Cześć dziewczyny…
Znacie może to uczucie, kiedy z całych sił chciałoby się cofnąć czas? Albo totalnie zniknąć z powierzchni ziemi? Ja właśnie teraz tak mam. Chyba jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego upokorzenia, jak w miniony weekend.
W sobotę miałam studniówkę. Tyle czekania, przygotowań, wydatków. I na co to wszystko? Przysięgam, gdybym wiedziała, jak ta cała impreza się potoczy, pewnie nigdy bym na nią nie poszła. Zaoszczędziłabym sobie i kasy, i wstydu. Niestety, pewnych rzeczy nie da się przewidzieć.
Powinno dać mi do myślenia już to, że na tę głupią studniówkę nie miałam z kim iść. Wszystkie koleżanki miały facetów, tylko ja akurat byłam sama. Pół roku temu rozstałam się z chłopakiem i tak jakoś wyszło, że od tamtej pory nie spotykałam się z nikim innym. Anka obiecała, że załatwi mi partnera na studniówkę, tzn. poprosi swojego brata, żeby ze mną poszedł, ale on akurat miał na ten dzień już inne plany. Wtedy Justyna stwierdziła, że jej chłopak ma całkiem przystojnego, wolnego kolegę, który na pewno chętnie ze mną pójdzie.
Nie nastawiałam się na nic, bo odmowa brata Anki była dla mnie jak kubeł zimnej wody. Na spotkanie z Justyną, Arkiem i jego kolegą, Radkiem, poszłam więc bez większych nadziei. O dziwo okazało się, że Radek rzeczywiście prezentuje się nie najgorzej, a do tego jest wesoły i lubi tańczyć. Po kilku piwach rozmawiało nam się tak dobrze, że od razu zaprosiłam go na studniówkę. On się bez wahania zgodził.
Pamiętam, jak na tym pierwszym spotkaniu się śmialiśmy, że wniesiemy ukradkiem do szkoły alkohol i rozbujamy całe towarzystwo. Nie miałam nic przeciwko, przecież większość uczniów tak robi. Około 3 nad ranem Radek odprowadził mnie pod blok i na pożegnanie chciał mnie pocałować w usta. Nie zgodziłam się. Przecież znaliśmy się dopiero od kilku godzin. On powiedział coś w stylu: „OK., OK., sorry” i temat na szczęście ucichł.
Przed studniówką spotkaliśmy się jeszcze raz, tym razem tylko we dwoje. Poszliśmy na spacer, bo chciałam zobaczyć, jak rozmawia nam się na trzeźwo. Było całkiem nieźle, więc dopytałam tylko, czy nadal chciałby iść ze mną na imprezę. Chciał. Cała w skowronkach czekałam więc na sobotę.
Od niedzieli udaję przed rodzicami, że mam grypę, bo nie chcę chodzić do szkoły. Wstydzę się pokazać wychowawczyni i kolegom z klasy na oczy. Podobno cała szkoła aż huczy od plotek na mój temat…
Ferie dopiero w połowie lutego, więc nie będę mogła udawać przeziębienia tyle czasu. Kiedyś będę musiała pojawić się w szkole. Tylko jak ja spojrzę ludziom w oczy po tym, co się stało? Nauczyciele na pewno wyrobili sobie już zdanie na mój temat, a kumple są święcie przekonani, że puszczam się z debilami…
Co mam robić? Jak wybrnąć z tej sytuacji..?
Załamana M.
Przyjechał po mnie do domu razem z Justyną i Arkiem. Nie miał dla mnie żadnego kwiatka, co mnie jakoś tam rozczarowało. Poza tym założył na siebie obciachowy, złoty krawat, w którym wyglądał po prostu tragicznie. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, poprosiłam, żeby go zdjął. Naściemniałam, że moja wychowawczyni nie lubi, jak faceci wyglądają imprezowo i na szczęście Radek się nie upierał. Jego wieśniacki krawat to było jednak nic w porównaniu z tym, co mnie jeszcze tego wieczoru czekało.
Najpierw nic nie zapowiadało kłopotów. Kulturalnie zatańczyliśmy poloneza, a potem siedzieliśmy z kolegami i koleżankami z klasy przy stole. Jedliśmy i oczywiście piliśmy przemycony ukradkiem alkohol. Nastrój mi dopisywał, do czasu.
W pewnym momencie Jarek, Radek i dwóch innych chłopaków poszli razem do ubikacji. Okazało się, że palili tam zioło. Nikt ich na szczęście na tym nie przyłapał, ale ja od razu zauważyłam, że są naćpani.
Radek najpierw rzucił się na jedzenie i zmiótł ze stołu dosłownie wszystko, co na nim było. Potem zaczął się śmiać nie wiadomo z czego, a kiedy stwierdziłam, że nie zatańczę z nim, dopóki się nie ogarnie, poszedł na salę sam. Zaczepiał i obłapiał moje koleżanki, a potem zaczął rozmawiać z moją wychowawczynią. Dosiadł się do niej i złapał ją za kolano! Patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem, modląc się, żeby nauczycielka nie zrobiła rabanu. Ona rzuciła mi karcące i dość wymowne spojrzenie, ale nie powiedziała nic, tylko wstała i poszła na drugi koniec sali.
Byłam bliska płaczu. Zaciągnęłam Radka do klasy, żeby trochę ochłonął i doszedł do siebie. On oczywiście nie rozumiał, że zachował się niewłaściwie. Chciał wracać na górę i się bawić. Zaczęliśmy się kłócić przy wszystkich. Akurat obok mnie stał kumpel z mojej klasy ze swoją dziewczyną. Oni też zwrócili uwagę Radkowi, żeby zachowywał się kulturalnie. Radek tak się tym zdenerwował, że uderzył mojego kolegę. Kumpel na szczęście nie kontynuował bójki, ale wszyscy zobaczyli, jakiego beznadziejnego faceta przyprowadziłam na studniówkę.
Po całej tej akcji Radek wyszedł bez słowa pożegnania. Jak siedziałam zaryczana w kącie, to podeszło do mnie dwóch chłopaków, którzy jarali z nim w ubikacji. Zapytali mnie, jak mogłam się przespać z takim idiotą. Nie rozumiałam, o co chodzi. Okazało się, że ten kretyn naopowiadał im, że mnie przeleciał! A przecież nawet się z nim nie całowałam… Tego było już za wiele. Ubrałam się i wróciłam do domu.