Drogie Czytelniczki,
Właśnie obejrzałam na Papilocie video z dziewczyną, która pokazuje jak ukryć krosty. Przeczytałam też komentarze. Wiele z czytelniczek tej strony pisało, żeby poszło do dermatologa. To ja wam powiem, że dermatolog i antybiotyki to czasami zbyt mało.
Ja borykam się z krostami od 13. roku życia. Łykałam już i leki przeciwbakteryjne, i przeciwgrzybiczne. I nic! Nawet nie wiecie, ile kasy zainwestowałam w kosmetyki z apteki. Ale nic nie działa, bo to kwestia hormonów. Teraz mam 24 lata, a to wciąż problem.
W związku z tym, że kończę studia i zaraz będę szukała pracy, chcę się tego pozbyć, bo boję się, że z taką twarzą nikt mnie nie zatrudni. To, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą, już mnie przestało obchodzić. Przywykłam. Ale boję się, że będę bezrobotna, bo taka gęba odstrasza.
Myślę, że podobnie jak dziewczyna z tego filmu, mam ładne rysy i moje życie wyglądałoby inaczej, gdyby nie to g*** na twarzy. Może miałabym wielu znajomych, może miałabym faceta. Ale jest tyle pięknych kobiet na świecie, gdzie ja przy nich. Więc jestem sama. Ale chce to wreszcie skończyć i teraz pojawiła się taka opcja.
Lekarz zaproponował mi kurację Izotretynoiną. To taka dermatologiczna ostateczność, kiedy NIC nie działa. Podobno usuwa problemy ze skórą raz na zawsze i szprycują tym młode modelki, ale… skutki uboczne mnie przerażają.
Po pierwsze zanim zacznie się to brać, trzeba się upewnić, że nie jest się w ciąży i przez całą kurację najlepiej zachować wstrzemięźliwośc, bo to deformuje dzieciaka. No w moim przypadku to akurat nie problem, bo nie miałabym z kim go sobie zrobić, ale wspominam o tym, bo to istotne.
To może wywpływać stany zapalne skóry, na krew, na psychikę, naprawdę na wszystko. Jak sobie poczytałam o tym w internecie to się za głowę złapałam. Totalna chemia. No i wypadają włosy. Oczywiście nie wszystkie, ale w stopniu zauważalnym. To tak jakby wpływa pozytywnie na cerę, ale na wszystko inne negatywnie. Dlatego tyle mam w głowie pytań…
Moja mama mi to odradza, ale ona nie wie, co to znaczy mieć zasyfioną twarz, bo sama zawsze miała ładną. Moje problemy z cerą to geny ojca, który do dziś ma blizny. Ale to facet i on tego nie pojmuje, więc się nie wypowiada. Ja się boję, ale nie wyobrażam sobie też borykać się z krostami kolejne lata.
Jeśli ktoś to brał, bardzo (!!!) proszę o info!
Pozdrawiam Was gorąco!
Paulina K.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.