Letnia zabawa w uwodzenie

Czujesz, że w twoim związku coś nie gra? Może warto podnieść jego temperaturę wakacyjnym flirtem? Tak właśnie zrobiła Zuzanna, gdy przed wyjazdem na Mazury zaczęła odczuwać spadek zainteresowania swoją osobą u faceta. Przeczytajcie jej list.
Letnia zabawa w uwodzenie
07.07.2008

Czasami flirt nie musi mieć na celu znalezienia nowego partnera, ale rozbudzenie emocji w dotychczasowym. Tak właśnie zrobiła Zuzanna, gdy przed wyjazdem na Mazury zaczęła odczuwać spadek zainteresowania swoją osobą u chłopaka, z którym miała spędzić tydzień w Mikołajkach. Jej historia ma dobre zakończenie, ale czy za każdym razem będzie tak dobrze? Oceńcie same.

"Z Konradem spotykaliśmy się już od 4 lat. Na początku było cudownie - mogliśmy spędzać ze sobą 24 godziny na dobę i nie było mowy o nudzie. Po takich dwóch intensywnych w pozytywne emocje latach zaczęliśmy rozmawiać o ślubie, czym byłam zachwycona, bo która kobieta by nie była - szczególnie jeśli kochałaby swojego przyszłego męża do szaleństwa. Jednak na rozmowach się skończyło, ponieważ coś zaczęło sie psuć. Coraz częściej pojawiały się drobne sprzeczki, w sumie o nic, ale chyba z przyzwyczajenia nadal byliśmy ze sobą. Gdy Konrad zaproponował wspólny wypad na tydzień do Mikołajek, byłam przeszczęśliwa. Uznałam, że to świetna okazja, żeby podbudować naszą miłość. Niestety, już pierwszego wieczora okazało się, że on nie ma najmniejszej ochoty na poprawę swoich relacji ze mną. Wolał książkę, gazetę, recepcjonistkę, itd. Wściekła i załamana wybrałam się na spacer. Chciałam się zastanowić, co dalej - czy być z nim, czy darować już sobie. Tak siedziałam na ławce i rozważałam, gdy nagle napatoczył się całkiem miły pocieszyciel - Piotr. Zaproponował spacer - odmówiłam. Po chwili jednak uznałam, że spotkam się z nim i to tak, żeby dowiedział się o tym Konrad. Żeby poczuł zazdrość i zapragnął znów o mnie powalczyć. O 19 mieliśmy spotkać się na tej ławeczce. W hotelu powiedziałam Konradowi wprost - dziś nie pójdę z nim na kolację, bo umówiłam się z Piotrem na siódmą. Widziałam, że adrenalina mu skoczyła, ale nic nie powiedział. Wyszykowałam się w najpiękniejsza sukienkę, jaką przywiozłam (nota bene w ulubioną sukienkę Konrada) i ślicznie umalowana powiedziałam mu "pa pa" . Spotkanie z Piotrem było totalnie nudne, najchętniej wyszłabym z knajpy po kwadransie, ale chciałam, żeby Konrad myślał, że bawię się świetnie. Wrociłam koło 21:30. I tu niespodzianka - Konrad, zamiast czytać książkę, siedział jak na szpilkach, był ewidentnie poddenerwowany. W wazonie czekały na mnie kwiaty, a w lodówce szampan. Byłam totalnie zaskoczona, mój chłopak wyznał, że był o mnie na maska zazdrosny i że nie pozwoli mi się nudzić. Potem z minuty na minutę było coraz cudowniej, a tydzień w Mikołajkach był znakomity. Moja metoda okazała się strzałem w 10-kę! Polecam wszystkim Papilotkom".

Opinia psychologa: W powyższym przypadku faktycznie pozytywny cel został osiągnięty. Co prawda Zuzanna wybrała dość wyrachowaną metodę, ale, jak widać, poskutkowało. Jej partner na nowo odkrył, czemu z nią jest i prawdopodobnie widząc, jak łatwo może ją stracić, docenił ich związek. Jednak czasami, gdy kobieta pójdzie o jeden krok za daleko, może wyrządzić sobie i partnerowi nieodwracalną krzywdę, raniąc przy okazji kogoś, kogo wykorzytuje do osiagnięcia swojego celu. W tym przypadku był to Piotr - rasowy podrywacz, jakich wielu w popularnych kurortach. Ale czasami możemy trafić na tak zwanego "wrażliwca", po którym takie sprawy nie spływają jak po kaczce. Dlatego ja bym proponowała inne formy podgrzania atmosfery w związku niż flirt z obcym facetem na oczach własnego partnera. Szczególnie jeśli podstawy związku nie są ugruntowane i nie jesteśmy pewne reakcji naszego mężczyzny - jeżeli obawiamy się, że po takim epizodzie on już nigdy nie będzie czuł się bezpiecznie. Na tę historię można jednak spojrzeć z innej strony - partnerzy mieli okazję sprawdzić siłę swoich uczuć i trwałość wzajemnych relacji. To według mnie jedyny plus. Aczkolwiek, jeżeli sądzimy, że bez żadnego radykalnego kroku nasz związek i tak legnie w gruzach, warto zaryzykować.

A Wy, Drogie Papilotki, co sądzicie o historii Zuzanny? Czy próbowałyście kiedykolwiek metody, jaką ona zastosowała? Jaki był efekt?

Polecane wideo

Komentarze (60)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 26.03.2013 18:30
Również zazdroszczę;) Po pierwsze, mój facet by mnie z żadnym innym nie puścił, po drugie- jakbym jakimś cudem wyszła to bym nie miała do kogo wracać.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.06.2011 10:27
tu akurat się udało, ale takie posunięcia mogą być katastrofalne w skutkach, lepiej uważać ;)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 07.01.2009 21:49
ja bym sie raczej ze strony mojego ukochanego spodziewala klotni niz jeszcze przeprosin i kwiatow.. az zazdroszcze:)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 07.10.2008 20:58
Hmm fakt faktemna kolesi wzbudzenie zazdr0osci zawsze dziala;] ja tak zobaczylam ze moj były ma mnie w glebokim powarzaniu i skonczylam z nim... na moim obecnym nie proboje takich sztuczek bo nie nudzimy sie ze soba a poza tym dla nas obojga takie zagranie byloby zbyt bolesne...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.08.2008 21:48
hmmm...rozumie to co Zuzanna napisała o tej nudzie,rutynie i tych kłutniach o jakies błachostki....i naprawde uwarzam że miała szczęście że jej meszczyzna to wten sposób odebrał i zechciał powalczyc o nią.ale ja bym tak niezaryzykowała,owszem tez mielismy taki"kryzys" i tez rozwiązałam to swoimi wychodnimi ze znajomymi ale nie!na randke bym sie nie umuwiła.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie