Kocham swoją siostrę, siostrzenicę i ogólnie całą rodzinę, ale czy to oznacza, że mam wszystkich poklepywać po plecach i nie dostrzegać ich błędów? Jestem zdania, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od słodkiego kłamstwa. Czasami trzeba powiedzieć coś nieprzyjemnego, żeby otworzyć innemu człowiekowi oczy. Tak właśnie zrobiłam i teraz jestem za to atakowana. Po prostu mam swoje zdanie i mam czelność nie podzielać poglądów najbliższych.
Ogólnie w mojej rodzinie obowiązuje teraz jedna wersja wydarzeń: pazerny i bezduszny ksiądz odmówił chrztu niewinnej kobiecie i jeszcze bardziej niewinnemu dziecku. Tak się właśnie stało. Siostra poszła poprosić o sakrament, a duchowny jakoś nie bardzo chce go udzielić. Zapanowało wielkie oburzenie. Nawet bardzo religijni rodzice mówią teraz o nim same najgorsze rzeczy. A ja?
Stwierdziłam głośno i wyraźnie, że trochę go rozumiem. A poza tym moja siostra ma swoje za uszami i niech nie czuje się taka wielce poszkodowana.
Zobacz również: LIST: „Nie zostanę chrzestną, bo ksiądz nie wydał mi zaświadczenia! Zachował się podle...”
źródło: Matt McLean / Unsplash
To nie tak, że cieszę się z tej sytuacji i uważam, że wszystko jest w porządku. Ten ksiądz powinien wreszcie odpuścić i udzielić chrztu. Ale z drugiej strony - on przynajmniej nie udaje, że wszystko jest w porządku. Przychodzi do niego panna z nieślubnym dzieckiem i co on biedny miał zrobić? Współczuć jej, wskazać termin sakramentu i jeszcze nie wziąć za to ani grosza? Tego się spodziewała moja rodzina. Zamiast tego on zaczął drążyć, bo chciał dostrzec źródło problemu.
Jak to się stało, że zaszła pani w ciążę przed ślubem… Kim jest tatuś… Co się z nim teraz dzieje… Czy on też chce chrztu dla dziecka… Wreszcie ktoś chciał ją namówić na szczerą rozmowę. Zamiast odpowiedzi usłyszał od niej podobno, że to jej sprawa. Chce tylko chrztu i nie potrzebuje psychoterapii. Ksiądz kazał jej się nad sobą zastanowić.
Możliwe, że wcale jej tego chrztu nie odmówił, ale ona pewnie wyszła urażona i po sprawie. Albo piętrzył jakieś trudności i ja go doskonale rozumiem. Przecież wierna w takiej trudnej sytuacji to nie jest norma.
Zobacz również: LIST: „Odmówiłam zostania matką chrzestną. Mam już dwoje chrześniaków i nie wyrabiam finansowo!”
źródło: Tim Bish / Unsplash
Już nie mogłam słuchać jej narzekania i ględzenia moich rodziców, więc powiedziałam jej krótko i dosadnie: trzeba było myśleć, zanim rozłożyłaś nogi przed nieznajomym. Mogłaś mieć normalne życie, ale przez swoją głupotę wybrałaś sobie takie szarpanie się od jednej nieprzemyślanej sytuacji do drugiej. Trzeba było najpierw kogoś zapoznać, upewnić się co do niego, a dopiero potem łóżko. Miałabyś już męża i fajny dom, a tak jesteś z niczym.
Usłyszałam w odpowiedzi, że jestem gorsza od tego księdza i chyba jesteśmy w zmowie. Przyznałam jej rację. Jesteśmy w zmowie zdrowego rozsądku i prawdy czarno na białym. Ona w ogóle nie chce rozmawiać o swojej sytuacji. Wymyśliła sobie, że to zamknięty rozdział i nikt nie ma prawa pytać ją o wpadkę. Teraz ludzie mają jej tylko usługiwać. Niedoczekanie…
Myślę, że ten chrzest się wreszcie odbędzie, bo rodzice wybierają się do niego pogadać. Ale dobrze, że przynajmniej przez chwilę ktoś ją potrzymał w niepewności.
Zobacz również: Jak się przygotować do roli chrzestnej?
fot. iStock
Jak z niej taka wielka katoliczka, której zależy na chrzcie, to dlaczego całym swoim życiem udowadnia, że nie ma z wiarą nic wspólnego? Bo nikt mi nie powie, że imprezowanie co weekend na dyskotece i puszczanie się z byle kim to nauka Kościoła. Mniej więcej tak powstała moja siostrzenica. Na mszę nie chodzi, nie spowiada się, jak ksiądz przychodzi po kolędzie to się źle czuje. To po co robić taką szopkę? Niech się wypisze albo wreszcie zmieni.
Uważam wręcz, że księża zbyt rzadko odmawiają w takich sytuacjach. Wtedy taka delikwentka myśli sobie - co za frajer, na wszystko się zgodził, więc jestem super i nic złego nie zrobiłam. A moim zdaniem takiej dziewczynie trzeba pogrozić palcem, żeby się ocknęła. Myślę, że dzięki tej sytuacji ona pierwszy raz od wpadki miała okazję zastanowić się nad swoim postępowaniem.
Nie wiem czy to coś dało, ale dziękuję temu duchownemu.
Paulina