LIST: „Brat chce mnie z litości zatrudnić, ale nie chcę być jego popychadłem! Mam swoją godność!”

Mariola skończyła prestiżowe studia, a jej brat nie ma żadnego wykształcenia. Jednak to on odniósł sukces.
LIST: „Brat chce mnie z litości zatrudnić, ale nie chcę być jego popychadłem! Mam swoją godność!”
02.10.2013

Redakcjo, Czytelniczki...

Muszę się komuś wygadać. Może to zabrzmi jak użalanie się nad sobą, ale to nie tak. Od dawna zdaję sobie sprawę, że coś jest ze mną nie tak. Wychowywałam się w tzw. normalnej rodzinie. Rodzice, starszy brat i ja. Różnica między mną, a nim, to 2 lata. Niby mało, ale czasami postrzegam go jako kogoś znacznie starszego. Kogoś, kto urodził się w lepszym momencie, ma więcej szczęścia i wszystko mu się udaje. Tak nie było zawsze, bo wcześniej to on sprawiał problemy. Ale co z tego, skoro dzisiaj znaczy o wiele więcej ode mnie? Tego już nikt nie pamięta, bo dziś jest chyba najzaradniejszą osobą w rodzinie.

Przez wszystkie lata to ja byłam pupilkiem mojej rodziny. Zawsze bardzo dobrze się uczyłam, nie pakowałam się w żadne kłopoty, byłam grzeczna. Zawsze świadectwo z czerwonym paskiem, udział w olimpiadach naukowych. Później najlepsze liceum w mieście, świetnie zdana matura, niedawno studia na bardzo wymagającym kierunku. A on... Miał to gdzieś i teraz mu strasznie zazdroszczę.

 

dziewczyna

Nigdy nie był wybitnym uczniem. Można nawet powiedzieć, że był beznadziejny, bo kilka razy groziło mu powtarzanie roku. Na pewno nie był głupi, ale strasznie leniwy. Mówił, że nauka wcale mu się nie przyda, bo liczy się rozum, a nie wykute informacje. Rodzice byli przerażeni. Straszyli go, że nigdy nie znajdzie pracy, a jak już, to będzie kopał rowy albo sprzątał ulice. Nie bardzo go to wstrząsnęło. Wiedział swoje, nie miał ochoty chodzić do szkoły i się wysilać. Jakoś skończył szkołę, ale o studiach nie było mowy. Złożył papiery, ale chyba tylko dla świętego spokoju.

Nie dostał się nigdzie, więc po dwóch latach to ja błyszczałam. Nie dość, że wspaniały wynik matur, to potem pomyślne przejście rekrutacji na dwie uczelnie. Mogłam wybierać w kierunkach. Wybrałam te najbardziej ambitne i przyszłościowe. Tak mi się wydawało, ale teraz wiem, że bardziej przyszłościowe było jego myślenie.

Ja siedziałam w książkach, nerwy mnie zżerały, kolejne egzaminy, nauka po nocach, a on robił swoje. Zaczął działać ze swoim kolegą. Uczciwie przyznam, że mięli bardzo ciekawy pomysł. No, ale to nie mogło się udać. Firma bez żadnego wykształcenia i pieniędzy... Pomyliłam się bardzo, bo to się zaczęło strasznie szybko rozwijać. Zarabiali coraz więcej, wreszcie przenieśli się do pięknej siedziby w centrum miasta, zatrudniali kolejne osoby. Brat ustawił się do końca życia, chociaż nikt mu tego nie wróżył. Może wcześniej był leniwy, ale jak sobie coś wymyśli, to dopnie swego.

On zmieniał samochody, kupił sobie mieszkanie, znalazł bardzo fajną dziewczynę, a ja siedziałam w tych książkach. Przyrzekłam sobie, że kiedyś ja też się odbiję od dna. Po to się tak męczę, żeby żyć jeszcze lepiej, niż on. Nie chodzi o zawiść. Po prostu chciałam, żeby rodzice byli ze mnie dumni. Żeby nie wyszło na to, że może potrafię się uczyć, ale nie mogę niczego osiągnąć. Trochę się przeliczyłam, bo studia skończyłam, a kariery nie widać.

Próbowałam wszędzie, myślałam też o własnej działalności. Ale chyba źle to sobie wymyśliłam. Nie jestem też tak bezczelna i odważna, jak brat. Od 2 lat jestem bezrobotną absolwentką z dyplomem świetnej uczelni i zerem na koncie. Dostawałam jakieś małe zlecenia, ale to nie wystarcza na samodzielne życie. Mieszkam z rodzicami, a on robi karierę i dosłownie śpi na pieniądzach. Jedno muszę mu przyznać – nie wywyższa się z tego powodu. Zaproponował, że pomoże mi finansowo, tak po prostu. Nie muszę nic robić. On ma, więc się podzieli. Widzi, jaka jestem sfrustrowana.

Odrzuciłam propozycję, bo mam jeszcze jakąś godność. Nie mogę oczekiwać pomocy tylko dlatego, że sama sobie nie radzę. Dla mnie byłaby to zwykła jałmużna i powód do wstydu. Jestem wdzięczna, że o mnie myśli, ale to złe rozwiązanie. W ten sposób już w ogóle nic ze mnie nie będzie. No to zaproponował mi pracę, żebym nie myślała, że płaci mi z litości. Teraz się nad tym zastanawiam, ale też sobie tego nie wyobrażam.

Nie jestem specjalistką w dziedzinie, którą się zajmują, więc nie ma mowy o żadnym dobrym stanowisku. Mogę być ewentualnie sekretarką, czy tam szefową jego sekretariatu. Pewna praca na etat, przyzwoite pieniądze, gwarancja zatrudnienia. Wiem, że większość nie miałaby żadnych wątpliwości, czy warto się tego podjąć. Ja mam. Brat byłby moim szefem. On, zaprzeczenie wszystkiego, o czym wcześniej myślałam. Bez studiów, ale z dobrymi pomysłami. A ja mam być jego byle jaką podwładną, wykształconym popychadłem. Godność mi na to raczej nie pozwala.

 

Rodzice już nie mówią mojemu bratu, że niczego nie osiągnie i będzie kopał rowy. Już wiele osiągnął, a do kopania rowów może zatrudnić innych ludzi. Na przykład swoją nierozgarniętą siostrę, która tak się starała, tyle się uczyła, że została nikim. Chce mi się po prostu wyć, że tak to wyszło. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie życie, a teraz mam być na jego garnuszku.

Na razie powiedziałam mu, że muszę się zastanowić, bo nie wiem czy nie będzie to kolidowało z moimi planami. Oczywiście żadnych planów nie mam, bo do tej pory nikt nie chce mnie zatrudnić w mojej specjalizacji, a o własnym biznesie mogę tylko pomarzyć.

 

Mam dosyć proszenia o wszystko rodziców. Jestem dorosłą kobietą i chciałabym stanąć na nogi. Brat mi to w jakimś sensie umożliwi, ale mnie jest zwyczajnie wstyd. Wstydzę się, że jestem tu, gdzie jestem, a on odbiegł tak daleko ode mnie. Już nigdy go nie dogonię, a tym bardziej nie prześcignę.

Taka moja chora ambicja. Życzę mu jak najlepiej, ale sama chciałam coś osiągnąć. Już sobie wyobrażam, jak każe mi zostawać po godzinach, parzyć sobie kawkę i latać do sklepu po bułeczki...

Mariola

 

Polecane wideo

Komentarze (60)
Ocena: 5 / 5
Sebek (Ocena: 5) 23.02.2014 18:07
Studia w dzisiejszych czasach nie gwarantują żadnej pracy. Dziś najlepsza szkoła, to zawodówka. Mam jednego wujka po podstawówce bez żadnych studiów. I co? Zarabia prawie 300 tys zł miesięcznie, a czasem nawet i milion - ma własną firmę budowlaną. Brat również bez studiów, tylko po technikum zaocznym. Dziś w wieku 25 lat zarabia minimalnie 5 tysięcy zł netto jako kierowca autobusu międzynarodowego i za żadne pieniądze tej pracy nie zmieni. Zwiedza świat i jeszcze mu za to płacą.
odpowiedz
mimi (Ocena: 5) 26.11.2013 15:51
Witam mam podobne problemy co Mariola. Również głupio marzyłam o tym, że gdy skończę studia od razu dostane pracę w swoim zawodzie i bez przeszkód rok po roku jakiś awansik, szkolenia doskonalenie siebie i swojej wiedzy itp KARIERA. Nistety równiez jestm 2 lata po studiach i nadal nikt nie chce mnie przyjąć do prac w moim zawodzie bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy ode mnie a to z doświadczeniem a to z dodatkowym szkoleniem itp. Aktualnie pracuję za najniższą krajową na stanowisku które nawet odrobiny satysfakcji mi nie daje. Chętnie bym zmieniła pracę, ale niestety moje wysyłanie CV i dostarczanie do firm (teraz już różnych nie tylko związanych z moim zawodem) efektów nie przynosi. Czasami mam wrażenie że nawet nie patrzą na moje CV i od razu ląduje ono w koszu!! nie wiem co robić dalej tkwić w tej rzeczywistości czy posunąć się do radykalniejszych środków??
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.10.2013 17:58
Chyba lepiej pracować u brata niż być bezrobotną. Przynajmniej będziesz mieć coś w CV. Nikt nie powiedział, że masz u niego pracować do końca życia. Możesz przecież szukać innej pracy. Twój brat był bystry i mądry od samego początku, tylko ty go nie doceniałaś. Cóż z tego, że nie chciało mu się siedzieć nad książkami by kuć regułki? On miał pomysł i pozytywne nastawienie.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 03.10.2013 23:34
Aha, czyli praca u brata jest poniżej twojej godności, ale siedzenie na garnuszku u rodziców już nie? Poszłabym do jakiejkolwiek pracy żeby móc się usamodzielnić lub chociaż dokładać się rodzicom do rachunków i utrzymania, normalnie byłoby mi wstyd... Baba po studiach a rodzice utrzymują
odpowiedz
powodzenia (Ocena: 5) 03.10.2013 14:29
poprzedniczka ma rację, gdzieś trzeba zacząć, lepiej pracować z bratem niż siedzieć w domu i się nad sobą użalać, zresztą nie ma nic złego w pracowaniu z bratem. nowe znajomości=nowe perspektywy
odpowiedz

Polecane dla Ciebie