyś uważałam, że facet zaczyna się od 180 cm i trafiłam na kogoś takiego…
4 sprawa – przez niski wzrost nie jest dla mnie ideałem
Powiem szczerze, bo tak właśnie jest. Z jednej strony uwielbiam jego charakter, poczucie humoru, troskliwość, ale to nie wszystko. Wygląd jest ważny. Szkoda, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero po kilku miesiącach znajomości. Wcześniej tak mnie zauroczył, że w ogóle nie zwracałam na to uwagi. Teraz przejrzałam i jest mi głupio przed sobą samą…
Jak ktoś mnie pyta o ideał, to zawsze odpowiem, że facet musi być taki, taki i taki, a do tego wysoki. Ten opis nie pasuje do chłopaka, z którym jestem. No to chcę z nim być czy nie? Jednego dnia nie widzę poza nim świata, a potem mam takie wątpliwości. Na razie w sumie wszystko między nami gra, ale nie jestem pewna, czy zawsze tak będzie.
A jak ten związek się bardzo rozwinie i pewnego dnia coś mi strzeli do głowy, żeby zostawić mojego „małego przyjaciela”?
5 sprawa – nie mogę przy nim wyglądać, tak jak chcę
Jestem dziewczyną, więc chciałabym się podobać. Nie tylko jemu, ale być odbierana jako osoba atrakcyjna. Nie wyglądam najgorzej, wydaje mi się, że mam warunki, ale… jego wzrost mnie ogranicza. Lubię chodzić na obcasach i wiem, że one mi służą. Tak jak każdej kobiecie. Wtedy wygląda się na zgrabniejszą, nie mówiąc o tym, że szpilki same w sobie są sexy.
Błaha sprawa, ale ja przy nim powinnam chodzić w baletkach, żeby nie powiększać tej różnicy między nami.
To mi właśnie chodzi po głowie i dlatego chcę spytać prosto z mostu – czy z takimi wątpliwościami zostawiłybyście chłopaka? Gdybym się uparła, to wyliczałabym dalej, więc to nie jest jakiś mały problemik dla mnie. To WIELKI PROBLEM.
Alicja
2 sprawa – dziwnie razem wyglądamy
Próbowałam sobie wmawiać, że tego nie widać. Wystarczy, że nie będę chodziła na obcasach i ta różnica jakoś zniknie. Dzisiaj wiem, że to tak nie działa. Jedyny ratunek, to gdyby on założył jakieś gigantyczne koturny. Byłoby jeszcze śmieszniej. Dobrze wiem, że ludzie się za nami oglądają i czasami pojawiają się jakieś szepty. Mogę sobie tylko wyobrażać, co mówią na nasz temat.
Wyglądamy razem jak Flip i Flap. Dobrze, że on przynajmniej nie jest gruby. Przez to źle się czuję, kiedy gdzieś spacerujemy. Jeszcze gorzej jest w czasie oficjalnych sytuacji. Pamiętam, jak wchodziliśmy razem do kościoła na ślub i wszyscy na nas patrzyli. Musiałam wyglądać jak siostra z młodszym bratem…
3 sprawa – znajomi się z nas śmieją
Co to za znajomi? Zawsze myślałam, że to świetni ludzie, którzy wesprą w najtrudniejszych chwilach. Tak pewnie jest, ale oni nie rozumieją, że mam takie myśli. Im się wydaje, że chodzę z niższym i nic mnie już nie rusza. Dlatego często sobie pozwalają na żarty… Żebym go wzięła na barana, bo tak będzie łatwiej, niż na odwrót. Albo żebym mu pożyczyła szpilki… Pamiętam też tekst, że możemy sobie patrzeć prosto w oczy tylko na leżąco.
Śmieszne? Dla nich tak. Ja robiłam dobrą minę do złej gry i udawałam, że nie jest mi przykro. Niby wiem, że oni się tylko droczą i tak naprawdę życzą nam dobrze, ale wolałabym żeby nie mieli powodu do tego typu drwin.
Oni między sobą nazywają go krasnalem.