Historie Życiem Pisane: Moje dziecko wychowują obcy ludzie (cz.3)

Dominika zrezygnowała z macierzyństwa, aby ratować karierę modelki. Swoją córkę oddała własnej siostrze.
Historie Życiem Pisane: Moje dziecko wychowują obcy ludzie  (cz.3)
15.01.2010

Trzy różne kobiety, trzy poruszające historie, trzy trudne decyzje. Do oddania dziecka w obce ręce zmusił je młody wiek, bieda albo nadzieja, że wszędzie będzie lepiej niż „tu i teraz”. Czy dzisiaj żałują swojej decyzji? Czy już na zawsze będą żyły z pustką w sercu?

CZĘŚĆ  1. REPORTAŻU PRZECZYTASZ TUTAJ. CZEŚĆ 2. ZNAJDZIESZ TUTAJ.

Dominika, 29. soNormal {mso-style-unhide:no; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; margin-top:0cm; margin-right:0cm; margin-bottom:10.0pt; margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-fareast-font-family:Calibri; mso-bidi-font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-language:EN-US;} .MsoChpDefault {mso-style-type:export-only; mso-default-props:yes; font-size:10.0pt; mso-ansi-font-size:10.0pt; mso-bidi-font-size:10.0pt; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-fareast-font-family:Calibri; mso-hansi-font-family:Calibri;} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} -->Rzadko pozwala sobie na łzy, ale są chwile, kiedy ciężko je powstrzymać. 9 lat temu oddała dziecko starszej siostrze.

Wysoka, szczupła brunetka. Smutne spojrzenie i drżący głos. „W maju minie 8 lat od czasu, kiedy na zawsze straciłam swoje dziecko– wyznaje – „Mam jednak to szczęście, które czasem zdaje się też być prawdziwym przekleństwem, że moja córka wychowuje się tuż obok mnie. Codziennie mogę na nią patrzeć, przytulać ją, mogę nawet powiedzieć, że ją kocham. Ale nigdy nie dowie się, że to ja jestem jej matką.”

Dzisiaj 9-letnia Lidka wychowuje się pod okiem siostry Dominiki, Olgi i jej męża. Para zaadoptowała dziewczynkę, gdy ta miała roczek. „Paradoksalnie, moja tragedia była dla nich błogosławieństwem. Od lat starali się o dziecko, ale Olga była bezpłodna i prawdopodobnie nigdy nie udałoby jej się zajść w ciążę” – tłumaczy Dominika, na którą wiadomość o tym, że zostanie mamą spadła jak grom z jasnego nieba.

Miała wtedy 18 lat i spore szanse na międzynarodową karierę modelki. Od najmłodszych lat zresztą marzyła o pracy na wybiegu i z niecierpliwością czekała, aż osiągnie wymagany w tym zawodzie wzrost. Zgłoszenie do jednej z warszawskich agencji wysłała w siódmej klasie podstawówki. Odpowiedź i zaproszenie na sesję dostała jeszcze tego samego dnia. Ani chwili się nie wahała – spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i nikomu nic nie mówiąc wyruszyła w podróż do Warszawy.

Dopiero gdy dotarła na miejsce, z budki telefonicznej zadzwoniła do rodziców, że jest w stolicy walczyć o swoje marzenia. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Najpierw pracowała przy pokazach w Polsce, a gdy poszła do liceum, wyjeżdżała na kontrakty zagraniczne do Tokio, Mediolanu i Paryża.

„To był mój żywioł. Od zawsze lubiłam, gdy coś się wokół mnie dzieje, nienawidziłam nudy. A w pracy modelki na nudę nie można było narzekać. Jednego dnia jesteś tu, innego tam. Czasami mój agent dzwonił wieczorem, że nazajutrz o poranku mam lot na drugi koniec świata. To było niezwykle ekscytujące. Oczywiście, trudno było mi połączyć modeling ze szkołą - drugą i trzecią klasę zaliczyłam eksternistycznie, w czwartej miałam problemy z dopuszczeniem do matury. Nie chodziło nawet o nieobecności. Po prostu w małych miasteczkach jak moje, nie lubi się osób, którym udało się coś więcej niż praca w okolicznym warzywniaku” – opowiada.

Powroty do szarej rzeczywistości były dla Dominiki trudne. Koleżanki zazdrościły, nauczyciele tępili, a ona sama chodziła z głową w chmurach, marząc o wielkim świecie. Z utęsknieniem czekała, aż zda maturę i na stałe wyjedzie za granicę. 

  „W wakacje, po skończeniu liceum trafił mi się genialny kontrakt. Gwarantowane zarobki, apartament w samym centrum Londynu i praca przy Fashion Weeku. Myślałam wtedy, że złapałam Pana Boga za nogi. Mimo, że siedziałam już kilka lat w tej branży, to jeszcze nie znałam okrutnych zasad rządzących tym światkiem. A z roku na rok na castingach było coraz więcej dziewczyn, konkurencja rosła. Czasami, gdy nie udało mi się złapać żadnego pokazu, wykończona po całym dniu castingów, szłam do okolicznych klubów i upijałam się do nieprzytomności z koleżankami po fachu. Pocieszenia szukałyśmy w ramionach rozpieszczonych dzieciaków bogaczy.”

W Londynie Dominika mieszkała niecałe cztery miesiące. Pod koniec września miała na dwa tygodnie wrócić do Polski, a później lecieć do Nowego Jorku – miejsca, gdzie nikomu nieznana twarz mogła wyrosnąć na top modelkę. Dominika dobrze wiedziała o tym, jaką szansę otrzymała od losu i nie zamierzała jej zmarnować. Krótkie wakacje  w domu poświęciła przygotowaniom do wyjazdu – przeszła na ostrą dietę, dużo ćwiczyła. Gdy pewnego dnia poczuła dziwne osłabienie i mdłości, pomyślała, że to efekt głodówki. Przerażona mama, prawie siłą zaprowadziła ją do lekarza.

„Od razu dostałam skierowanie do ginekologa. Byłam przeraźliwie chuda i od trzech miesięcy nie miałam okresu. W przychodni pielęgniarki stwierdziły, że na pewno wpadłam w anoreksję albo bulimię. Gdy jednak okazało się, że jestem w ciąży, byłam w ciężkim szoku. Nie wiedziałam, kim jest ojciec dziecka, a w szufladzie mojego biurka leżały bilety do Nowego Jorku. Jednego dnia cały mój świat legł w gruzach. Wiedziałam, że muszę urodzić, ale tak bardzo nie chciałam tego dziecka. Bałam się o moją figurę – słyszałam, że wiele dziewczyn po ciąży nie wraca do modelingu, bo są za grube. Razem z mamą zadecydowałyśmy, że nie będę robić zamieszania w moim mieście i przeprowadzę się do Poznania, do mojej siostry.”

Aż do rozwiązania, Dominika mieszkała z Olgą i jej mężem. Od początku widziała w oczach siostry zazdrość, że bez żadnego wysiłku udało jej się zajść w ciążę. Myśl o tym, że mogłaby oddać jej swoje dziecko, pojawiła się jeszcze przed porodem. Dominika wiedziała, że to jedyna szansa na odbudowanie kariery, a przy okazji - zapewnienie córce godnego dzieciństwa w pełnej rodzinie.

„W agencji postawili mi dwa warunki – jeśli szybko wrócę do formy i będę dyspozycyjna (czyli oddam dziecko rodzicom), załatwią mi kolejne kontrakty. Z głową pełną nadziei i wątpliwości zarazem, zadzwoniłam do rodziców. Oni przyznali, że od początku myśleli o takim rozwiązaniu, ale nie chcieli mnie do niczego zmuszać. Czułam wtedy, że oni naprawdę chcą nam obu pomóc – Oldze, która marzyła o macierzyństwie i mi, marzącej o karierze. Gdy zdradziłam swój pomysł siostrze, bez wahania przyjęła propozycję. Jej mąż był wniebowzięty.

Od tego czasu zaczęłam traktować mój brzuch jak inkubator, który oni co wieczór głaskali, mówili do niego, przytulali się.”

Również na porodówkę Dominika trafiła w towarzystwie siostry i jej męża. Olga zadbała o to, aby wszystko odbywało się zgodnie z planem – prywatna klinika, najlepszy w mieście ginekolog, jednoosobowa sala. Dzięki temu, Dominika miała komfort, że może pozwolić sobie na większą swobodę, niż w publicznym szpitalu. Od razu poprosiła położne, aby nie pokazywały jej dziecka. Nie chciała się przywiązywać. Szpital opuściła dwa dni po rozwiązaniu, z niepokojem oczekując na chwilę, kiedy wspólnie pojadą odebrać dziecko.

„Lidkę wypisano ze szpitala w środę, ja w czwartek rano miałam jechać do Warszawy, do mojej agencji. Załatwili mi trenera fitness, chcieli, żebym pod ich okiem przeszła na dietę. Miałam dwa miesiące na powrót do figury sprzed ciąży. A później czekał mnie półroczny pobyt w Nowym Jorku. Nazywałam go terapią na zapomnienie.”

Tuż przed wyjazdem, Dominika odważyła się ten jeden jedyny raz przytulić swoją córkę. Nie chciała robić siostrze przykrości, więc udała, że niemowlaki są nie dla niej, że teraz priorytetem jest w jej życiu kariera. Dopiero, gdy już siedziała w pociągu, pozwoliła sobie na łzy:

„Kochałam Lidkę całym sercem, ale wiedziałam, że z Olgą będzie jej lepiej. To ona była teraz jej mamą, ja nosiłam ją tylko w brzuchu. Olga wybrała jej imię, słyszała, jak wypowiada pierwsze słowa, w końcu była przy niej, jak cierpiała na nocne kolki. Ja w tym czasie jeździłam po świecie, zwiedzałam, odnosiłam sukcesy. I ani na chwilę nie opuszczała mnie myśl o mojej małej córeczce. Gdy wróciłam do Polski, załatwiliśmy wszystkie formalności i Lidka stała się prawnym dzieckiem Olgi i jej męża. Ja zostałam jej matką chrzestną. Od zabawek i rozpieszczania. Zawsze w cieniu, nieujawniona. Zawsze ta druga.”

Lilka Tylman

Zobacz także:

Wiek najlepszy na dziecko 

Świat idzie do przodu, nasze poglądy też, ale niektóre dylematy wciąż pozostają takie same

Wasze listy: Moja nastoletnia córka uciekła z domu! 

Towarzyszem eskapady jest jej ukochany – recydywista z kolejnym wyrokiem w zawieszeniu!

Polecane wideo

Komentarze (66)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 30.01.2011 10:08
a co nas to obchodzi ?!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 29.01.2010 12:13
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 29.01.2010 12:12
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.01.2010 23:25
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.01.2010 14:20
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie